piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 11


- Znowu dała Ci popalić? (...)
- Zabiję ją. Przysięgam.


Już dwa dni po tym jak rozmawiała z ojcem zadzwonił do niej. Była nieco zajęta, więc Pan Gomez przeszedł od razu do rzeczy.
- Masz tę sprawę.
- Dziękuję tato. -odetchnęła z ulgą wiedząc, że jej samej zajęłoby to więcej czasu. - Musisz jeszcze załatwić to, aby sprawa nie została nagłośniona. Nikt na razie nie może wiedzieć, że sprawa jest na nowo prowadzona, a tym bardziej nikt nie może się dowiedzieć, że to ja ją przejęłam. Rozumiesz?
- Tak, ale wyślę Ci kogoś do pomocy, hm? Martwię się o Ciebie.
- Nie chcę tu nikogo widzieć, bo to pokrzyżuje moje plany. Muszę tu być sama i dbać tylko o siebie, a nie martwić się także o partnera.
- Dlaczego jesteś tak uparta?
- Mam to po Tobie tato. Muszę kończyć.Zadzwonię później, żeby porozmawiać z Melody. Do usłyszenia. -nie zdążył jej odpowiedzieć, bo rozłączyła połączenie widząc Dejva zmierzającego ku niej. Pocałował jej dłoń na co się uśmiechnęła i wspólnie weszli do restauracji, aby zjeść obiad.
Spędzili czas na przyjemnej rozmowie, a gdy zapytał o pracę wcisnęła mu tę samą bajeczkę co Justinowi, a On tak jak szatyn uwierzył we wszystko co do niego mówiła.
- A więc, póki co jesteś bezrobotna?
- Tak. Mam zamiar zostać tu na dłużej, więc chyba zacznę się rozglądać niedługo za czymś. -uśmiechnęła się, a On to odwzajemnił.
- Jeśli tylko chcesz to dam Ci posadę w swoim klubie. Na pewno przyda się tam dodatkowa para rąk.
- Naprawdę? Ale... czym miałabym się tam zajmować?
- A co interesuje Cię najbardziej? -zapytał, a Ona natychmiast zaczęła zastanawiać się, która posada umożliwi jej wgląd w jego prywatne rzeczy. Chciała przeszukać każde pomieszczenie, byleby coś na niego znaleźć.
- Mogłabym zająć się Twoimi fakturami i magazynem. Sprawdzałabym czy towar się zgadza i tego typu rzeczy.
- Nie ma sprawy.
- Jutro dostarczę Ci swoje CV.
- Nie potrzebuję go Sell. Masz tę pracę. Możesz zacząć nawet od jutra od 8:00. -uśmiechnął się ujmując jej dłoń. Odwzajemniła jego uśmiech. Reszta czasu minęła im na dalszej rozmowie. W ten sposób spędzili ponad dwie godziny, a później się rozdzielili.

