Już nigdy nie pozwolę Ci namieszać w moim życiu Bieber. Trzymaj się ode mnie z dala.
Obudziły ich promienie słoneczne. Oboje przetarli oczy po ciężkiej nocy i wstali niechętnie z łóżek.
On skierował się w dół po schodach, a gdy już z nich zszedł usłyszał dzwonek do drzwi. Ona usłyszała dzwonek, gdy nalewała sobie soku do szklanki. Otworzyła je i ujrzała na pierwszym planie ogromny bukiet kwiatów, a dopiero po jakimś czasie dostrzegła mężczyznę, który trzymał kosz. Wpuściła go do środka, a On postawił kwiaty na szklanym stoliku w salonie. Poprosił ją o podpis i wyszedł wcześniej informując o tym, że w kwiatach jest liścik.
Jeremy sam wszedł do jego domu widząc niechęć na twarzy Justina. Udał się za nim do kuchni.
- Czego chcesz?
- Ktoś chyba nie ma humoru, ale wiesz.. mój jest wyśmienity. -doszedł do wniosku, że trochę się z nim po przedrzeźnia, ale zrezygnował widząc jego mord w oczach. Zaśmiał się, a szatyn zmierzył go wzrokiem. - Uspokój się Justin. Nie wiem co chciałeś mi wczorajszego wieczoru udowodnić, ale chyba bardziej udowodniłeś coś sobie, prawda? -zadał proste pytanie na które odpowiedziała mu jedynie cisza. Uznał ją za odpowiedź. Szatyn odezwał się dopiero po chwili zmieniając temat.
- Mówiłeś, że musimy być ostrożni. Mam nadzieję, że Ty również byłeś. W końcu ma na nazwisko Gomez.
- Przyszedłem właśnie w tej sprawie.
- A dokładniej?
- Myślałem, że będzie próbowała coś ze mnie wyciągnąć. Wiesz... jakieś informacje na Twój temat czy coś, ale nie... Nie zapytała ani razu. Mam wrażenie, że Ona wcale nie pracuje ze swoim ojcem. Może nawet nie wie czym On się zajmuje.
- Nie wiedziała tego jeszcze pięć lat temu, ale jak jest teraz? Nie mam zielonego pojęcia.
- Więc istnieje możliwość, że tego nie wie?
- No tak...
- Myślę, że niedługo będziemy mieli tego pewność. -odparł, a szatyn spojrzał na niego pytająco, więc brunet kontynuował: - Wczoraj prosto z mostu zapytała Dejva czy wie coś o tym, że kobietom wrzuca się narkotyki do drinków. Oczywiście zaprzeczył, ale miał taką samą minę jak Ty teraz. Miałem wrażenie, że Ona sądzi, iż to właśnie Dejv dorzucił tą tabletkę, a skoro wie o narkotykach to na pewno powie o tym ojcu, prawda? A On zrobi z tym porządek.
- Masz rację, ale ja sądziłem, że narkotyk dorzucił Eric...
- Może i tak było, ale jak sądzisz, na czyje polecenie to zrobił?
- Dejva. -odparł bez zastanowienia. - Cholera jak mogłem się tego nie domyśleć?
- Ona się tego domyśliła. Jest mądra i... musimy na nią uważać dopóki nie będziemy pewni, że jesteśmy bezpieczni. Dejv napalił się na nią i to ostro, a Ona uderza w jego czułe punkty.
- Trzeba coś z tym zrobić inaczej może się to źle dla niej skończyć. -odparł szatyn wiedząc jaki jest Dejv. Nie chciałby, aby Selena miała z nim jakąkolwiek styczność. To niebezpieczny gość, a Ona może paść jego ofiarą. Już ją sobie upatrzył, a On nie może dopuścić do tego, żeby zrobił jej krzywdę.
- Wiem. Spotkam się z nią dzisiaj i spróbuję przekonać ją, żeby więcej nie odwiedzała jego klubu i spróbowała unikać Davida.
- Widzę, że zacieśniacie więzy. -zironizował szatyn sam nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Mężczyzna stojący naprzeciw niego roześmiał się jedynie.
- Jesteś zazdrosny, a mi chodzi tylko i wyłącznie o jej dobro. Wiesz sam jaki jest Dejv. Próbował ją otruć narkotykiem, jest zdolny do wszystkiego, żeby ją zdobyć.
