Będę na nią czekał pod jej domem.
Ostatni raz przejrzała się w lustrze i uśmiechnęła się sama do siebie pod nosem. Wyglądała seksownie, ale też z klasą. Cieszyła się, że uzyskała taki właśnie efekt.
Przeszła do przedpokoju, gdzie okryła ramiona skórzaną kurtką, a następnie wyszła z domu i skierowała się w wyznaczone miejsce. Kelnerka zaprowadziła ją do stolika. Ujrzała tam Dejva patrzącego w okno. Gdyby nie wiedziała jakim naprawdę jest mężczyzną to pomyślałaby o nim w samych superlatywach. Ona jednak wie, ale musi udawać, że wcale tak nie jest, jeśli chce się czegoś dowiedzieć.
- Dobry wieczór David. -odezwała się jako pierwsza wyrywając go tym samym z jego rozmyślań i skupiając całą jego uwagę na sobie. Spojrzał na nią i szeroko się uśmiechnął. Dostrzegła dziwny błysk w jego oku. Musiała mieć się na baczności. Ujął jej dłoń i złożył na niej delikatny pocałunek ledwo muskając jej gładką skórę. Przeszedł ją dreszcz obrzydzenia, ale nie dała po sobie niczego poznać. Uśmiechnęła sie co On odebrał jako dobry znak. Odsunął dla niej krzesło.
- Pozwoliłem sobie zamówić dla nas szampana.
- Kieruję. Wypiję wodę. Może być gazowana z bąbelkami, żebyś nie czuł się samotnie sącząc szampana. - odparła na co oboje się zaśmieli.
- Niech będzie. Czy teraz mogę już poznać Twoje imię? -zapytał spoglądając na nią. Jego wzrok ją przeszywał i poczuła się przez chwilę nieswojo.
- Selena.
-Wiedziałem, że musi być tak samo piękne jak i jego właścicielka. Cieszę się, że przyszłaś na to spotkanie.
- Chciałam Cię przeprosić za swoje wcześniejsze zachowanie. Traktowałam Cię chłodno, wybacz.
- Było minęło. Mam nadzieję, że zażegnamy dziś te niesnaki. -uśmiechnął się i przykrył jej drobną dłoń swoją dwa razy większą. początkowo chciała ją wyrwać, ale się opamiętała i jedynie sztucznie się do niego uśmiechnęła.
Mimo wszystko wieczór spędziła bardzo miło i sama się sobie dziwiła, ale nie dawała się zwieść pozorom. Wiedziała wystarczająco, aby trzymać się z dala od tego mężczyzny. Tak zrobiłaby każda inna kobieta, która posiada takie informacje jak Ona, ale Selena nie należała do tego typu kobiet. Obrała już cel i nie zamierzała z niego rezygnować, bo nie nazywa się Selena Gomez, jeśli go nie wypełni. Wiedziała, że naraża własne życie, ale sprawiedliwości musiało stać się zadość.
- Przepraszam, ale muszę się zbierać. Dziękuję za ten miły wieczór. -wyciągnęła w jego kierunku dłoń, którą On uścisnął.
- To ja dziękuję. Mam nadzieję, że spotkamy się niedługo.
- Jak tylko wrócę z Francji na pewno się odezwę, albo odwiedzę Twój klub.
- Będę czekał w takim razie.
Uśmiechnęła się po raz kolejny sztucznie, ale tak aby to wyglądało na uśmiech prawdziwy i uroczy. Rzuciła na koniec krótkie "Dobranoc" i wyszła z restauracji.
Zajechała pod dom równo o godzinie 22 i od razu zaczęła się pakować do podróży. Nie wiedziała ile czasu zajmie jej wyciąganie informacji od mężczyzny imieniem Joshua. Wiedziała o nim, że ma 26 lat i miał zeznawać w roli świadka. Niczego więcej nie udało jej się ustalić.
Kiedy była już spakowana na zegarze wybiła północ.Wzięła szybki prysznic i gdy tylko położyła gowę na wygodnej poduszce natychmiast odpłynęła.
