Nie przekonam Cię, prawda?
Minął tydzień od czasu kiedy wróciła z Francji. W tym czasie zdążyła dwa razy spotkać się z Davidem.
Nie dziwiła się dlaczego Mandy została jego ofiarą. Nie mogła nazwać tej kobiety naiwną, bo gdyby sama nie wiedziała tego co wie dzięki swojej pracy, to zapewne zostałaby kolejną ofiarą. Stwarzał pozory miłego, uprzejmego, dobrze wychowanego mężczyzny, a kobiety to lubiły, wręcz uwielbiały. Nigdy nie powiedział przy niej niczego niestosownego. Zawsze był uśmiechnięty, nigdy nie okazał zniecierpliwienia czy też złości. Ideał z pozoru.
Wystawiła już diagnozę po zaledwie trzech spotkaniach. Był uprzejmy dla swych ofiar. Najpierw je zdobywał, a następnie więził, torturował, a w końcu zabijał. Psychopatyczny morderca, który w końcu wybucha.
W ciągu tego tygodnia udało jej się także ściągnąć wszystkie dowody jakie zabezpieczono w tej sprawie. Wraz z nimi przesłano jej także całe akta tej sprawy. Była z siebie dumna, bo osiągnęła to sama w naprawdę krótkim czasie. Wiedziała, że może wykorzystać do tego kontakty ojca, a wtedy materiał trafiłby do jej rąk znacznie szybciej, ale Ona chciała być samodzielna.
Odebrała sporych rozmiarów pudło z komisariatu i natychmiast udała się do domu, by je przejrzeć. Znalazła w nim fotografie zamordowanej. Na każdym zdjęciu kobieta była naga, aby ukazać wszystkie krzywdy jakie jej wyrządzono. Na jej ciele było mnóstwo siniaków, oparzeń, a także pewien znak. Zupełnie tak jakby ofiara została oznaczona. Wypalono na jej piersi podkowę skierowaną do dołu wraz z literą Y. Dłużej przyjrzała się fotografii, ale nic więcej ciekawego na niej nie dostrzegła, więc odłożyła wszystkie razem na skraj biurka w swojej pracowni. Następne co wpadło w jej drobne dłonie to kastet. Przyjrzała mu się uważnie i do ręki wzięła teczkę, w której opisany był każdy przedmiot znaleziony na miejscu zbrodni.
"Znaleziono odciski palców oskarżonego, jednak ten zgłosił zaginięcie narzędzia tydzień przed zniknięciem kobiety. Dowód NIEWAŻNY." -odczytała ostatnie zdanie na głos i zaczęła myśleć. Domyśliła się w końcu tego jak było z kastetem, ale ręczyć za to nie mogła, bo to były tylko jej domysły. Odłożyła kastet obok fotografii, a do ręki wzięła nóż.
"Nóż myśliwski. Zadano nim jeden cios w podbrzusze. Cios nie był śmiertelny. Na ciele kobiety znaleziono kilka cięć wykonanych tym noże. Były zbyt płytkie, aby były śmiertelne. Nie znaleziono żadnych odcisków palców, nie ustalono, aby oskarżony kiedykolwiek był w posiadaniu takiego noża. Dowód NIEWAŻNY." -zmarszczyła brwi i odłożyła kolejny dowód na bok, a w dłoń wzięła jeszcze inny. Było to kolejne zdjęcie. Tym razem nie było na nim ofiary, ale odciski śladów butów.
"Barricade Team 3 Black/Blue rozm.45 - taki sam jak rozmiar buta oskarżonego, rodzaj zgodny z tym ze zdjęcia. Oskarżony zaprzeczył, aby był na miejscu zbrodni. Okazał swoje buty, na których nie znaleziono żadnych śladów z miejsca zbrodni. Dowód NIEWAŻNY."
- Co jest do cholery?! -zapytała samą siebie wściekła nie na żarty. - Jak mógł wybrnąć z tylu sytuacji?
Następnym dowodem w sprawie była krwistoczerwona sukienka.
"Oskarżony przyznał się do kupna sukienki. Sprzedawca potwierdził zakup, ale oskarżony zadeklarował, iż sukienkę wręczył ciotce, która to potwierdziła. Na sukience znaleziono jedynie odciski palców sprzedawcy i ofiary. Dowód NIEWAŻNY."