- Masz rację, sorry.
- Zadzwonię do niej.
Wybrał numer brunetki, a Justin stał i tylko mu się przyglądał rozmyślając.
Usłyszała dźwięk swojego telefonu i zrezygnowana szukaniem liściku odebrała go zauważając nieznany numer.
- Cześć Sell, to ja Jerr.
- Cześć. Czy to Twoja zasługa z kwiatami?
- Kwiatami? -powtórzył zdziwiony, a uwaga szatyna całkowicie skupiła się na przyjacielu.
- Tak dostałam ogromny bukiet kwiatów, ale nie mogę znaleźć tego przeklętego liścika. Kurier zapewnił, że jest -powiedziała lekko poddenerwowana i uderzyła w kosz, a z kwiatów na stolik upadł liścik. - Poczekaj, znalazłam. Nie mam pojęcia od kogo mogą być. Znam tutaj tylko Ciebie i Justina, ale On nie zdobyłby się na wysłanie mi kwiatów. Wiesz o co chodzi... -zaśmiała się do słuchawki, a On spojrzał rozbawiony na szatyna, który jedynie pytająco uniósł brwi.
- Tak wiem, ale ja także ich nie wysłałem. Możesz przeczytać co jest napisane w tym liściku? -zapytał i włączył głośnik, aby szatyn także mógł usłyszeć.
- "Mam nadzieję, że w końcu poznam Twoje imię i że jest ono równie piękne jak Ty sama. Twój wielbiciel. Ps. Wierzę, że wiesz dlaczego kwiaty mają taki, a nie inny kolor."- spojrzała na kwiaty.
- Jaki mają kolor? -zapytał wiedząc już od kogo je dostała. Ona także to wiedziała. Była wściekła, choć to chyba za mało powiedziane. Nie wiedziała skąd znał jej adres skoro nie znał nawet jej imienia...
- Krwistoczerwony. Odeślę je.
- Nie, zaczekaj! Spotkajmy się za dwie godziny, dobrze? Chcę porozmawiać.
- No dobrze. Do zobaczenia.
Rozłączył się i przez dłuższą chwilę oboje milczeli i się w siebie wpatrywali.
- Krwistoczerwone. Pamiętasz Mandy? -zapytał Justin.
- Aż za dobrze.
Usłyszała dzwonek do drzwi i udała się, aby je otworzyć. Przywitała się z brunetem, który wydawał jej się nieco zdenerwowany, ale nie chciała pytać dlaczego. Nie należała do osób wścibskich, jeśli nie chodziło o pracę. Nie lubiła wtykać nosa w nie swoje sprawy.
- Przejdę od razu do rzeczy, ale musimy chwilę zaczekać.
- Na co? -zapytała i usłyszała kolejny dzwonek do drzwi. Otworzyła je i ujrzała Justina. Spojrzała zdziwiona wpuszczając go do środka. Przejechała po nich wzrokiem po czym poprosiła, aby przeszli do salonu. - Napijecie się czegoś? -zapytała, ale zaprzeczyli ruchami głów. Oparła się o pewnego rodzaju komodę ze starych czasów, która idealnie pasowała do salonu. Stały na niej różnego rodzaju trunki. Skrzyżowała ręce na piersi i przechodziła spojrzeniem z jednego na drugiego, ale Oni tylko patrzyli w podłogę. - Co się dzieje? Zaczniecie w końcu gadać czy będziecie tylko tępo patrzeć w podłogę?
- Chodzi o kwiaty i wszystko co się ostatnio wydarzyło.
- A dokładnie? -nalała do dwóch szklanek whisky. Podała im je, ale tylko Justin się skusił, więc drugą szklankę powolnym tempem opróżniła sama. - Więc? -ponagliła, ale jeden patrzył na drugiego nie wiedząc co powiedzieć. - Do cholery! Mówcie o co chodzi, bo nie zamierzam spędzić całego popołudnia na wyciąganiu z Was informacji. Słucham, Jer? -spojrzała na niego, a On w końcu się odezwał.
- Chodzi o to, że chciałbym... chcielibyśmy -spojrzał na swego kompana. - prosić Cię, żebyś więcej nie pojawiała się w klubie Dejva. Dla własnego bezpieczeństwa.
