niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 7

Martwi się o Ciebie.


Była niewyspana, a żeby móc dobrze funkcjonować musiała rozbudzić swoje ciało. Wzięła z garderoby strój do biegania i ruszyła ulicami Barcelony, którą zdążyła już całkiem dobrze poznać. Nie spieszyła się. Biegła truchtem, żeby móc podziwiać uroki okolicy i cieszyła się mogąc przebywać w tak uroczym miejscu. Powróciła do domu i od razu wzięła prysznic. Ubrała na siebie krótkie spodenki i zwiewną koszulkę,  a następnie zasiadła przed narzędziem swojej pracy - laptopem.
Zapisała akta sprawy Mandy i od razu wzięła się za lekturę, która do najkrótszych nie należała. Oczywiście jak to miała w zwyczaju zapisała na kartce najważniejsze fakty, jednak gdy je czytała nawet po raz dziesiąty coś jej w tym wszystkim nie pasowało. Podczas sprawy zaginęło dwóch świadków, a ostatni korzystając z prawa jakie mu przysługiwało, jako członkowi rodziny Davida, odmówił składania zeznań. Nie rozumiała tej zagmatwanej sprawy, ale miała już pewną teorię i postanowiła dokładniej przyjrzeć się tej sprawie. Chciała ją rozwiązać, jednak czy jej się to uda? Okaże się z czasem. Wiedziała, że lepiej zapoznać się ze wszystkim, musi także zbliżyć się do Davida i choć nie bardzo jej to odpowiadało postanowiła swój plan wcielić w życie jeszcze tego samego dnia.

Około godziny 21 wyszła z domu i wsiadła w taksówkę, która zawiozła ją pod klub. Weszła do niego po pięciu minutach stania w kolejce. Podeszła do baru, gdzie złożyła zamówienie i bacznie obserwowała barmana, który zdawał sobie z tego sprawę. Nie przeszkadzało mu to, wręcz przeciwnie - cieszyło go to. Nigdy nie chciał nikomu zrobić krzywdy, ale David, jego szef po prostu zmusił go do wrzucenia tej tabletki. Nie miał wyboru. Mógł stracić pracę, a ta była dla niego ważna. Potrzebował jej, aby pomóc siostrze. Cieszył się, że szef nie osiągnął swego celu.
Dostała swojego drinka i usiadła na jednym z krzeseł barowych oglądając poczynania ludzi na parkiecie. Uśmiechała się sama do siebie, nie chcąc się zaśmiać. Popijała drinka, gdy usłyszała znany sobie głos obok siebie.
- Mogę Cię prosić na chwilę? -zobaczyła uśmiechniętego Jeremiego. Uśmiechał się, ale w oczach miał strach. Przyjrzała mu się uważniej zastanawiając się dlaczego po czym wstała i udała się za nim w stronę toalet.  Zatrzymała się, gdy wchodził do męskiej. - Przecież Cię nie zgwałcę. -zaśmiał się, a Ona weszła za nim. Pożałowała tego w następnej sekundzie, gdy zobaczyła przed sobą twarz Justina.
- Znowu Ty Bieber? -wywróciła oczyma, a On podszedł bliżej niej. Nie cofnęła się nawet o krok pokazując, że wcale się nie boi mimo jego wyrazu twarzy.
- Co Ty tu robisz do cholery?! Miałaś tu nie przychodzić!
- Nie. To Ty powiedziałeś, żebym tego nie robiła, ale ja nigdy na to nie przystałam.
- Nie rozumiesz, że Dejv na Ciebie poluje? Jesteś na jego celowniku, więc lepiej zabieraj stąd swój tyłek Gomez. -warknął, a Ona wzięła głęboki oddech, aby nie wybuchnąć i nie powiedzieć kilku słów za dużo. Nauczyła się tego pięć lat temu i zawsze skutkowało. Tym razem także.
- Nigdzie się nie ruszam. Już Ci powiedziałam, że potrafię sama o siebie zadbać. Czego nie zrozumiałeś z naszej ostatniej rozmowy? Wydawało mi się, że wszystko jest jasne. -odparła pokonując cała odległość, która ich dzieliła. Uniosła delikatnie głowę do góry dzięki czemu  spojrzała w jego oczy i zaśmiała się szyderczo.
- Nie rozumiesz, że grozi Ci...
- Daj już spokój Bieber! Nie musisz udawać, że się o mnie martwisz, jasne?! Odpuść już. -nie wytrzymała i uniosła głos, a następnie wyszła z ubikacji kierując się z powrotem do baru.
- Kurwa! -uderzył otwartą dłonią w drzwi jednej z toalet. Był wściekły. Nie sądził, że to będzie takie trudne. Nie znał tej strony Seleny. Była całkowicie inna niż pięć lat temu.
- Twardy orzech do zgryzienia. Nie wiem jak  nią wytrzymywałeś...
- Była inna. Zmieniła się i to bardzo, a mi nie podobają się te zmiany.
- W takim razie musiała Cię naprawdę kochać, a Ty...
- Zamknij się Jer! -warknął,  a przyjaciel natychmiast posłuchał nie chcąc go jeszcze bardziej denerwować. Wyszli z ubikacji i udali się do baru skąd szatyn miał niezły widok na parkiet. Odszukał na nim brunetki, a gdy zobaczył jej szczery uśmiech westchnął ciężko. - Nie wierzę, że będę Twoją niańką. -mruknął sam do siebie popijając drinka i nadal się w nią wpatrując.

Minęło kilka dni od jej ostatniego pobytu w klubie. Próbowała się czegoś jeszcze dowiedzieć o zabójstwie młodej kobiety imieniem Mandy, ale policja sprawiała wrażenie, że wie mniej od niej samej. Sprawę uważa się za oficjalnie zamkniętą z powodu braku dokładnych informacji i dowodów. Jej ojcu również nie udało się zdobyć więcej informacji niż te, które sama już posiadała.
Mężczyzna martwił się o córkę. Bał się, że być może będąc tam za dużo bierze sobie na głowę i się przepracowuje. Może sobie nie poradzić z dwoma mężczyznami, ale znał ją jednak i wiedział, że kiedy mówiła, że nie potrzebuje pomocy to nie warto jej tej pomocy przydzielać, chyba, że chce się zmierzyć z jej gniewem. Raz popełnił ten błąd, a później, po zakończonej misji musiał słuchać jej gniewu przez ponad dwie godziny, a obrazę  znosić przez kilka miesięcy. Nigdy więcej nie popełni tego błędu.
- Co On Ci zrobił Mandy? -zapytała samą siebie, wiedząc, że tej odpowiedzi nie zna jeszcze ani Ona, ani nikt inny.
Usłyszała dzwonek do drzwi i udała się, aby je otworzyć. Ujrzała bukiet krwistoczerwonych róż i wiedziała kto je przysłał. Kurier postawił je w salonie, a Ona nie chcąc tracić czasu uderzyła w kosz, tak jak poprzednim razem, a na stolik upadł liścik. Czytając go uśmiechała się sama do siebie widząc, że mężczyzna sam się wystawia, a Ona postanowiła to wykorzystać.

