wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 9

 Litości?! Ja po prostu boję się o Ciebie i przestań powtarzać, że sobie poradzisz, bo to gówno prawda!


Wysiadła z taksówki, złapała za rączkę swojej walizki, którą uprzejmy kierowca pomógł jej wyjąć z bagażnika, po czym przeszła ścieżką do domu. Wspięła się po trzech schodkach i zaczęła szukać kluczy w torebce.
          - Dobrze widzieć Cię całą i zdrową. -usłyszała i aż podskoczyła ze strachu. Było ciemno, więc nikogo nie zauważyła, dopiero, gdy wstał z ławki na werandzie i podszedł bliżej mogła go dostrzec. Otworzyła jednak drzwi od domu i weszła do środka nie patrząc nawet na niego.
Wszedł za nią i widząc jak mocuje się z walizką na schodach wziął ją od niej i udał się za nią. Wszedł jak przypuszczał do jej sypialni, gdzie obok komody postawił walizkę.
          - Co tu robisz? -zapytała nawet na chwilę nie zaprzestając swoim czynnościom.
          - Chciałbym porozmawiać.
          - Wybacz, ale jestem zmęczona. Chcę się wykąpać i iść spać. Wróć jutro. -powiedziała i weszła do łazienki. Stał patrząc na drzwi, za którymi przed chwilą zniknęła. Nigdy jeszcze nikt go tak nie zlekceważył. Ludzie bali się zrobić coś podobnego, a On nie zamierzał pozwalać na takie traktowanie, nawet jej. Usiadł na jej łóżku i postanowił na nią poczekać, żeby porozmawiać, a gdy coś sobie postanawia tak właśnie się dzieje. Nie zamierzał odpuszczać. Zamierzał dać jej jasno do zrozumienia, że ma wyjechać.
Siedział i czekał. Po jakimś czasie usłyszał jak woda ucichła, co oznaczało, że zakończyła prysznic i za chwilę wróci do sypialni.
W czasie czekania zdążył rozejrzeć się po pokoju. Był urządzony w jej stylu, ale brakowało w nim pamiątek w postaci chociażby zdjęć. Nie miała żadnego, co go zdziwiło, bo w pokoju w swoim domu rodzinnym miała ich mnóstwo. Były to zdjęcia rodzinne, z przyjaciółmi, a także ich wspólne zdjęcie, które według niego stało na honorowym miejscu. Uśmiechnął się na wspomnienie starych czasów, a z zamyśleń wyrwał go jej melodyjny jak zawsze głos.
          - Co tu jeszcze robisz? -zapytała zdziwiona jego widokiem. Położyła się do łóżka. - Wiesz gdzie są drzwi, więc zabierz stąd swój tyłek i wyjdź. -powiedziała naturalnym głosem gasząc lampkę nocną, która dawała jedyne oświetlenie w pokoju. Spojrzał na jej drobną osobę lekko zszokowany, ale odparł zdecydowanym głosem:
          - Nie wyjdę stąd dopóki nie porozmawiamy.
          - Nie mam już dziś na nic ochoty, ani sił. Zrozum to i daj mi odpocząć.
          - Nie lekceważ mnie Sell. Musimy pogadać i to jeszcze dziś.
          - Jesteś nie do zniesienia Bieber! -uniosła głos po czym zapalając na nowo lampkę wstała z łóżka i udała się na dół do kuchni, gdzie nalała sobie szklankę wody. Udał się za nią i stojąc w rogu zapytał:
          - Dlaczego spotkałaś się z Dejvem przed wyjazdem, a na dodatek na drugi dzień wyjechałaś nikomu nie dając o tym znać? Możesz mi to wytłumaczyć?