- Żartujesz? -zaśmiała się melodyjnie, a gdy dostrzegła, że wyraz jego twarzy jest poważny również zachowała powagę. - Mam nie chodzić do klubu tylko dlatego, że właściciel - idiota wysłał mi kwiaty i chce mnie poznać? Nie bądźcie śmieszni. -podeszła do kosza i wyjęła z niego dwie róże, a następnie wręczyła im po jednej. Spojrzeli na nią zdziwieni. - Widzicie? To tylko kwiaty.
- Cholera Sell! -wybuchł szatyn, a Ona aż podskoczyła słysząc ton jego głosu. - tu nie chodzi tylko o te pieprzone kwiaty!
- Oh, więc może mnie oświecisz i powiesz o co jeszcze chodzi?
- O Ciebie! Otruł Cię narkotykami chcąc zapewne zaciągnąć Cię do łóżka. Zapewne gdyby nie ja wykorzystałby Cię wtedy! Nie pojmujesz? Uderzyłaś w jego czułe punkty, a On za wszelką cenę będzie chciał Cię "bliżej" poznać. Zapewne wiesz co mam na myśli.
- Nie prosiłam Cię wtedy o pomoc, teraz też tego nie robię. Dam sobie radę bez Ciebie. Robiłam to do tej pory, więc i tym razem sobie poradzę. -przejechała po nim spojrzeniem tak pełnym nienawiści, że ledwo je wytrzymał na sobie.
- Nie bądź głupia! Po prostu tam nie chodź. Możesz to dla mnie zrobić?
Zaśmiała mu się prosto w twarz. Nie spodziewał się takiej reakcji. Była chłodna. Pierwszy raz ją taką widział, ale przecież nie miał prawa być o to zły. Miał jednak prawo się o nią martwić.
- Nie Justin. Nie mogę tego dla Ciebie zrobić. -odparła, gdy już się uspokoiła. Obrócił się zły na siebie i na nią. Potarł twarz dłonią i powrócił do niej wzrokiem.
- Nie wiesz w co się pakujesz.
- Sell posłuchaj Justina. Nie chcemy, aby stała Ci się krzywda. -odezwał się po raz pierwszy od dłuższej chwili. Chciał dać czas przyjacielowi. Miał nadzieję, że uda mu się przekonać brunetkę, ale ich starania szły na marne. Zarówno szatyna jak i jego. Nie mieli pojęcia jak do niej dotrzeć.
- Umiem o siebie zadbać, ale dzięki za troskę. Jeśli to wszystko to wybaczcie, ale mam swoje sprawy do załatwienia.
- Jasne. Do zobaczenia. -pożegnał się z nią tylko Jeremy, a szatyn wyszedł z jej domu tak wściekły jak chyba jeszcze nigdy.
Udała się na górę, gdzie szybko przebrała się w sukienkę , a włosy związała w kucyk. Spojrzała na swoje odbicie lustrzane po czym na nos wsunęła okulary i zeszła na dół. Postawiła na letnią sukienkę i delikatne sandałki, gdyż na dworze temperatura była dość wysoka. Do tego dobrała niewielkich rozmiarów torebkę, do której schowała karteczkę. Do ręki wzięła telefon i wybrała numer ojca po czym wyszła z domu zamykając go na klucz. Udała się do samochodu. Nim wsiadła usłyszała głos swego ojca.
- Tato musisz coś dla mnie sprawdzić.
- Co takiego?
- W Barcelonie natknęłam się na kogoś o imieniu David. To wysoki brunet, dobrze zbudowany. Ma tatuaż na prawym ramieniu. Wygląda dość podejrzanie...
- Sprawdzam. Chwila...
Czekała niecałą minutę. W tym czasie zdążyła wsiąść do samochodu. - David Base. Podejrzany o handel narkotykami, ma własny klub w Barcelonie, miał sprawę o zabójstwo, ale niczego mu nie udowodniono. Skąd pytanie o niego?
- Będziemy mieć w takim razie dwie pieczenie na jednym ogniu.
- Poznałaś go?
- Tak. Prześlij mi proszę na pocztę całe jego akta. Całe tato. Muszę kończyć.