Szedł właśnie jedną z ulic Barcelony, gdy dostrzegł Selene całującą policzek Dejva, a następnie usłyszał jej głos: - Dziękuję Ci za wszystko. Widzimy się jutro o 8. -odparła radośnie na pożegnanie. Mężczyzna wsiadł w samochód i odjechał, a Ona szła właśnie w kierunku szatyna, którego nie widziała, bo był skryty. Poczuła silne szarpnięcie i została wciągnięta w jakiś ciemny zaułek. Chciała krzyknąć, ale zakrył jej usta dłonią.
- Nie krzycz, to ja. -usłyszała i natychmiast się uspokoiła. Wiedziała, że nic jej nie grozi, nie wiedziała tylko dlaczego szatyn się tak zachował.
- Co Ty tu robisz?! -warknęła, gdy dał jej odetchnąć i się od niej odsunął.
- Pytanie co Ty tu robisz z Dejvem?! Kiedy w końcu zrozumiesz, że to nie typ dla Ciebie! -uniósł się zdenerwowany.
- Przestań mnie w końcu pouczać! Jeśli nie On to kto? Może Ty?! -zaśmiała się.
- Na pewno byłbym dla Ciebie lepszy niż On! -przyparł ją do muru i spojrzał jej w oczy. Widział w nich złość, ale też coś jeszcze, jednak nie potrafił tego rozszyfrować. Zaczęła szybciej oddychać, a On będąc tak blisko czuł każde uniesienie jej klatki piersiowej. Oddychał równo z nią. Czuł, że za chwilę wybuchnie. Oparł swoje czoło o jej i wyszeptał: - nie rozumiesz, że jesteś w niebezpieczeństwie Sell?
- Z Twojej strony mi ono grozi czy jego? Bo jak na razie to Ty zachowujesz się jak...
- Mówię o Dejvie. Grozi Ci niebezpieczeństwo z jego strony. Zrozum to w końcu.
- To Ty zrozum, że jeśli się w końcu ode mnie nie odczepisz to będzie Ci groziło niebezpieczeństwo z mojej strony. Jasne? -syknęła wściekła.
- Chcę to zobaczyć w takim razie. Nie jesteś w stanie zrobić mi krzywdy. Nie mi Skarbie.
- Wielu rzeczy o mnie nie wiesz, więc lepiej uważaj Bieber, bo nie ręczę za siebie-odepchnęła go z taką siłą, że zaskoczyło to zarówno ją samą jak i jego. - Mam Cię po dziurki w nosie!
- Więc wyjedź stąd jak najszybciej! Gdzie do cholery widzisz problem? Barcelona to nie Twoje miejsce!
- Nigdzie się stąd nie wybieram, pogódź się z tym. Czuję się tu jak w domu.
- Twój dom jest w Waszyngtonie! -warknął wściekły, a Ona zaczęła się śmiać tak głośno, że podszedł bliżej, aby ją uciszyć. Zdziwiło go to co zrobiła, a mianowicie rękę, którą chciał zakryć jej usta wykręciła mu do tyłu, a z ust szatyna wydobył się jęk bólu. Uklęknął, a Ona nachyliła się nad nim i szepnęła do ucha:
- Nie zadzieraj ze mną. Tamtej Seleny już nie ma, a ta nowa nie pozwoli sobie rozkazywać. Zrozum w końcu, że Selena jaką znałeś umarła już dawno. -puściła jego ramię i z gracją wymaszerowała z zaułka.
- Niech Cię wszyscy diabli Gomez! -krzyknął na koniec i usłyszał jej melodyjny śmiech.
Przeklinał ją w duchu, a także coraz bardziej zaczynał wierzyć w to, że stara Selena faktycznie zniknęła na dobre. Ta Selena nie była tak miła, uprzejma, pełna życzliwości i miłości jak wtedy, gdy ją poznał - ponad sześć lat temu. Metamorfoza jaką przeszła, ani trochę mu się nie podobała.
Brzydził się nią.

Wszedł do domu trzaskając drzwiami z całej siły jaką w sobie miał. Przeszedł do kuchni i z lodówki wyjął butelkę zimnego piwa. Otworzył ją i wypił całą szyjkę jednym haustem. Odstawił butelkę z hukiem i zaklął pod nosem.
- Co się z Tobą dzieje? -usłyszał głos Melanie. Spojrzał na nią, a Ona podeszła bliżej Usiadła naprzeciw niego.
- Nie teraz Mel.
- Mogę Ci pomóc. -odparła z uśmiechem, a On przyjrzał jej się uważnie i po prostu zaufał.
- Chodzi o Sell. Widziałem ja dzisiaj z Dejvem. Nie wiem już co robić Mell...
- Może się z nią spotkam i spróbuję ją jakoś do niego zniechęcić?
- Byłbym Ci naprawdę wdzięczny Melanie.
- Nie ma sprawy. Możesz mi tylko coś wyjaśnić?
- No jasne.
- Ona jest brunetką, a Ty odkąd Cię znam zawsze zadawałeś się z blondynkami... Myślałam, że brunetki nie są w Twoim typie...
- Musiałbym Ci wyjaśnić całą sprawę od samego początku, a nie chcę... 
- Rozumiem. Gdybyś jednak chciał pogadać to jestem. -uśmiechnęła się, a On z wyrazem wdzięczności odwzajemnił jej uśmiech.