Wrzuciła wszystkie przedmioty wściekła z powrotem do pudełka i zaczęła czytać akta sprawy. Z minuty na minutę robiła się coraz bardziej spięta, a kropelki potu spływały po jej dekolcie. Nie wiedziała już czy to przez temperaturę czy przez to co przeczytała. Odłożyła akta i wstała udając się do kuchni, aby się czegoś napić.
- Nie wiem jak to zrobiłeś, ale przysięgam Ci, że jeszcze zapłacisz za tę zbrodnię. Przysięgam. -powiedziała sama do siebie odstawiając szklankę na blat szafki kuchennej.
Usłyszała dzwonek do drzwi i podskoczyła przestraszona rozlewając przypadkiem odrobinę soku. Podeszła do drzwi i otworzyła je nie sprawdzając wcześniej nawet kto za nimi stoi. Ujrzała Justina, który, gdy tylko na nią spojrzał wiedział, że coś się dzieje.
- Coś nie tak? Wyglądasz na wystraszoną.
- Wszystko w porządku. Co Cię sprowadza? -zapytała, gdy oboje byli już w środku.
- Chciałem zaprosić Cię do klubu w ramach przeprosin za ostatnie spięcia jakie były między nami.
- Zapraszasz mnie do klubu? -zaśmiała się krótko, a kiedy dostrzegła, że szatyn nie żartuje przyjrzała mu się uważnie zaskoczona propozycją. - Wybacz, ale mam wrażenie, że się przesłyszałam. -powiedziała spokojnym i miłym głosem, którego dawno wobec niego nie używała.
- Nie przesłyszałaś się. Chcę zakopać topór wojenny i mam nadzieję, że się zgodzisz. W końcu... jesteśmy dorośli i chyba jesteśmy w stanie się dogadać, hm?
- Tak, chyba tak.
- Więc? Zgodzisz się? -uniósł brwi pytająco jak to miał w zwyczaju, a Ona doszła do wniosku, że to dobra okazja, aby zbliżyć się do niego i jego gangu.
- Jasne. Co to za klub?
- Niespodzianka. Wiem, że ich nie lubisz, ale...
- Już mi się przestaje podobać. -mruknęła pod nosem na co On się zaśmiał.
- Spodoba Ci się. Na pewno. Do wieczora. Będę po Ciebie około 20.
- Dziś? -zapytała patrząc na niego jak na kompletnego idiotę.
- Tak, to jakiś problem?
- Nie. Nie ma problemu. -odpowiedziała po krótkiej chwili i uśmiechnęła się sama do siebie, gdy opuścił jej dom. Była ciekawa jakie miejsce wybrał Justin, lecz wiedziała, że jeśli powiedział, że to niespodzianka to Ona nic nie wskóra.
Wróciła do gabinetu i jej wzrok natychmiast powędrował na pudło z aktami sprawy, która nie dawała jej spokoju. Wiedziała tylko, że David jest winny, ale tą winę musiała mu jeszcze udowodnić. Czekała ją ciążka praca, ale była pewna, że sobie poradzić. Że uda jej się go przyskrzynić.
Siedziała w gabinecie do godziny 19. Próbowała się czegoś jeszcze dowiedzieć. Wykonała kilka ważnych telefonów, ale jej wysiłki poszły na marne. Zadzwoniła na koniec do ojca:
- Tato, potrzebuję wszelkich informacji na temat zabójstwa Mandy. Wszystko co znajdziesz - prześlij mi. Zdobądź coś, proszę.
- Skarbie miałaś zająć się Justinem. Po to zostałaś tam wysłana.
- Wiem tato, ale nie mogę zostawić tej sprawy. Wiesz jaka jestem, a ja wiem, że On jest winny i zamknę tę sprawę jak należy. Justinem też się zajmę. Nie martw się o to.
- Martwię się o Ciebie, nie o sprawę. Chyba za dużo bierzesz sobie na głowę i..
- Nie. Poradzę sobie.
- Jesteś pewna?
- Tak. Chcę przejąć sprawę Mandy, a Ty musisz mi w tym pomóc. Nie spocznę dopóki go nie zamkną.
- Sell odpuść. Sprawa jest już zamknięta. Niczego mu nie udowodniono, rozumiesz?