- Skarbie czy potrzebujesz wsparcia?
- Nie. Wszystko pod kontrolą jak zawsze tato. Pa.
Rozłączyła się po czym ruszyła w zamierzoną stronę.
Obserwowali ją przez cały ten czas, gdy wyszła z domu, ale niestety nie słyszeli z kim i o czym rozmawia, a to na pewno by im pomogło.
- Jedź za nią. -polecił szatyn. Oboje byli ciekawi dokąd się uda, a Ona nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest śledzona. - Cholera! -zaklął, gdy tylko zdał sobie sprawę gdzie dziewczyna się kieruje. Zastanawiał się tylko po jaką cholerę chciała tam jechać. Czy nic do niej nie dotarło z tego co do niej mówili?
Wysiadła z samochodu i weszła do wewnątrz.
- Jeśli za dziesięć minut nie wyjdzie to idziemy za nią.
- Jasne.
Weszła do środka i pierwszą osobą jaką dojrzała był barman - Eric. Podeszła do baru. Miejsce było niepodobne do siebie z racji tego, że nikogo w klubie nie było. Wnętrze było puste.
- Gdzie David? -zapytała, a On spojrzał na nią zaskoczony. Przyglądał jej się przez krótką chwilę i dopiero później się odezwał:
- U siebie. -spojrzała na niego jak na idiotę, a On dopiero wtedy zdał sobie sprawę z tego co zrobił. - Schodami na górę. Drzwi na wprost.
Wbiegła po schodach i bez pukania wtargnęła do środka. Przejście jednak zablokowali jej ochroniarze.
- Chcę pogadać z Waszym szefem. Teraz.
- Panowie wpuśćcie tę Panią. -usłyszała gruby głos mężczyzny, a jego "goryle" rozstąpili jej drogę. Podeszła do biurka, za którym siedział uśmiechnięty David Base. Rzuciła liścik, który zjechał po szerokości biurka i upadł na jego kolana. Stała patrząc na niego spojrzeniem pełnym odwagi.
- Co to ma być? -zapytała krzyżując ręce na piersi przez co te się uniosły.
- Liścik jak mniemam.
- Posłuchaj David. Nie chce niczego od Ciebie, tym bardziej kwiatów. Czy to jasne? nie chcę Cię poznawać, więc się z tym pogódź, bo ja bardzo rzadko zmieniam zdanie. Nie chcę więcej widzieć żadnych kwiatów u siebie w domu.
- Nie podobały Ci się? -zapytał wstając i obchodząc biurko zbliżył się do niej. Sądził, że dziewczyna się wystraszy i odsunie, ale nic takiego się nie wydarzyło. Odważnie patrzyła w jego oczy co go jeszcze bardziej nakręciło.
- Nie podoba mi się osoba, od której je dostałam.
- Myślę, że udałoby nam się dogadać, gdybyś tylko dała nam szansę. -dotknął jej policzka, a Ona natychmiast odtrąciła jego rękę z siłą, która go zaskoczyła.
- Nie. Żegnam.
Chciała wyjść, ale przejście zagrodzili jej ponownie jego "goryle". Obróciła się, aby na niego spojrzeć, a On z uśmiechem skinął głową do ochroniarzy, aby przepuścili dziewczynę, której imienia nadal nie znał.
Wyszła głośno trzaskając drzwiami na co mężczyzna jedynie się zaśmiał.
- Ma charakterek. Lubię takie, a Ona na pewno będzie moja.
Zdążyła wyjść z klubu, gdy rozdzwonił się jej telefon. Odebrała po dwóch sygnałach, gdy już usiadła za kierownicą swojego Range Rovera.
- Słucham?
- Wysłałem Ci akta, o które prosiłaś. Czeka Cię spora lektura.
- Za niedługo się za nią wezmę. Dziękuję.
- Jeśli będziesz czegoś potrzebowała daj mi znać. Nie musisz wszystkiego robić sama, jesteśmy razem, pamiętasz?
- Tak, wiem. Dziękuję. Do usłyszenia.
Odjechała w stronę domu.
Była godzina 20, gdy skończyła czytać całe akta Davida Base. Zanotowała najważniejsze rzeczy, jak to miała w zwyczaju.