Weszła do domu i od razu skierowała się do swojego gabinetu. Usiadła przy biurku i po raz kolejny zajrzała do pudła z dowodami. Wzięła do ręki sukienkę i patrzyła na nią przez dłuższą chwilę, a w końcu wpadła na pewien pomysł. Zajrzała do akt sprawy i odszukała w nich nazwisko ciotki Davida, która rzekomo dostała sukienkę w prezencie.
Wpisała jej dane w swoim komputerze i natychmiast wyskoczyły jej dane osoby poszukiwanej.
- A więc czeka mnie wycieczka do Włoch... -powiedziała sama do siebie, a w następnej chwili usłyszała dźwięk swojego telefonu. Odebrała, gdy tylko go znalazła pod stertą papierów.
- Słucham?
- Cześć Sell, to ja - Melanie. Chciałam tylko zapytać czy nie masz może przypadkiem ochoty wyskoczyć na miasto?
- Uhm.. czemu nie? O której?
- Może koło 20?
- Dobrze. Spotkajmy się w klubie "Destino"
- Dobrze, do zobaczenia.
Brunetka się rozłączyła i zajęła swoimi sprawami. Około 16 wybrała się na małe zakupy do sklepu spożywczego, a gdy z niego wychodziła spotkała Jeremiego. Porozmawiali przez krótką chwilę z racji tego, że dziewczyna się spieszyła i nie chciała tracić czasu. Jerr zdążył jednak przyjrzeć jej się uważnie i dostrzegł na jej twarzy zmęczenie. Poza tym była też blada, nie wyglądała po prostu najlepiej i zaczynał się o nią martwić, jednak nie wspomniał o swoich obawach nawet słowem, bo wiedział, że i tak powie, że wszystko jest w porządku i nic jej nie jest. Czekał na odpowiedni moment, który nastanie na pewno.

Wróciła do domu i po rozpakowaniu zakupów udała się do łazienki na dole, gdzie przygotowała sobie gorącą kąpiel. Dolała ulubionego olejku i w ten oto sposób spędziła ponad godzinę w łazience relaksując się. Gdy spojrzała na zegarek była godzina: 18:47, choć miała sporo czasu to postanowiła powoli zacząć się przygotowywać do wyjścia. Równo godzinę później była gotowa, więc usiadła przed laptopem i weszła na stronę linii lotniczych, gdzie zamówiła bilet do Włoch, a następnie taksówką skierowała się pod klub. Spóźniła się pięć minut, ale Melanie w tym samym czasie wysiadała z taksówki. Przywitały się i wspólnie weszły do klubu kierując się natychmiast do baru. Biorąc w dłonie swoje drinki przesiadły się do osobnego stolika i zaczęły rozmawiać.
- Mam nadzieję, że nie będzie Ci przeszkadzało, że dołączy do nas Jeremy. Spotkałam go i...
- Spokojnie. -zaśmiała się blondynka widząc zmieszaną minę koleżanki. - Mam tylko nadzieję, że wiesz, że będzie z nim też Justin. Zawsze przychodzą tu razem.
- No tak. Zdaję sobie z tego sprawę, ale nie zamierzam przez niego rezygnować z przyjemności. -uśmiechnęła się szczerze do dziewczyny, która dziś wieczór była jej towarzystwem. Zaczynała ją naprawdę lubić.
- Chodźmy tańczyć.