Lot mimo, że nie należał do najdłuższych to Ona połowę tego czasu przespała. Z lotniska skierowała się do hotelu, w którym pokój wynajął jej ojciec, bo Ona nie miała już na to czasu. Weszła do środka i postanowiła, że jutro uda się pod wskazany adres, gdyż dzisiaj nie miała już na to sił. Nie rozumiała dlaczego brakuje jej sił skoro nic wyczerpującego nie robiła, ale wiedziała, że potrzebuje odpoczynku zarówno psychicznego jak i fizycznego. Jej mózg podczas spotkania musiał dobrze funkcjonować, aby mogła wyłapać najmniejszy szczegół z rozmowy. Wysłała jeszcze sms-a Jeremiemu, aby się nie martwił i udała się na spoczynek.
Obudził się wypoczęty, co ostatnimi czasy bardzo rzadko mu się zdarzało. Cieszyło go, że od zajścia w klubie, a dokładnie w toalecie Dejva brunetka więcej się tam nie pokazała. Miał nadzieję, że zrozumiała, że to nie przelewki. Chciał się z nią spotkać i postanowił sobie, że później ją odwiedzi.
Nie minęło dziesięć minut od jego zejścia na dół, a usłyszał dzwonek do drzwi. Poszedł je otworzyć i zobaczył za nimi Jeremiego. Uśmiechnął się i wpuścił go do środka.
- Musimy pogadać o Melanie. -powiedział natychmiast brunet bez owijania w bawełnę. Martwił się o dziewczynę, bo lubił z nią pracować i rozmawiać, a także spędzać z nią wspólnie czas, jednak od czasu, gdy Justin odstawił ją na bok blondynka zachowywała się zupełnie inaczej. Nie wychodziła wieczorami tylko siedziała w swoim pokoju, a On chciał jej pomóc, ale póki co nie wiedział na razie jak i dlatego zjawił się u szatyna. Spodziewał się, że to wszystko będzie miało taki właśnie koniec, a nie inny i nawet starał się przekonać Melanie, aby odpuścił, ale ta nie chciała. Nie dawała za wygraną, a w końcu wylądowali w jednym łóżku.
- A co z nią? -zapytał Justin zupełnie nie rozumiejąc o co może chodzić. Dziewczyna zmieniła do niego nastawienie, ale o niczym więcej nie wiedział.
- Chodzi o to, że Mel od czasu tego wszystkiego co między Wami zaszło zamknęła się w sobie. Nigdzie nie wychodzi, nie rozmawia nawet ze mną... Nic.
- A co ja mogę na to poradzić? Nie moja wina, że myślała, że wszystko dla niej rzucę. Jer Ona dobrze wiedziała jaki jestem i wiedziała też, że się nie zmienię.
- Wiem Justin, ale może mógłbyś z nią jakoś porozmawiać? Wytłumaczyć jej, że nie może się tak zachowywać?
- Dobra, ale niczego Ci nie obiecuję. nim to jednak zrobię muszę jeszcze spotkać się z Seleną. -mruknął, a Jer natychmiast zrobił się jakiś dziwny. Odwrócił wzrok co nie uszło uwadze szatyna. Znał go dobrych kilka lat i wiedział, że coś się stało. Nie wiedział jeszcze tylko co to było. Spojrzał na przyjaciela badawczo, a następnie zapytał: - Jer co jest? Coś jej się stało?
- Nie! Mam przynajmniej taką nadzieję.
- Słucham? O czym Ty mówisz? Jaką nadzieję?! -uniósł głos, a Jeremy westchnął i postanowił poinformować szatyna o tym co brunetka zrobiła.
- Obiecałem, że wczoraj o niczym Ci nie powiem, ale dziś już chyba mogę...
- Czego miałeś mi nie mówić?
- Sell poszła wczoraj na kolację z Dejvem.. -skrzywił usta w "półuśmiechu" i obserwował twarz szatyna, która nagle stała się napięta.
- Co kurwa?! -krzyknął tak głośno, że sam przeraził się swojego tonu głosu. - Jak to się z nim spotkała?! Jer!
- No spotkała się po prostu. Próbowałem wybić jej to z głowy, ale daremnie. Chciałem jej nawet towarzyszyć gdzieś niedaleko, ale się nie zgodziła. Sam zresztą wiesz jaka jest.
- Tak. Wiem. -odparł nieco spokojniej, ale zdenerwowany przeczesał swoje włosy palcami po czym głośno wypuścił powietrze z płuc. - Daj mi jej numer. -poprosił, a Jeremy natychmiast spełnił jego prośbę. Justin już po chwili wybierał numer brunetki, ale odezwała się poczta głosowa. Spróbował jeszcze raz, ale nic z tego. Jeremy także spróbował się do niej dodzwonić jednak przez cały czas odzywała się poczta głosowa. Spojrzeli na siebie, a ich wzroku jedyne co się malowało to strach. Bali się, że David mógł ją skrzywdzić.
- Na pewno nic jej nie zrobił na pierwszym spotkaniu, a my martwimy się niepotrzebnie. -próbował poprawić humor przyjaciela, a przy okazji swój.
- Oby, bo jeśli ten bydlak choćby tknął ją palcem...
- Uspokój się. Dajmy jej czas do południa. Na pewno się odezwie.
Nie odezwała się się do godziny 17, więc postanowili wspólnie pojechać do jej domu. Pukali, dzwonili, ale nikt nie otwierał. Zaczęli się bać nie na żarty. Justin wsiadł w samochód i postanowił pojechać do klubu.
Włączyła telefon zaraz po tym jak się obudziła. Od razu zaczęły przychodzić powiadomienia o nieodebranych połączeniach. Jednego numeru nie znała, więc go po prostu ominęła. Najpierw zadzwoniła do ojca i poinformowała go o tym, że wszystko jest w porządku, a następnie napisała wiadomość do Jeremiego:
"Przepraszam, że nie odbierałam, ale miałam wyłączony telefon. Musiałam wyjechać w sprawach osobistych. Wrócę za jakieś dwa-trzy dni. Całuję :* Sell."
Odczytał wiadomość i natychmiast zadzwonił do szatyna, aby ten nie robił awantury Davidowi, bo brunetka wyjechała i niedługo wróci. Zdążył w ostatniej chwili.
Następnego dnia około godziny 12 wybrała się pod adres, który uzyskała dzięki temu kim jest. Czasem nazwisko naprawdę było dla niej pomocne.
Zadzwoniła dzwonkiem do drzwi, które już po chwili otworzyła jej młoda kobieta z dzieckiem w ręku.
- Dzień dobry. -przywitała się i okazała odznakę. - Czy zastałam Joshue?
- Tak. Proszę wejść. Już wołam męża.
Przeszła za kobietą do salonu, gdzie po niespełna trzech minutach zjawił się postawny mężczyzna.
- Dzień dobry. Nazywam się Selena Gomez i jestem...
- Tak, wiem. Żona mówiła mi kim Pani jest, ale nie rozumiem co Panią tu sprowadza?
- Sprowadza mnie sprawa sprzed roku. Chodzi mi o Pannę Mandy Latoila. -powiedziała i zaobserwowała jak mięśnie twarzy mężczyzny się napięły. Wiedziała już, że ten mężczyzna coś wie i zastanawiała się czy o tym powie.
- Nie rozumiem. -żona nakryła swoją dłonią dłoń męża. Rozpoznawała wszystkie te znaki. Była wyszkolona i z wieloma ludźmi miała już do czynienia.
- Miał Pan zeznawać w roli świadka podczas sprawy o zabójstwo tej młodej kobiety. Był Pan jedynym świadkiem, ale w ostatniej chwili Pan zrezygnował korzystając z prawa jakie przysługuje rodzinie oskarżonego. Dlaczego?
- Nie miałem nic do powiedzenia. Nie wniósłbym nic nowego do tej sprawy. -odparł tonem, który wydawał się być opanowany, ale w rzeczywistości wcale taki nie był i Ona bardzo dobrze to wiedziała. Zwęziły mu się źrenice co oznaczało kłamstwo. Notowała wszystko bardzo dokładnie w swoim bystrym umyśle.
- Z tego co wiemy to sprawa jest już zamknięta, prawda? -po raz pierwszy odezwała się żona mężczyzny. Brunetka spojrzała na uroczą blondynkę i słabo się uśmiechnęła.
- Tak. Tylko dlatego, że nie zebrano dokładnych dowodów i nie było świadków.