- handel narkotykami; -handel bronią; - nielegalne wyścigi; - wybuch klubu w Madrycie, którego był właścicielem (3 ofiary śmiertelne); - wybuch magazynu w Norwegii (1 ofiara śmiertelna); - wypadek na torze.
Najważniejsze jednak zostawiła sobie na koniec.
- Mandy. -mruknęła pod nosem czytając z kartki. -Młoda kobieta przetrzymywana przez dwa tygodnie, a następnie zabita. Na żadne z tych oskarżeń policja nie znalazła dowodów, ale Ona już teraz była pewna, że ten człowiek jest winien śmierci co najmniej jednej młodej kobiety. Musiała znaleźć na wszystko dowody. Musiała. Nie mogło wszystko uchodzić mu na sucho. Nie nazywa się Gomez, jeśli go nie przyskrzyni.
Przemęczona, w pidżamie zeszła na dół do salonu, gdzie wlała sobie lampkę wina na "lepszy sen".
Wyjęła telefon i wybrała numer ojca.
- Prześlij mi najpóźniej do dziesiątej rano całe akta sprawy o zabójstwo Mandy.
- Dobrze, ale teraz odpocznij. Przemęczysz się.
- Za chwilę się położę. Ucałuj ode mnie mamę i Melody. Dobranoc.
- Dobranoc Sell.
Rozłączyła się i w tym samym momencie usłyszała dźwięk dzwonka do drzwi. Nie wiele myśląc o tym, aby się okryć szlafrokiem udała się tak jak stała, aby otworzyć drzwi.
- Mogę? -zapytał szatyn, gdy tylko otworzyła mu drzwi. Przejechał wzrokiem po jej do połowy nagiej skórze.
- Tak, wejdź.
- Chyba nie powinnaś otwierać drzwi w takim stroju. -odparł na samym początku, gdy tylko przeszli do salonu. - Co gdyby to był Dejv?
- Ale to tylko Ty, więc przejdź do rzeczy. Coś się stało?
- Nie. Po prostu... chciałem jeszcze raz prosić, abyś...
- Daj spokój Justin. -przewróciła oczami i podeszła do starej komody, aby wziąć z niej swoje wino. Zaproponowała mu także, ale odmówił. Obserwował bacznie każdy jej ruch. Usiadła na fotelu i zaczęła kręcić głową na boki w celu rozruszania obolałej szyi, która przez kilka godzin znajdowała się w jednej pozycji. Podszedł i położył dłonie na jej karku po czym zaczął go rozmasowywać. Chciała wstać i się odsunąć na bezpieczna odległość, ale jej na to nie pozwolił.
- Nie wiesz w co się pakujesz księżniczko.
- Mam swój rozum. -odparła i choć niechętnie mruknęła rozkosznie przez to co robił z jej karkiem. Zawsze miał magiczne dłonie. - Nie potrzebuję niańki. Jestem już duża, gdybyś nie zauważył.
- Zauważyłem. Kiedy tylko Cię zobaczyłem... -szepnął do jej ucha. Poczuła oddech na swojej szyi i odskoczyła od niego jak oparzona.
- Co robisz?
- Co Cię tu sprowadziło Sell? -zapytał wymijająco zmieniając temat. Stanął z nią na równi patrząc prosto w jej ciemne oczy.
- Jestem na wakacjach.
- Od trzech tygodni?
- Będę na nich tak długo jak tylko będę chciała. Stać mnie na to.
- Nie wątpię. Liczę tylko na to, że wyjedziesz nim przysporzysz sobie i mi jeszcze więcej problemów.
- Tobie? -zaśmiała się. - nie prosiłam Cię o nic!
- Jesteś zbyt dumna, aby prosić o pomoc.
- Jeśli będę jej potrzebowała to o nią poproszę, ale na pewno nie Ciebie.
- Dlaczego?
- Jak mogłabym zaufać osobie, która odeszła ode mnie w momencie, gdy najbardziej jej potrzebowałam? Jak jednak widzisz dałam sobie radę bez Ciebie. Teraz też tak będzie.
- Wciąż masz do mnie żal. Wybacz mi Sell. Musiałem wtedy odejść -odgarnął kosmyk włosów z jej policzka, a Ona aż się wzdrygnęła na jego dotyk.