- Co tam się dzieje? -zapytał szatyn Jeremiego widząc spory tłum na parkiecie.
- Nie wiem. Sprawdźmy.
- Przecisnęli się przez tłum i ujrzeli radosną Selenę tańczącą z jakimś mężczyzną, których otaczał krąg ludzi wpatrujących się w nich jak w obrazek. Tańczyli salsę i wyglądali na naprawdę sobą oczarowanych. Zerkali sobie w oczy przy każdej możliwej okazji.
Obserwował brunetkę dopóki muzyka się nie zmieniła, jednak, gdy wszyscy bili brawo On miał ochotę rzucić się na mężczyznę, który obejmował młodą kobietę. Tłum zaczął się rozchodzić, a Ona wraz z Melanie wróciła do stolika. Po chwili dołączyli do niech Jeremy i Justin. Jerr przywitał się z obiema kobietami, a Justin od razu usiadł nie patrząc ani na jedną, ani na drugą. Był wściekły.
Brunetka dostrzegła Davida niedaleko baru, wiec zerwała się z miejsca i do niego podeszła powodując tym samym jeszcze większą złość u szatyna.
- Witaj ponownie -przywitała się radośnie. Odwrócił się do niej z uśmiechem i ucałował jej dłoń.
- Piękna jak zawsze. Widziałem Twój taniec. Masz cudowne ruchy. -przejechał wzrokiem po jej sylwetce i z powrotem powrócił do jej twarzy. Czuła jak przeszywa ją wzrokiem.
- Nie zauważyłam Cię tu wcześniej.
- Byłem w biurze. Mam tu kamery, więc obejrzałem Cię na górze. Dobrze się bawisz?
- Tak. Masz świetny klub.
- Cieszę się, że Ci się podoba, ale teraz wybacz, ale obowiązki mnie wzywają. Miłego wieczoru Skarbie. -musnął jej policzek, a Ona z udawanym uśmiechem wróciła do stolika wcześniej zamawiając kolejnego drinka.
Nie było przy stoliku Melanie i Jeremiego, a Justin zdążył sprowadzić jakąś panienkę. Wywróciła oczyma ze śmiechem i obrzydzeniem patrząc na ich poczynania. Postanowiła zepsuć im zabawę.
- Ej lala. -poczekała aż oboje na nią spojrzą. - Jak chcecie się bzykać to idźcie chociaż do toalety, a nie jęczysz przy wszystkich. To klub z muzyką, a nie burdel. -powiedziała z uśmiechem, a dziewczyna patrzyła na nią z szeroko otwartymi oczyma.
- Jak śmiesz... -zaczęła, ale brunetka natychmiast jej przerwała.
- Jak śmiem? Siedzisz przy moim stoliku kochana, więc albo się stąd zabierajcie oboje, albo trochę zwolnijcie.
- Zazdrosna? -szatyn uniósł brwi z cwanym uśmiechem na twarzy, a brunetka w głos się roześmiała.
- Zazdrosna? Nie. Nie jestem zazdrosna. Jestem natomiast pewna, że nawet nie pamiętasz jej imienia. -odparła wzrokiem wskazując na blondynkę, która siedziała na jego kolanach. Popijała drinka zadowolona sama z siebie, gdy dziewczyna spojrzała na niego wyczekująco. Kiedy szatyn nie wypowiedział jej imienia oburzona wstała i po chwili zniknęła w tłumie. Brunetka zaczęła się śmiać i udała się w stronę toalet, ruszył za nią wściekły jak chyba jeszcze nigdy.
- Co Ty do cholery wyprawiasz?! -wrzasnął za nią, ale odpowiedział mu jedynie jej śmiech po czym zniknęła za drzwiami toalety. Nie zastanawiając się ani chwili wtargnął tam za nią i kazał wszystkim opuścić pomieszczenie.
Odezwała się jako pierwsza, gdy wszystkie dziewczyny zdążyły wyjść:
- Nie sądziłam, że masz tak zły gust Justin. -spojrzała na niego w lustrze myjąc dłonie. Widziała wściekłość w jego oczach jak i na twarzy. - Jesteś zły, że ją spławiłam? -zaśmiała mu się w twarz, gdy już się do niego obróciła.
- W co Ty do cholery grasz Gomez?!
- Ja? W nic. Sądzę, że stać Cię na coś lepszego niż ten plastik, który przed chwilką siedział Ci na kolanach. Tyle. Chyba, że... Twój gust naprawdę tak bardzo się zgorszył. Jeśli tak to mogę Ci ją przyprowadzić z powrotem. -już chciała iść w stronę drzwi, gdy odezwał się na nowo, zatrzymując ją swoimi słowami.