- Nie. Jeśli nie jesteś w stanie mi pomóc to poradzę sobie sama. Jesteś szefem i na pewno udałoby Ci się to zrobić dużo szybciej, ale jeśli nie chcesz mi pomóc to poradzę sobie sama. -powiedziała po czym się rozłączyła. Weszła schodami na górę do swojej sypialni. Wzięła szybką kąpiel, a następnie z garderoby wybrała strój na wieczór. Wykonała delikatny makijaż i równo o godzinie 20 była gotowa do wyjścia.
Usłyszała dzwonek do drzwi i ze schodów krzyknęła Justinowi, aby wszedł do środka.
Obserwował z uśmiechem jak schodzi ze schodów. Zawsze lubił obserwować jej płynne ruchy, a teraz jej ciało było jeszcze bardziej ponętne i kobiece. Budziło się w nim pożądanie, gdy na nią patrzył.
- Piękna jak zawsze. -podał jej dłoń, którą ujęła.
- Dziękuję. Ty też niczego sobie. -uśmiechnęła się szczerze. - Powiesz mi teraz, gdzie się wybieramy?
- Nie. Sama zobaczysz.
Wsiedli do auta. Justin był dobrym kierowcą, więc się nie martwiła. Nie znała tylko uliczki, którą się kierował, ale tym także się nie przejmowała. Zaparkował pod jakimś klubem do, którego, gdy ją wprowadził wróciły wszystkie wspomnienia.
- Karaoke? -zapytała z niedowierzaniem. Nie sądziła, że jeszcze kiedykolwiek znajdzie się z nim w klubie karaoke.
- Tak. Poznaliśmy się w jednym z takich klubów. Nie pamiętasz?
- Aż za dobrze. -mruknęła pod nosem, a On pociągnął ją do jednego z wolnych stolików. Złożył zamówienie i zajął się rozmową. Przyjemnie im się rozmawiało dopóki Justin nie wszedł na temat pracy. Wymyśliła kłamstwo na poczekaniu, w które On najprawdopodobniej uwierzył.
- Pracowałam przed przyjazdem tutaj w pewnej firmie marketingowej, ale zwolniłam się stamtąd.
- Mogę wiedzieć dlaczego?
- Nie podobało mi się to jak szef traktował pracowników, a także to, że nie miałam dla siebie czasu. Musiałam być dostępna 24h, rozumiesz?
- Tak. Doskonale.
- A Ty? Czym się zajmujesz? -zapytała, ale nie zdążył odpowiedzieć, gdyż im przerwano.
- Sell? Justin? -usłyszała dobrze znany sobie głos. Przywitała się z Jeremym, który przedstawił jej Melanie. Blondynka przyjrzała się Selenie uważniej, a ta jedynie się uśmiechnęła.
- My już się znamy, prawda? -zapytała, a blondynka przez to upewniła się, że to właśnie Ona zrugała ją za jej zachowanie w domu Justina.
- Tak. Myślę, że można to jednak naprawić, co Ty na to?
- Jak najbardziej na tak. -odparła szczerze, a szatyn odetchnął z ulgą.
- Możemy się dosiąść? -zapytał brunet, a Justin spojrzał na swoją towarzyszkę, która bez zastanowienia się zgodziła.
- Nie sądziłem, że spotkam Waszą dwójkę w takim miejscu. -zaczął Jerr na co Selena uciekła wzrokiem.
- Chcemy zakopać topór wojenny. -odparł Justin nakrywając swoją dłonią jej drobną rączkę.
- Tak. -spojrzała na niego uważnie, a On tylko się uśmiechnął. - Poza tym... nie wiem czy wiecie, ale Justin całkiem dobrze śpiewa. -spojrzeli na nią, a oczy prawie wyszły im na wierzch. Szatyn skarcił ją wzrokiem, ale nic sobie z tego nie zrobiła. Zaśmiała się jedynie. - Naprawdę. Justin może zaszczycisz nas swoim występem? -zapytała i zaczęła się śmiać, gdy dostrzegła jak na nią patrzy. Dwójka znajomych dołączyła do niej.
- Śpiewasz? -zapytała Melanie nie dowierzając.
- Nie. Selena tylko żartuje.
- Przestań Justin. Zaśpiewaj nam coś.
- Tak. Zaśpiewaj. -poparł ją Jeremy, przez co został obdarzony takim samym, śmiertelnym spojrzeniem, jak niedawno brunetka.
- Dobrze. -wstał z miejsca. - Ale Ty mi towarzysz. -pociągnął ją za sobą i mimo, że stawiała opór nic jej to nie dało. Weszli wspólnie na scenę, a Justin wybrał utwór. Usłyszała pierwsze takty muzyki i zaklęła w duchu. Spojrzała na szatyna, który przez cały czas się uśmiechał. Zaczął jako pierwszy, a Ona niepewnie do niego dołączyła. Zupełnie jak kilka lat temu. Ujął jej dłoń, którą po chwili zabrała, a gdy muzyka ucichła nie czekając na niego zeszła szybkim krokiem ze sceny. Podeszła do stolika i oznajmiła, że idzie do łazienki. Gdy Justin doszedł do stolika jej już nie było. Rozglądał się za nią, ale nigdzie jej nie widział. Usiadł zrezygnowany i dopiero wtedy Melanie powiadomiła go, że brunetka poszła do toalety.
Toaleta była pusta, nikogo w niej nie było. Podeszła do lusterka i spojrzała na siebie z wyrzutem. Zamknęła oczy i oparła dłonie o umywalkę.
- W co Ty grasz Bieber? -zapytała sama siebie i po tym jak umyła dłonie wyszła kierując się z powrotem do stolika.
Spojrzała na szatyna z wyrzutem, a On jedynie puścił jej oczko. Reszta wieczoru minęła jej bardzo przyjemnie. Około godziny 1 Justin odwiózł ją do domu.
- Wejdziesz? -zapytała, a On z przyjemnością przystał na jej propozycję.
Udali się do salonu, gdzie do szklanek wrzuciła po kilka kostek lodu i wlała tam trochę whiskey. Podała mu jedną z nich.
- Za odnowioną znajomość. -powiedział stukając w jej szklankę.
- Tak, za znajomość.
Usiadła naprzeciw niego zakładając nogę na nogę. Przejechał wzrokiem po jej nagich nogach, a następnie spojrzał w jej oczy. Wstał i zaszedł ją od tyłu. Nachylił się nad nią i szepnął do jej ucha wcześniej odgarniając jej włosy z ramienia: -Myślałaś, że nie pamiętam jak się poznaliśmy? -wzdrygnęła się, gdy poczuła jego oddech na swojej czyi. Wstała stając z nim oko w oko. Dzięki szpilkom była wyższa i nie musiała aż tak bardzo zadzierać głowy.
- Jeśli mam być szczera to tak. Tak właśnie myślałam.
- To źle. Pamiętam każdą chwilę, którą razem spędziliśmy. -spojrzała na niego zdziwiona, a On dotknął jej policzka. - Nigdy nie zapomniałem o tym co nas łączyło Sell.
- Dlaczego to mówisz? -patrzyła w jego czekoladowe tęczówki nie wiedząc do czego pije.
- Bo taka jest prawda.
- Nie wierzę Ci. Osoba, która nie kocha nie pamięta takich drobnych szczegółów. Ty nigdy nie kochałeś. Byłam dla Ciebie nikim. To jest prawda - nic więcej.
Poczuł się tak jakby dostał w twarz, choć może gdyby tak było odebrałby to lepiej. Ona wiedziała, że słowa ranią bardziej niż czyny, ale nie miała pojęcia jak bardzo rani Justina. Nie miał jej tego za złe, bo to On był wszystkiemu winny. Tylko On.
- Nie mów tak. Znaczyłaś dla mnie naprawdę wiele. Nikt nie znaczył tyle co Ty.
- Skończ z kłamstwami Justin, nie chcę ich słuchać.
- Nie przekonam Cię, prawda?
- Nie.
- W takim razie nic tu po mnie. Dobranoc księżniczko. -ucałował ją w czoło jak to robił kiedyś. Czuła się wtedy naprawdę bezpiecznie, bo miała go przy sobie. Wyszedł z jej domu, a Ona opadła na fotel.
- Czar prysł.
~*~
No i to by było na tyle w rozdziale 10.
Mam nadzieję, że się Wam spodoba.
Mam nadzieję, że się Wam spodoba.
Pozdrawiam ;*
Olla.
Olla.
Zajebisty , chcę więcej :D
OdpowiedzUsuńZapraszamy na Spis Opowiadań o Selenie Gomez! :) http://spis-selenagomez.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy, SSG xx
Uwielbiam to *o*
OdpowiedzUsuńCzekam na nn ;)
świetny blog :) czekam na następny
OdpowiedzUsuń