- Bardzo mi przykro, ale my nie jesteśmy w stanie Pani pomóc. -odparł wstając z kanapy, a brunetka natychmiast zrobiła to samo. Patrzyła mu w oczy próbując coś z nich wyczytać, ale widziała tam jedynie niepewność.
- Kłamie Pan. Wiem to, ale mam nadzieję, że w końcu się Pan przełamie i powie wszystko co wie Panie Joshua. -zaskoczyła go bezpośredniość kobiety. Przyjrzał jej się uważnie.
- Jest Pani młodą i piękną kobietą. W pewnym stopniu podobną do Mandy. Nie powinna Pani grzebać w przeszłości i otwierać na nowo tej sprawy. Niech Pani wraca do rodziny i cieszy się, że może z nimi spędzać ten czas.
- Wiem co powinnam, a czego nie. Pan natomiast jako świadek powinien złożyć pełne zeznanie, które obciąży Davida Brissa i pomoże go zamknąć na naprawdę wiele lat. Myślę, że nasza trójka dokładnie wie, że to On jest winien śmierci Mandy i powinien za to zapłacić, a ja przysięgam na wszystkie świętości, że tego dopilnuję.
- Ile ma Pani lat? -zapytał co ją zaskoczyło, jednak odpowiedziała szczerze, że ma 21 lat. - Niech Pani wróci do domu, do rodziny. Mój brat zatarł za sobą wszelkie ślady.
- Proszę tylko, aby zastanowił się Pan nad zeznaniem Panie Joshua.
- Nie zmienię zdania. -odparł twardo i wyszedł z salonu. Żona tego postawnego mężczyzny przyjrzała jej się uważnie. Młodej i naprawdę pięknej kobiecie, w typie swojego szwagra. Odprowadziła ją do drzwi.
- Mąż ma rację. Niech Pani zostawi tę sprawę, bo ściągnie pani na siebie jak i na nas kłopoty. Może wydarzyć się coś złego Panno Gomez.
- Proszę się jeszcze zastanowić. Ktoś taki jak Dejv nie może chodzić na wolności. -powiedziała po czym wręczyła kobiecie swoją wizytówkę. - Niech Pani dzwoni o każdej porze jeśli tylko Pani bądź mąż zdecydujecie się zeznawać. Bardzo proszę. -kobieta skinęła jedynie głową, a Ona wróciła do hotelu. Wiedziała już, że niczego więcej tutaj nie wskóra dlatego zamówiła bilet i już następnego dnia wieczorem siedziała w samolocie.
Nim tam jednak wsiadła napisała Jeremiemu sms-a, że za kilka godzin będzie w domu. Męczył ją o to, a Ona z racji tego, że naprawdę go polubiła postanowiła spełnić jego prośbę.
Odczytał sms-a i zawiadomił Justina o tym, że dziewczyna będzie w domu za kilka godzin.
- Świetnie. Będę na nią czekał pod jej domem. -uśmiechnął się sam do siebie. Był ciekaw jak dziewczyna zareaguje na tak późną i niespodziewaną wizytę.
- Może daj jej już spokój dzisiaj? Na pewno będzie zmęczona podróżą.
- Nie ma mowy Jer. Musi ze mną porozmawiać jeszcze dziś. Czy tego chce czy też nie.
Brunet westchnął po tym jak zakończył rozmowę. Wiedział, że przyjaciel nie odpuści i to po części jego wina, ale wiedział też, że szatynowi zależy w jakiś dziwny sposób na młodej kobiecie i będzie mimo wszystko dbał o jej bezpieczeństwo, a to było najważniejsze w tej chwili.
~*~
To by było na tyle dzisiaj.
Jeśli macie jakieś pytania zapraszam na:
a także na:
Pozdrawiam ;*
Olla.
Olla.
Rozdział świetny !
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać nn :)
O jeny świetne , czekam :D
OdpowiedzUsuńŚwietny ^_^
OdpowiedzUsuńŚwietny!! Czekam na następny. <3
OdpowiedzUsuńSuper, bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa dalszych losów. Niech Sel uważa na siebie. Ech i ten upiorny charakterek Justina.. :D
Informuj mnie, proszę u mnie:
becauseofyou-jb.blogspot.com
A.
To jest boskie *.*
OdpowiedzUsuń