- Zły gust miałem, gdy zadałem się z Tobą. -odparł wściekle wcale tak nie myśląc. Przez chwilę na jej twarzy pojawił się grymas, ale zaraz potem uśmiechnęła się uwodzicielsko podchodząc do niego.
- Jesteś pewny? -była tak blisko niego, że czuła jak oddycha. - Naprawdę sądzisz, że byłam Twoim błędem? -potarła kciukiem jego policzek, a On spojrzał w jej oczy próbując cokolwiek z nich odczytać, jednak nie był w stanie tego zrobić, bo co kilka sekund znajdował w nich coś nowego. Jej oczy okryte były tajemnicą. - Zapomniałeś o namiętności? -zapytała szeptem przygryzając delikatnie płatek jego ucha. Kiedy nie odpowiadał chciała się od niego odsunąć, ale On  chwycił ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie obejmując w talii. Ułożyła dłonie na jego piersi i spojrzała w czekoladowe tęczówki Justina, które wędrowały od jej oczu do ust. Przygryzła delikatnie wargę i wspięła się na palce, aby znaleźć się na jego wysokości. - Wiem, że tego chcesz Justin... -wyszeptała w jego wargi, które On złączył natychmiast, nie wytrzymując jej manipulacji. Miażdżył jej usta, ale nie miała nic przeciw temu. Był zachłanny i chciał więcej i więcej. Z sekundy na sekundę poddawali się przyjemności coraz bardziej, a gdy zabrakło im tchu oparł swoje czoło o jej i próbował uspokoić oddech. Brunetka miała to już za sobą. - Widzisz? -zaczęła, a On spojrzał na nią pytająco. Kontynuowała swą tyradę: - Nadal masz zły gust, bo zadałeś się ze mną Bieber. I.. chyba nie było Ci źle, prawda? -zaśmiała się, a On szerzej otworzył oczy i zabrał ręce z jej ciała. Nie wierzył w to co słyszał.
- Więc, zrobiłaś to, bo chciała...
- Tak. -zakończyła jego zdanie krótką odpowiedzią. - Chyba nie sądziłeś, że tak po prostu bym Cię pocałowała? - spojrzała na niego uważnie. - Oh! Sądziłeś? No cóż, przykro mi. Mówiłam już, że nic nas nie łączy.
Wyszła z łazienki i skierowała się do stolika przy którym siedzieli uśmiechnięci Jerr i Melanie.
- Będę się zbierać. Jutro o siódmej muszę wstać, a Wam życzę miłej zabawy. -ucałowała policzki przyjaciół i wyszła z klubu zadowolona z siebie.
Chwilę po tym jak opuściła klub do stolika podszedł wściekły Justin. Para spojrzała na niego zdziwiona.
- Znowu dała Ci popalić? -zapytał Jeremy współczując mu.
- Zabiję ją. Przysięgam. -odparł i dokończył jednym haustem swojego drinka.
- Miłość... -powiedziała wesoło Melanie, a On zmierzył ją wzrokiem.

~*~
Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale nie miałam czasu przepisać nawet gotowego już rozdziału. Mam ich napisanych kilkanaście, ale uwierzcie mi na słowo nie mam ostatnio na nic czasu i to zaczyna mnie dobijać.
Jeszcze raz Was przepraszam.

Pozdrawiam serdecznie :*
Olla.

10 komentarzy:

  1. mam nadzieje ,że się chociaż trochę pogodzą ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne , mam nadzieje , że następny dodasz prędzej :D czekam :))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny! kocham Twój blog.

    OdpowiedzUsuń
  4. Proszę dodaj rozdział...cuudowny

    OdpowiedzUsuń
  5. Najlepszy blog...czekam na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  6. dalej dalej poprosze

    OdpowiedzUsuń
  7. Dopiero co natrafiłam na Twojego bloga jest cudowny i chętnie będe tutaj zaglądać

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju jaki fajny rozdział...

    OdpowiedzUsuń
  9. O Tak! Masz talent

    OdpowiedzUsuń
  10. czekam z niecierpliwością na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń