piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 1

 Waszyngton,
12.05.2013r.

Był piękny majowy poranek. Brunetka otworzyła oczy i pierwsze co ujrzała to śpiącą Melody obok siebie.
Wyglądała pięknie i beztrosko, jak chyba każde dziecko w jej wieku. Miała zaledwie cztery latka. Brunetka ucałowała dziewczynkę w czółko, a ta mruknęła jedynie coś cichutko pod nosem i obróciła się na bok. Kobieta uśmiechnęła się sama do siebie i wstała z łóżka próbując jej nie zbudzić. Udała się do łazienki, gdzie wzięła szybki, ale orzeźwiający i odprężający prysznic. Owinięta ręcznikiem przeszła przez pokój i weszła do garderoby, gdzie wybrała wygodny strój na dzień. Miała okazje spędzić ten czas tylko i wyłącznie z Melody i zamierzała to wykorzystać. Cieszyła się z tego już od wczoraj, gdy tylko szef dał jej jeden dzień wolnego, a matka przywiozła jej dziewczynkę na noc.
Nie spały do późna dlatego też młoda kobieta nie chciała jej budzić. Zeszła na dół, gdzie w kuchni przyrządziła ulubione danie dziewczynki. Właśnie kończyła smażyć ostatniego, gdy ujrzała dziewczynkę w progu z misiem w dłoni.
          - Cześć słoneczko. -powiedziała uradowana podchodząc do dziecka i biorąc je na ręce podeszła do stołu, gdzie posadziła małą na jej ulubionym miejscu. Podała jej na talerzu ulubionego naleśnika z nadzieniem czekoladowym i malinami polane śmietaną.
Dziewczynka uwielbiała to danie, a brunetka jako jedyna je przyrządzała. Zjadła swoją porcję i przyglądała się dziecku, które ze smakiem pochłaniało już drugiego naleśnika. Z kubkiem gorącej kawy w dłoni przyglądała się Melody zastanawiając się jakie zmiany zaszły tym razem, jednak z radością stwierdziła, że żadnych konkretnych się nie dopatrzyła. Widziała w jej ciemnych oczach swoje oczy, ale w tęczówkach dziecka można było dostrzec o wiele więcej szczęścia i niezrozumienia zarazem. Była jeszcze po prostu zbyt mała, aby wszystko rozumieć, choć i tak rozumiała więcej niż jej rówieśnicy. Kobieta obiecała sobie jednak, że dzieciństwo Melody będzie trwało tak długo jak tylko się da. Ona tego dopilnuje.
          - Co będziemy dzisiaj robiły? -zapytała swoim dziecięcym głosikiem wyrywając tym samym kobietę z rozmyśleń, w jakie wpadła.
          - Co tylko będziesz chciała, ale... najpierw musisz się przebrać. Co powiesz na jedną z tych pięknych sukienek, które ostatnio wspólnie dla Ciebie wybrałyśmy? -zapytała z uśmiechem.

Po ubraniu Mel wyszły z domu trzymając się za ręce. Słońce świeciło dając przyjemną temperaturę w połączeniu z delikatnym wietrzykiem. Wszystko wokół było już zielone. Kwiaty rozkwitły, a ptaki ćwierkając zaszczycały przechodni swą obecnością. Kobieta uwielbiała takie dni jak właśnie ten. Beztroskie. W pełni mogła oddać się przyjemnym doznaniom zapominając o swej męczącej pracy. Uwielbiała ją, ale była już zmęczona, nie pamiętała kiedy ostatni raz spędzała dzień tak jak dzisiejszy.
Przeszły przez park, gdzie minęły wiele osób, ale nie zwracały uwagi na nikogo. Dziewczynka pociągnęła ją za rękę w stronę budki z lodami. Przysiadły na ławce rozglądając się dookoła. Podziwiały widoki napawając się pięknem krajobrazu.

Barcelona, 
12.05.2013r.

Obudził się z silnym bólem głowy. Zrzucił rękę z łóżka w celu znalezienia wody, ale niczego nie znalazł co zmusiło go do podniesienia się z łóżka i zejścia na dół. Skierował się do kuchni skąd usłyszał dwa znajome sobie głosy.
          - Kto to się obudził? -zaczęła dziewczyna
          - To Justin Bieber! Największy imprezowicz świata! -dokończył chłopak o imieniu Jeremy. Oboje zaczęli się śmiać, a szatyn jedynie patrzył na nich z chęcią mordu w oczach.
          - Zamknijcie się -warknął przez zaciśnięte zęby próbując zaleźć jakieś tabletki na ból głowy. Jego wysiłki poszły na marne.
          - Mocno przesadziłeś wczoraj Justin.
          - Melanie skończ z pouczaniem mnie. Jestem duży i wiem co robię -rzucił w stronę dziewczyny trzaskając drzwiczkami od szafki, które o mały włos, a wyleciałyby z zawiasów.
          - Może i jesteś duży, ale Twój rozum skurczył się do rozmiarów minimalnych. Co jest z Tobą Bieber? Niedługo c\większa część miasta będzie chodziła z brzuchem, bo Tobie chce się ruchać!
          - Nie Twoja sprawa skarbie. -puścił jej oczko. - Jeśli czujesz się zaniedbana to zapraszam na górę. -mruknął jej do ucha przygryzając jego płatek.
          - Jesteś obleśny! -rzuciła przez zaciśnięte zęby i wyszła z jego domu trzaskając drzwiami.
          - Co ją ugryzło? -spojrzał w stronę kumpla, który tłumił swój śmiech, ale ten jedynie wzruszył ramionami.
          - Może rzeczywiście jest zazdrosna. Jeszcze dwa dni temu to Ona jęczała w twojej sypialni, a wczoraj były to dwie ponętne blondynki
          - Nie przesadzaj. Mel znała mnie zanim poszliśmy do łóżka, więc chyba nie oczekiwała, że po kilku numerkach zmienię się specjalnie dla niej?
          - Właśnie chyba tego oczekiwała.
          - Ma pecha.
Wziął szybki prysznic, który rozbudził jego śpiące jeszcze ciało, a następnie ubrał się i wyszedł z domu. Skierował się do najbliższej apteki po tabletki przeciwbólowe. Mel chyba miała rację, że przegiął, ale bawił się naprawdę znakomicie. Uśmiechnął się na to wspomnienie sam do siebie.

          - Szefie mamy go. Rzeczywiście mieszka w tym domu. Co teraz robimy?
          - Na razie nic. Obserwujcie go dalej i informujcie mnie, gdy zobaczycie coś niepokojącego. Na tę misję mamy swoją broń specjalną.
Starszy mężczyzna rozłączył się i wybrał kolejny numer. Usłyszał cztery sygnały po czym wesoły głos swojej "broni specjalnej".
          - Tak tato?
          - Córciu przyjdź do mnie do biura, proszę.
          - Przecież miałam mieć dziś wolne.
          - Wiem, ale to naprawdę ważne.
 Waszyngton,
12.05.2013r.

Rozłączyła się i choć niechętnie udała się do biura ojca. Był szefem FBI, a Ona była jego "tajną bronią". Tak, właśnie w ten sposób zarabiała na życie. Od dziecka była szkolona do tej pracy choć nie zdawała sobie początkowo z tego sprawy. Dopiero w wieku osiemnastu lat dowiedziała się po co były te wszystkie szkolenia. Zaczęła od błahych spraw, ale  bardzo szybko wykazała się talentem i dostawała coraz to trudniejsze zajęcia. Była z siebie dumna.
Weszła do wielkiego wieżowca, gdzie każdy witał ją uśmiechem. Windą wjechała na dziesiąte piętro, a Mandy skierowała ją do sali narad. Z Melody na ręku weszła do sali. Usiadła na swoim stałym miejscu z Mel na kolanach, wcześniej witając się uprzejmie z każdym.
          - Przejdźmy do rzeczy. Mam wolne i chcę wykorzystać ten czas -odezwała się jako pierwsza, a zaraz po niej odezwał się jej ojciec.
          - No dobrze. -usłyszała gruby ton ojca. Był wysokim mężczyzną z czarnymi jeszcze włosami mimo upływu lat. Był postawnym człowiekiem. podziwiała go za to, że własnymi siłami doszedł tak daleko. - Pamiętasz, gdy kiedyś powiedziałem Ci, że pracujemy nad schwytaniem jednego z gangsterów? -pokiwała jedynie głową w odpowiedzi na zadane pytanie. - Za każdym razem, gdy byliśmy blisko On nam umykał, a teraz znów go namierzyliśmy.
          - I potrzebujecie "tajnej broni" jak mniemam. -odparła znudzona. Była zmęczona i chciała dłużej odpocząć po ostatniej akcji, ale najwyraźniej nie było jej to dane.
          - Potrzebujemy Ciebie skarbie.  -odparł czule rodzic.
Podsunął jej pod nos odwrócone przodem do blatu stołu zdjęcie. Spojrzała na niego, a On odwrócił wzrok.
Co w tym wszystkim jej nie grało, a Ona nie wiedziała co, była jednak pewna, że niedługo się tego dowie.
Wzięła do ręki zdjęcie, obróciła i spojrzała na osobę, która się na nim znajdowała. Jej wzrok zastygł. Szczęka była zaciśnięta, a palce zacisnęła w pięści.
          - To jakiś żart?! -rzuciła pospiesznie uniesionym głosem. Biorąc Mel na ręce najszybciej jak umiała wyszła z budynku.
          - Dlaczego jesteś taka zła? -zapytała Melody, gdy już usiadły na ławce. - Znasz tego Pana ze zdjęcia?
          - Nie kochanie. Jestem tylko zmęczona i potrzebuję spędzić czas w miłym towarzystwie Twojej osóbki. Co Ty na to?


          - Co teraz szefie? Ona chyba nie podejmie się tego zadania...
          -Cicho! Muszę pomyśleć. Znajdę jakiś sposób, aby ją namówić, żeby pomogła nam przyskrzynić tego dupka! Jest za blisko, a ja nie pozwolę zbliżyć mu się jeszcze bardziej.

~*~
Mamy rozdział pierwszy, który mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Czekam na Wasze opinie, które mam nadzieję będą jak najbardziej szczere.

Dziękuję za miłe słowa pod zwiastunem i prologiem, cieszą mnie, gdy je czytam ;)

Pozdrawiam ;*
Olla.

4 komentarze:

  1. jejciu, jejciu, jejciu ;* uwielbiam tooo ♥
    proszę informuj mnie na moim blogu, ok? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na dalsze :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawie się zaczyna, pisz dalej czekam na następną cześć :)

    OdpowiedzUsuń
  4. doczekać się nie mogę : ]

    OdpowiedzUsuń