Patrzył prosto w jej ciemne tęczówki, gdy zaczęła się śmiać. Zdziwiła go ta reakcja, czego wcale nie ukrywał. Był naprawdę zaskoczony tym jak się zachowuje.
          - Nie mogę. Jesteś ostatnią osobą przed którą miałabym się tłumaczyć Justin, a jeśli to wszystko to znikaj. -odparła, gdy już się uspokoiła. Wskazała na drzwi, ale On wcale nie zamierzał wychodzić. Patrzył na nią i nie wierzył w to, że przed oczami stoi dziewczyna, którą znał, a teraz ma wrażenie, że nie zna jej wcale. W tej Selenie - pięknej i ponętnej kobiecie nie było, ani krzty starej - pięknej i dobrej dziewczyny, którą znał, za którą tęsknił i którą pamiętał do dziś.
          - Kiedy stałaś się taka... -nie wiedział do końca jak ubrać w słowa to co chciał powiedzieć dlatego też urwał zdanie w połowie. Oparła dłonie o blat stając tyłem do niego, gdy się do niej zbliżył.
          - Wtedy kiedy ode mnie odszedłeś Justin. -nie chciała mówić mu prawdy, ale słowa same cisnęły jej się na usta, a dla niego były one jak grom z jasnego nieba. Podszedł jeszcze bliżej, ale choć wyciągnął dłoń, aby jej dotknąć nie odważył się na to. Nigdy nie chciał jej tak bardzo ranić. Nigdy. Jej cierpienie było ostatnią rzeczą jakiej pragnął.
          - Sell... -zaczął choć nie był pewny tego co chciał jej powiedzieć. Ona jednak szybko mu przerwała:
          - Nie Justin... Nie chcę z Tobą rozmawiać. Wyjdź.
          - Po co tu przyjechałaś? -zapytał, a Ona spojrzała na niego rozdrażniona, lecz odparła spokojnie:
          - Już mówiłam. Nie lubię się powtarzać. Czy coś jeszcze? Chcę iść spać, więc...
          - Chcę, żebyś stąd wyjechała i to jak najszybciej. -odparł nie owijając w bawełnę. Zaczęła się śmiać, gdy tylko to usłyszała. Nie sądziła, że kiedykolwiek usłyszy coś takiego z jego ust. - Ja nie żartuję Sell. -dodał widząc jej rozbawienie.
          - Więc teraz posłuchaj mnie uważnie, bo ja też nie żartuję. Nigdzie się stąd nie wybieram. Dobrze mi tu, a jeśli to wszystko to naprawdę idź już sobie. -sztucznie się uśmiechnęła i go wyminęła chcąc skierować się na piętro do sypialni, ale poczuła silne szarpnięcie i została przygwożdżona do ściany. Nie mogła się ruszyć, gdyż jego dłonie znajdowały się po obu stronach jej głowy, a jego ciało przylegało do niej tak mocno jak tylko było to możliwe. Jej dłonie znajdowały się na jego piersi przez co czuła przyspieszony rytm jego serca. Patrzył wprost w jej ciemne tęczówki. Chciał coś z nich wyczytać. Cokolwiek, ale patrzyła na niego z taką odwagą, że nic innego w nich nie znalazł.
          - Nie rozumiesz, że grozi Ci niebezpieczeństwo księżniczko? -odgarnął kosmyk włosów, który opadł jej na policzek. Poczuł jak się wzdrygnęła na ten dotyk. Obróciła twarz w bok uciekając od jego spojrzenia.
          - Nie większe niż z Tobą Bieber. Wypuść mnie. -czuła jak wzrasta w niej złość, a On mógł się o tym przekonać po tonie jej głosu.
          - Mówiłaś, że potrafisz o siebie zadbać, więc uwolnij się sama. -odparł z przekąsem i cwanym uśmieszkiem na twarzy. Wściekłość, która widoczna była w jej oczach była nie do opisania. Uśmiechnął się jeszcze bardziej.
          - Ugh! -warknęła. - Justin... -jęknęła zmęczona i wyczerpana z sił próbując się wyswobodzić z jego uścisku. Pozycja w jakiej się znajdowała nie była dla niej, ani trochę korzystna.
Ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów i właśnie to niepokoiło ją najbardziej, gdy zauważyła, że szatyn patrzy w jej oczy, a następnie kieruje  wzrok na jej wargi. Jego twarz zbliżała się do niej z sekundy na sekundę coraz bardziej. - Just... nie dokończyła.
Usłyszał jej głos, który przeszedł w szept. Pocałował ją.
Zamknął jej usta kładąc na nich swoje wargi, które tak jak kiedyś, idealnie do siebie pasowały mimo upływu lat. Całował delikatnie już po chwili pragnąc więcej i więcej. Przesunął językiem po jej dolnej wardze prosząc o dostęp do wnętrza. Nieumyślnie, delikatnie rozchyliła wargi, a On wtargnął językiem do środka i zaczął pieścić jej podniebienie. Jęknęła cicho w jego usta, a On się uśmiechnął przez pocałunek.
Brakowało im tchu i w tym właśnie czasie brunetka wyrwała się z objęć chłopaka. Ogarnęła szybko umysłem to co się właśnie przed chwilą wydarzyło i skarciła samą siebie w myślach za tę sytuację.
          - No i proszę! -zaczęła tryumfalnie. - Sam pomogłeś mi się wydostać z pułapki, w którą mnie zapędziłeś. -zaśmiała się, a On patrzył na nią nie dowierzając w to co się dzieje.
          - Więc dla Ciebie to...
          - Tak! -uniosła delikatnie głos, a zaraz potem wróciła do naturalnej barwy. - Myślałeś, że ten pocałunek coś znaczył? -zaśmiała się patrząc wprost na niego. Uspokoiła się po krótkiej chwili i kontynuowała swoją tyradę: - Wbij sobie do głowy Bieber, że ani Ty, ani Twoje pocałunki nic dla mnie nie znaczą. Jasne?
          - Kłamiesz. Przykro mi, że nasze rozstanie tak źle na Ciebie wpłynęło i teraz musisz udawać i kłamać.
          - Udawać? Nie Justin. -powiedziała to tak spokojnie, że powoli zaczynał wierzyć w jej słowa, mimo, że wcale tego nie chciał. - Ja już nie udaję. uczucie, którym Cię darzyłam wypaliło się już dawno. Zniszczyłeś wszystko to co było we mnie najlepsze. Wiem jednak, że spotkam jeszcze mężczyznę, przed którym się otworzę, tak jak kiedyś przed Tobą, ale tym mężczyzną na pewno nie będziesz Ty Justin. Darujmy sobie te spotkania. Nie wchodźmy sobie po prostu w drogę i unikajmy siebie tak jak robiliśmy to przez ostatnich pięć lat, hm?
Patrzył na nią smutnym wzrokiem, którego Ona nie rozumiała. Powiedziała prawdę, którą On przecież znał. Słuchał jej słów, ale za nic w świecie nie chciał w nie wierzyć. Nie rozumiał swojego zachowania. - Czy ten układ Ci pasuje? -zapytała.
          - Nie. Chcę żebyś wyjechała z Barcelony, wtedy nie będzie najmniejszego problemu z unikaniem siebie nawzajem. Wracaj do domu i więcej się tu nie zjawiaj. -warknął wściekły. Przeraził ją ton jego głosu. Nie rozumiała o co mu chodziło dlatego spojrzała na niego pytająco. Dlaczego tak bardzo chciał, żeby przestała spotykać się z Davidem? Czyżby wiedział o Mandy i bał się, że to samo może spotkać także ją? Nie, to przecież niemożliwe.
          - Zupełnie Cię nie rozumiem Justin. Co takiego może mi się tu stać?
          - Nie znasz Dejva i lepiej żebyś go nie poznawała.
          - To całkiem miły człowiek. Zrobił na mnie dobre wrażenie i...
          - Zgłupiałaś Gomez czy co?! -zapytał wściekły łapiąc ją za ramię i nią potrząsając. Dostrzegł strach w jej oczach, więc opanował emocje i ją puścił. Zrobił kilka kroków przecierając twarz dłonią i powrócił na swoje wcześniejsze miejsce. Chciał się odezwać, ale go uprzedziła:
          - Nie zgłupiałam. Mam prawo spotykać się z kim chcę i to nie jest Twoja sprawa!
          - To jest moja sprawa, jeśli wystawiasz się na pewno śmierć! Wyjedź stąd do cholery i więcej tu nie wracaj! -był tak wzburzony jak chyba jeszcze nigdy nie był. Ta kobieta doprowadzała go do istnego szału i według niego robiła to naprawdę nieumyślnie. Nie wiedział przecież kim jest i co wie. Uspokoił się nieco i odezwał ponownie: - Dasz mi wtedy odetchnąć i nie będę musiał ganiać za Tobą jak skończony idiota i pilnować czy nic Ci nie jest.
          - Nie prosiłam Cię o nic do jasnej cholery! Nie potrzebuję Twojej litości, ani pomocy, rozumiesz?!
          - Litości?! Ja po prostu boję się o Ciebie i przestań powtarzać, że sobie poradzisz, bo to gówno prawda! Jesteś naiwna tak jak...
          - Jak kto?! -obojgu puściły nerwy. Nie potrafili mówić normalnie, nie potrafili patrzeć na siebie bez złości. Byli wściekli na siebie nawzajem. - Jak te wszystkie dziwki, które sprowadzasz na noc do domu?! -wykrzyczała ze łzami w oczach, a On oprzytomniał dopiero wtedy.
          - Nie... prze...
          - Jestem całkowicie inna niż One, rozumiesz?! Nic o mnie nie wiesz! Wynoś się z mojego domu i więcej się tu nie pokazuj!
Otworzyła drzwi, ale On nadal stał w miejscu i jej się przyglądał. Jeszcze nigdy nie widział jej w takim stanie. Nigdy jeszcze nie była przy nim tak rozjuszona i poruszona. Kiedyś nawet, gdy była naprawdę zła potrafiła utrzymać swoje nerwy i wściekłość na wodzy, dziś nie wytrzymała i to On był tego przyczyną.
Chciał ją przeprosić. Powiedzieć jej wszystko. Dosłownie wszystko.
Wściekła się jeszcze bardziej, gdy nie wychodził i sama wypchnęła go ze swojego domu zatrzaskując za nim drzwi. Wbiegła schodami na górę, gdzie usiadła na łóżku i przymknęła powieki, aby nie pozwolić łzom płynąć.
Była zła na siebie, że pozwoliła mu tak szybko wyprowadzić się z równowagi. Teraz jednak nic już nie mogła z tym zrobić.
Nim odszedł spod jej domu jeszcze raz spojrzał w okno jej sypialni.
          - Jesteś idiotą Bieber! -warknął sam na siebie i kopnął w doniczkę obok drzwi co dało mu jedynie ból nogi, nic więcej. Podążył do siebie.
Kiedy wszedł do swojego domu udał się do salonu, gdzie z szafki wziął whiskey i nalał do szklanki uprzednio wrzucając do niej kilka kostek lodu. Wypił zawartość w tempie natychmiastowym zupełnie tak jak później cała butelkę.
          - Co narobiłeś? -zapytał bełkocząc pod nosem. Zaczął się śmiać, a chwilę po tym smacznie spał na kanapie w salonie.


Obudziły go promienie słoneczne. Jęknął i przetarł oczy obracając się na bok. Usłyszał śmiech Melanie co go zdziwiło, bo od dawna nie zjawiała się w jego domu.
          - Jak widać ta laska ma więcej rozumu niż cała Barcelona. -zaśmiała się ponownie.
          - Zamknij się. -warknął wstając i patrząc na nią złowrogo. Blondynka jednak wytrzymała jego spojrzenie czego się po niej nie spodziewał. Jerr przyglądał się całemu zajściu i był naprawdę zadowolony z tego, że blondynka również zmądrzała. Szkoda, że po fakcie, ale ważne, że tak się stało.
          - W końcu ktoś utarł Ci nosa Bieber. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym ją poznać. -podeszła bliżej niego z uśmiechem i odgarnęła kosmyk włosów, który opadał mu na czoło. Odrzucił jej rękę z taką siłą, że aż się zachwiała. Jeremy pomógł jej złapać ponownie równowagę. Szatyn po raz kolejny usłyszał jej śmiech.
Zastanawiał się dlaczego tak bardzo się nad nim znęcała, ale chyba znał odpowiedź. - Boli? -zapytała, ale On obrzucił ją jedynie wściekłym spojrzeniem i po raz kolejny warknął, aby się zamknęła. - Nie Justin. Należał Ci się porządny kopniak w dupę. Zasłużyłeś na to bardziej niż ktokolwiek inny.
          - Odpuść już Mel. -poprosił Jeremy łapiąc ją za rękę widząc minę szatyna. Posłuchała go i natychmiast się uspokoiła.
          - Rozumiem, że rozmowa nie przebiegła tak jak chciałeś. Co teraz zrobimy? -zapytał Jerr, a brunet spojrzał na przyjaciela wzruszając jedynie ramionami i z grymasem na twarzy przeszedł do kuchni.
          - Nie mam pojęcia Jerr. -odezwał się, gdy wypił szklankę wody. - Z tego co wczoraj wywnioskowałem Ona nie wyjedzie i nadal będzie spotykać się z Dejvem. -odstawił szklankę na blat z hukiem, a Melanie podskoczyła na ten dźwięk.
          - Cofam to co powiedziałam. -oboje spojrzeli na nią nie rozumiejąc o co chodzi blondynce. - Laska nie ma za grosz rozumu skoro spotyka się z Davidem. Wybrała gorsze zło niż Ty. -powiedziała patrząc na szatyna, a ten jedynie zmrużył oczy ostrzegawczo. - Nie patrz tak. Sam dobrze wiesz jaką masz opinię, ale Dejv? Nawet ja, gdybym miała wybierać ponownie wybrałabym Ciebie, bo przynajmniej miałabym pewność, że dożyję następnego dnia.
          - Łaskawa jesteś. -prychnął szatyn, a Jeremy się zaśmiał za co został zmrożony wzrokiem.
          - Jak zawsze dla Ciebie. -uśmiechnęła się puszczając mu oczko, czego szatyn nie uznał za złośliwość, więc to odwzajemnił.
          - Problem polega na tym, że Sell nie wie kim naprawdę jest Dejv i nie daje się namówić do tego, aby wyjechać. -odezwał się Jeremy, a cała uwaga Melanie skupiła się właśnie na nim. Przyglądała się obojgu na przemian.
          - Rozumiem. Mogę Wam pomóc. -spojrzeli zdziwieni najpierw na siebie, a później  na nią.
          - Jak? -zapytali wspólnie.
          - Jestem kobietą. Mamy swoje sztuczki.
Wyjaśniła im dokładnie po kolei cały plan, który w przeciągu chwili zrodził się w jej głowie, a Oni natychmiast na niego przystali stwierdzając, że to dobry plan.
          - Mel zaczekaj. -poprosił szatyn, gdy wraz z Jeremym zbierali się do wyjścia. Wróciła z powrotem na swoje poprzednie miejsce i spojrzała na niego pytająco. Jeremy oznajmił, że będzie czekał w samochodzie i wyszedł dając im możliwość do rozmowy. - Chciałbym Cię przeprosić Mel...
          - Daj spokój Justin. Jest okey, naprawdę. Popełniliśmy błąd, po którym ja oczekiwałam nie wiadomo czego, a przecież niczego mi nie obiecywałeś. To ja powinnam Cię przeprosić, bo zachowałam się nie fair wobec Ciebie i obiecuję, że to się więcej nie powtórzy. -odparła spokojnie, a Ona patrzył na nią naprawdę zdziwiony. - I zmień wyraz twarzy, bo ten naprawdę do Ciebie nie pasuje. -zaśmiała się, a On podszedł i po prostu ją przytulił. Nie spodziewała się tego dlatego też dopiero po chwili odwzajemniła uścisk.
          - Wybacz, musiałem. -powiedział, gdy już się od siebie odsunęli. Oboje zaczęli się śmiać.
          - Nic się nie stało. Jest okey między nami? -zapytała wyciągając ku niemu dłoń, którą On natychmiast uścisnął bez żadnego zastanowienie.
          - Tak. Cieszę się, że wróciłaś.

~*~

No i proszę mamy kolejny rozdział.
Cieszę się, że czytacie te moje wypociny i cieszę się, że doceniacie moją pracę. To dla mnie naprawdę ważne. ; )

Pozdrawiam serdecznie :*
Olla.

Ps. Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach proszę o pozostawienie tutaj swoich namiarów. (twitter, ask, e-mail)

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział :)
    Życzę weny !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. No jak zawsze świetny kochana :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze swietny :)
    Pisz dalej czekam na nastepny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział zarąbisty :) a co do informowanych bywam na tym blogu regularnie

    OdpowiedzUsuń