- Wybaczyłam Ci. -odwróciła się do niego tyłem. - Gdyby tak nie było nie rozmawialibyśmy ze sobą w tym momencie. Wybaczyłam, ale nie oczekuj, że zapomnę. Tak się nie da. Kochałam Cię, a Ty odszedłeś, rozumiem wszystko. -czuła jak w jej oczach gromadzą się łzy, więc przymknęła powieki, w celu ich odpędzenia i nie dania im możliwości popłynięcia. Odwróciła się do niego z powrotem po chwili z lekkim uśmiechem na twarzy.
Nie mógł powiedzieć jej prawdy. Był za to na siebie wściekły. Nie spodziewał się tego, że jeszcze kiedykolwiek ją spotka, a tym bardziej nie spodziewał się tego, że to spotkanie okaże się tak trudne.
Nie wiedział co myśleć. Miał kompletną pustkę w głowie, jak jeszcze nigdy. Nie wiedział czy może jej ufać z racji tego kim był jej ojciec. Wiedział tylko, że nie powoli jej nikomu skrzywdzić, bo nie zasłużyła na ból i cierpienie.
- Będę Cię chronił Sell, czy tego chcesz czy nie.
- Nie chcę niczego co z Tobą związane Justin. Wykreśliłam Cię już ze swojego życia. -powiedziała to tak chłodnym tonem głosu, że nie mógł w to nie uwierzyć, a mimo wszystko jednak nie chciał w to wierzyć. Zabolały go te słowa i nie wiedzieć czemu nagle chciał znów być blisko niej.
- Nie wierzę Ci księżniczko. -zbliżył się do dziewczyny na odległość, którą Ona uznała za niebezpieczną. Dotknął jej policzka, a po jej ciele przeszedł dreszcz, który nią wstrząsnął. Wyczuł to i uśmiechnął się pod nosem, a Ona tylko mu się przyglądała. - Nie wierzę, że uczucie, którym mnie darzyłaś odeszło całkowicie w niepamięć. Na pewno tak nie jest. Wierzę, że pamiętasz każdą chwilę, którą wspólnie spędziliśmy. -obszedł jej drobną postać. Zatrzymał się za nią i odgarnął włosy z ramion. Przejechał dłonią po jej szyi i gołym ramieniu, a następnie obrócił ją do siebie przodem. - Na pewno pamiętasz każdy pocałunek. Nie mogłaś o tym wszystkim zapomnieć.
- Nie zapomniałam o niczym. Pamiętam wszystko -uśmiechnął się na te słowa. -ale nic już nigdy nie będzie takie jak kiedyś Justin. Zabiłeś wszystko co we mnie dobre. Nie zostało nic z dawnych uczuć. Jedynie wspomnienia, ale i one z czasem zaczną blaknąć. -dodała, a na jego twarzy pojawił się grymas. Chciała odsunąć się od niego, odejść, ale nie pozwolił jej na to. Przyciągnął ją do siebie tak gwałtownie i mocno, że ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Przyciskał ją do siebie trzymając dłonie na jej wcięciu w talii. Patrzył w jej oczy i widział w nich niepewność, a także strach. Przeszywał ją wzrokiem, a Ona nie potrafiła się od niego uwolnić choć z jej zdolnościami wystarczyłoby wykonać zaledwie dwa ruchy, dlaczego ich nie użyła? Nie potrafiła.
- Nie pozwolę Ci zapomnieć Sell. -dotknął jej policzka, a następnie kciukiem obrysował kształt jej dolnej wargi, na której zaczął składać delikatne pocałunki. Nie odwzajemniała tego i to go najbardziej zabolało, a Ona? Nie wiedziała co czuje. Nie potrafiła pocałować mężczyzny, który tak bardzo ją kiedyś zranił.Sam się od niej odsunął czując, że to nie ma najmniejszego sensu. Spojrzał na nią, a Ona podeszła do niego i przejechała dłonią po jego włosach. Kiedyś tylko Ona mogła to robić, teraz? Nikt tego nie robi.
- Myślałeś, że to odwzajemnię? -zapytała z wymuszonym śmiechem, którego On nie znał. - Już nigdy nie pozwolę Ci namieszać w moim życiu Bieber. Trzymaj się ode mnie z dala, a teraz wyjdź, bo chcę się już położyć.
Poraził go jej chłodny ton. Nigdy w życiu nie mówiła tak do nikogo, ale przy nim nie potrafiła inaczej. Odtrącała go choć przyjechała tu w pewnym celu. Teraz nie była pewna czy uda jej się go osiągnąć.
Spojrzał na nią jeszcze raz i wyszedł, a Ona opadła z westchnieniem na fotel.
- Niepotrzebnie tu przyjechałam.. -mruknęła sama do siebie. Wypiła do dna zawartość kieliszka i wróciła do swojej sypialni.
Wszedł do klubu i od razu zamówił drinka, którego natychmiast wychylił. Jeszcze nigdy nie czuł się tak źle. Jeszcze nikt nigdy tak do niego nie mówił i tak go nie potraktował. Odstawił szklankę z hukiem na blat.
- Kobieta? -zapytał Eric dając mu drugiego drinka. Odpowiedziała mu cisza co uznał za twierdzącą odpowiedź. Zastanawiał się tylko, która kobieta doprowadziła Justina Biebera do takiego stanu, bo z tego co zdążył zauważyć nigdy żadna mu nie odmawiała. Same do niego lgnęły, a On sobie w nich przebierał jak w ubraniach. Chciałby poznać tę kobietę i pogratulować jej rozumu, którego wszystkim jej poprzedniczkom brakowało. Eric nie rozumiał co One wszystkie w nim widzą. Może jest taki dobry w łóżku, że same do niego wchodzą? -myślał, ale odpowiedzi nie uzyskał i zapewne nie pozna.
Wypił jeszcze trzy drinki i lekko wstawiony wszedł na parkiet, gdzie natychmiast został otoczony przez napalone panienki. Wybrał jedną z nich i to z nią się bawił. Pozwolił jej poczuć się wyjątkowo w ten jeden wieczór, który skończył się jak zwykle w jego sypialni i jego łóżku.
Kiedy dziewczyna wyszła obrócił się na bok i wpatrywał się w księżyc, który dziś był w pełni. Zamknął oczy i ujrzał przed sobą Selene w kusej pidżamce. Chciał dotknąć jej gładkiej skóry. Poczuć ją pod palcami. Nie chciał jej posiąść, chciał ją chociaż do siebie przytulić. Chciał poczuć jej bliskość i ciepło. Chciał dotknąć jej ust - uczynił to, lecz co mu z tego przyszło? Nie odwzajemniła pocałunku, a On czuł jej malinowe wargi, lecz pragnął więcej, jednak Ona na to nie pozwoliła.
W głowie nadal dźwięczały jej słowa:
"Już nigdy nie pozwolę Ci namieszać w moim życiu Bieber. Trzymaj się ode mnie z dala..."
- Po co przyjechałaś Sell? -zapytał sam siebie. Nie znał odpowiedzi, ani też jej zamiarów. Wiedział jedynie, że musi trzymać się od niej z daleka, tak jak chciała, a wtedy obojgu wyjdzie to na dobre.
Tylko... jak to zrobić skoro David chce ją dla siebie?
~*~
To by było na tyle w tym rozdziale.
Jest dłuższy i mam nadzieję, że Wam się spodoba. ; )
Liczę na Wasze opinie.
Jest dłuższy i mam nadzieję, że Wam się spodoba. ; )
Liczę na Wasze opinie.
Zapraszam Was na swojego ask'a. Jeśli macie do mnie jakieś pytania możecie je tam zadać i na pewno uzyskacie odpowiedź:
ask.fm
Zapraszam także na swojego twittera, które zaczęłam na nowo używać. Mogę Was tam informować o nowych rozdziałach, jeśli będziecie chcieli:
twitter.com
Pozdrawiam serdecznie :*
Olla.
Olla.
Twoje opowiadania są wzruszające , interesujące i również wręcz perfekcyjne pod względem ortografii i interpunkcji . Uwielbiam .
OdpowiedzUsuńJak zawsze swietny :)
OdpowiedzUsuńPisz dalej czekam na nastepny rozdział :)
Swietny rozdzial , masz talent dziewczyno ... pisz dalej czekam nn :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam cię i twoje opowiadania ;)
OdpowiedzUsuń@justinexien
becauseofyou-jb.blogspot.com