 Właśnie wychodziła z posterunku policji, gdzie po okazaniu odznaki dostała informacje o tym jak nazywa się świadek, który odmówił składania zeznań, a także natychmiast go namierzyła.
Idąc w stronę domu wpadła na kogoś. Natychmiast przeprosiła tłumacząc, że nie widziała osoby przed sobą.
- Sell? -usłyszała głos Jeremiego. - Co robiłaś na posterunku? -zapytał zdziwiony jej spotkaniem. Spojrzała na bruneta uśmiechając się delikatnie, w głowie układając juz bajeczkę, którą chciała go poczęstować.
- Musiała okazać swoją wizę, bo coś się nie zgadzało.
- Mhm, co słychać?
- Wszystko w porządku. Trochę się spieszę.
- Rozumiem. Mam tylko nadzieję, że nie jesteś na mnie zła za ostatnią sytuację w klubie. -spojrzała na jego zakłopotaną twarz i ponownie się uśmiechnęła. Wiedziała, że Justin jest jego szefem i że zapewne wypełnił tylko jego polecenie.
- Spieszysz się, albo jesteś zajęty Jer? -zapytała, a On przecząco pokręcił głową.
- Ty chyba jesteś zajęta.
- Przełożę to.
Wzięła go pod ramię i udali się wspólnie do jej domu. - Nie jestem zła. Domyśliłam się jak do tego doszło.
- Cieszę się. -odparł z ulgą. Polubił brunetkę i nie chciał tracić jej znajomości ze względu na Justina, który swoją drogą miał trochę racji. Nawet nie trochę, a sporo.
Przemierzyli całą odległość w zaledwie dwadzieścia minut. Przez cały ten czas rozmawiali ze sobą. O wszystkim i o niczym. Cieszyła się z jego obecności, bo przynajmniej miała do kogo buzię otworzyć i porozmawiać nawet o głupocie. Pożegnała się z nim po tym jak wspólnie wypili drinka w jej domu. Odprowadziła go do tarasu i chciała odejść, ale zatrzymał ją jego głos.
- Sell... powinnaś posłuchać Justina. -spojrzała na niego krzyżując ręce na piersi i podeszła bliżej.
- Dlaczego?
- Dejv to... niebezpieczeństwo jednym słowem. Powinnaś dać sobie spokój z wizytami w jego klubie. To się może dla Ciebie źle skończyć, rozumiesz? Już raz próbował Cię nafaszerować prochami, myślisz, że nie zrobi tego ponownie? Justin nie robi tego po to, żeby Ci dokuczyć. Martwi się o Ciebie. Ja również. Oboje nie chcemy, aby stało Ci się coś złego.
- Mam nadzieję, że nie zrobi tego ponownie, bo dziś chcę się z nim spotkać. -odparła, a jego oczy spojrzały na nią jak na idiotkę. Zaśmiała się. - Spokojnie. Potrafię o siebie zadbać, a to ma być jedno spotkanie, nic więcej. Wyluzuj Jer.
- Jesteś pewna tego co robisz? -zapytał nie dowierzając jej słowom.
- Tak. I mam do Ciebie prośbę. -spojrzał na nią pytająco unosząc jedną brew lekko do góry. - Nie chcę, aby Justin się o tym dowiedział. Znasz go...
- Tak. Masz moje słowo. Dziś nic mu o tym nie powiem, ale nie obiecuję, że się tego nie dowie później.
- Ważne, aby dziś o niczym nie wiedział. Dziękuje i do zobaczenia Jer. -cmoknęła go w policzek i weszła z powrotem do domu.
Natychmiast zasiadła przed laptopem i zamówiła bilet lotniczy do Francji tuż przed wyjściem na "randkę". Lot miała już następnego dnia o 6.25. Powiadomiła o tym ojca, który choć niechętnie to zgodził się na to. Nie miał innego wyboru. Potrafiła stawiać na swoim.

"Jeśli chcesz mogę czuwać gdzieś niedaleko. Jer"

Uśmiechnęła się sama do siebie na widok wiadomości jaką otrzymała. Chłopak naprawdę się o nią martwił, co było w sumie miłe, ale Ona nie potrzebowała opiekuna. Naprawdę potrafiła o siebie zadbać. Robiła to już od dłuższego czasu. Była pewna, że da sobie radę. Poza tym mężczyzna nie rzuci się na nią w miejscu publicznym jakim była wykwintna restauracja, gdzie mnóstwo ludzi będzie ich widziało, a Ona miała głowę na karku i nie zamierzała zostawać z nim sam na sam, nawet w miejscu publicznym. Miała swój rozum i wiedziała na co może sobie pozwolić, a czego unikać.


~*~

Zastanawiam się nad zawieszeniem tego bloga.


Jeśli macie jakieś pytania zapraszam Was na:
tam możecie zadać mi wszystkie pytania, które Was nurtują. 

Zapraszam również na:
jest to moje konto, więc jeśli chcecie być ze mna w kontakcie to zapraszam ;) 

Pozdrawiam :*
Olla.

7 komentarzy:

  1. Hmm rozdział fajny, ale mam zastrzeżenia np. Selena miała się zająć Justinem tak ? No właśnie, a tu jakiś David. Ale ok. I jeszcze to, że Justin się o nią za bardzo martwi, a to psuje jego wizerunek. Ale tak to blog super i go kocham tak samo jak tego drugiego twojego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogłam doczekać się tego rozdziału :) Świetny :D jestem ciekawa dalszej historii :)

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo mi się podoba :D
    nie mogłam sie doczekać:D

    OdpowiedzUsuń
  4. nie zawieszaj go jest świetny zastanawiam się jak to się skończy :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie piszesz nie mogę sie doczekać kolejnego.

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu nadrobiłam zaległości. Jestem zachwycona.
    Nie zawieszaj bloga, bo jest świetny. Każdy rozdział. Podoba mi się fabuła, niecierpliwie czekam na następne rozdziały.
    Pozdrawiam,
    Alexandra.
    becauseofyou-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń