piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 4

 nie zamierzam powtarzać błędów młodości.


          - Co tu się do cholery stało?! Jakieś tornado tędy przeszło?! -wrzasnęła Mel, gdy tylko weszła do kuchni szatyna, w której przed chwilą się pojawił. Spojrzała na jego zabandażowaną dłoń. - Aż tak ostro się bawisz? Ta dziwka mogła to chociaż posprzątać skoro Ty nie jesteś w stanie!
          - Nikogo tu nie było. Sam to zrobiłem. -rzucił na odczepne przechodząc obok blondynki. Lubił ją, ale nie na tyle, aby wysłuchiwać jej wywodów, a tym bardziej rezygnować ze swojego życia właśnie dla niej. Była jego kolejną zabawką na liście, która robiła się coraz dłuższa - nic więcej.
          - Mogę wiedzieć dlaczego?
          - Bo byłem zły. -odparł szybko, a gdy już stał z nią oko w oko nachylił się nad nią lekko i dodał: - I następnym razem nie krzycz w moim domu, bo nikt Ci nie każe po mnie sprzątać. Jasne? - widział jak jej zielone tęczówki się zwężają, a źrenice robią się coraz większe ze zdziwienia. Patrzyła na niego, ale nie odezwała się nawet słowem tylko wyszła najszybciej jak mogła. Nie miała ochoty na wdanie się w dyskusję. Szatyn zaśmiał się pod nosem i zabrał za sprzątanie. - No i co narobiłaś Sell? -zapytał sam siebie i po raz kolejny wybuchł śmiechem zdając sobie sprawę, że mówi sam do siebie.

Minął już tydzień odkąd pierwszy raz się spotkali. nie doprowadziła jeszcze do drugiego spotkania, gdyż przez ten tydzień zbierała o nim informacje. Niewiele jednak zdołała się dowiedzieć z racji tego, że nikt nie chciał się wypowiadać na temat Justina Biebera. Miała wrażenie, że niektórzy wręcz się boją o nim mówić. Patrzyła ze zdziwieniem na ludzi, którzy odsyłali ją z kwitkiem do następnych, którzy robili to samo, aż w końcu dała sobie spokój. Przecież nie mogła wyjąć odznaki, aby zachęcić ludzi do gadania, bo Ci mogliby od razu pobiec do niego i powiedzieć, że ktoś z FBI o niego wypytuje, a On natychmiast doszedłby do tego, że to Ona. Nie mogła tak ryzykować.

Była godzina 21:38, gdy weszła do klubu. Usiadła przy barze zamawiając drinka. Po niespełna dwudziestu minutach dosiadł się do niej szatyn.
          - Witaj ponownie Księżniczko. -uśmiechnął się używając zwrotu, którego używał niegdyś, a ją aż skręciło w środku, jednak nie dała tego po sobie poznać. Mruknęła pod nosem marne powitanie i powróciła do sączenia drinka.  - Widzę, że klub Ci się podoba.
          - A może nie klub co ludzie w nim? -zmieniła głos na uwodzicielski. Postanowiła podjąć się gry już teraz.
          - W takim razie cieszę się ogromnie. -uśmiechnął się szczerze co uznała za dobry znak. Zwróciła wzrok na parkiet, a On zaczął jej się przyglądać.
          - Chcesz zatańczyć?
          - Jasne, ale nie z Tobą. -odparła zwracając głowę i wzrok ku niemu. Spojrzał na nią pytająco, więc pospieszyła w wyjaśnieniami: - Nie uprawiam seksu na parkiecie. -uśmiechnęła się co On uznał za cwany uśmiech. Patrzył na nią zszokowany, ale postanowił się odegrać za jej słowa.
          - Może dlatego, że nie potrafisz?
Zaśmiała się na jego słowa szczerze rozbawiona co jego zaczynało denerwować i wyprowadzać z równowagi. - kiedy się tak zmieniłaś Sell? -wzruszyła jedynie ramionami na jego pytanie i zbliżyła się do niego po chwili. Stając na palcach, mimo, iż była w szpilkach, zaczęła szeptać mu na ucho ocierając się swoim policzkiem o jego:
          - Umieć umiem, przecież uczyłam się od najlepszych. Oboje dobrze wiemy do jakiego stanu Cię doprowadzałam Justin. Traciłeś głowę.
Przejechała dłonią po jego policzku po czym ruszyła na parkiet, a On siedział i patrzył na nią oszołomiony, a w następnej chwili zmierzał za nią. Odnalazł ją w tłumie jak tańczyła z jakimś chłopakiem. Zakręcił się w okół jakiejś dziewczyny. Oboje tańczyli wyzywająco, ale to On poczuł ukłucie w okolicy serca, gdy dostrzegł jak chłopak przyciąga ją do siebie i szepce jej coś na ucho, a Ona na to pozwala i śmieje się uroczo. "Miarka się przebrała" pomyślał. Był na tyle wściekły, że przyciągnął ją do siebie i sam zaczął z nią tańczyć. Próbowała mu się wyrwać, ale przyciągnął ją do siebie jeszcze bardziej, aż całkowicie stykali się ciałami.
          - Co jest? -zapytał zaledwie kilka centymetrów od jej twarzy. Poczuła na twarzy jego miętowy oddech wymieszany z wódką.
          - Mówiłam, że nie uprawiam seksu na parkiecie. -zaśmiała się obracając twarz na bok.
          - A co robiłaś przed chwilą?
          - Tańczyłam.
          - Więc teraz zatańcz ze mną. -obrócił ją tak szybko, że prawie straciła równowagę jednak szatyn w porę ją złapał. Spojrzała na niego ze strachem, a On zaśmiał się i nachylił nad jej uchem: - Kogo jak kogo, ale mnie nie musisz się bać. -mruknął jej do ucha przygryzając jego płatek, a po jej ciele przeszedł przyjemny dreszcz.
Muzyka nagle zwolniła, a Ona chciała odejść, aby nie być tak blisko szatyna, lecz On jej na to nie pozwolił krzyżując swoje palce z palcami u jej dłoni, a drugą ręką zjechał na jej talię przyciągając ją gwałtownie do siebie. Paliło ją miejsce, w którym trzymał dłoń, ale nie była w stanie nic zrobić. Piosenka się skończyła, a on zwinnie wyplątała się z jego objęć i wróciła na swoje poprzednie miejsce. Barman podał jej nowego drinka, za co się do niego uśmiechnęła.
          - Było tak źle, hm?
          - Nie. -odparła krótko sącząc drinka.
          - Widzisz? Wcale nie uprawialiśmy seksu na parkiecie, a i tak daliśmy radę. -zaśmiał się.
          - Ja nie uprawiałam, ale nad Tobą i tą blondynką można by się jeszcze zastanowić. -na nowo zaczęła obserwować parkiet, a On przyglądał się jej rysom, które zmieniły się od czasu, gdy ostatni raz ją widział. To było pięć lat temu. On sam się zmienił, ale jej momentami nie poznawał. Była jeszcze piękniejsza niż kiedyś. Patrzył na nią przez dobre kilka minut, a gdy w końcu na niego spojrzała pytająco odezwał się spokojnym głosem: - Byłaś zazdrosna?
          - Nie Justin. Nigdy nie będę zazdrosna o kogoś takiego. Pogódź się z tym.
          - To w sumie trochę szkoda, bo ja byłem trochę zazdrosny. -uśmiechnął się, a Ona nagle nie była pewna czy dobrze go słyszy. Zaczęło jej szumieć w głowie, a obraz przed oczami wydawał się być rozmazany. Patrzyła na niego i choć wiedziała, że siedzi obok niej miała wrażenie, że siedzi kilka metrów dalej i widzi go podwójnie. Złapała się za głowę.
Szatyn patrzył na nią zmartwiony. Jej wzrok wydawał się być odległy i nieobecny.
          - Sell? -machnął ręką przed jej oczami, a Ona odchyliła się do tyłu i gdyby nie jego szybka reakcja spadłaby z krzesła i zrobiła sobie krzywdę. - Sell?! -mówił do niej trzymając ją za ramiona, ale jego słowa odbijały się echem w jej głowie.
          - Muszę... wyjść... -szepnęła i zaczęła kierować się w stronę wyjścia. Ponownie by upadła, więc w\złapał ją za rękę i wyprowadził z klubu na świeże powietrze. Puścił ją na chwilę, ale choć próbowała złapać równowagę sama nie wychodziło jej to. Objął ją w talii, a Ona położyła głowę na jego ramieniu czując jak powieki robią się coraz cięższe i zaczynają opadać.
          - Sel! Co Ci jest? Sel! -wystraszył się nie na żarty. Wsadził ją do taksówki stojącej przy klubie i wraz z nią pojechał do swojego domu. Wziął ją na ręce, omijając salon, w którym siedzieli znajomi i patrzyli na niego szeroko otwartymi oczami jak na rękach niesie dziewczynę do swojego pokoju.
          - Jer czy On dał tej dziewczynie narkotyki, żeby ją zaliczyć? -zapytała wystraszona blondynka łapiąc dłoń przyjaciela, który ją ścisnął.
          - Nie sądzę Mel. Coś musiało się stać, był zdenerwowany. Za niedługo dowiemy się co takiego się wydarzyło.

Położył ją na swoim łóżku i usiadł obok trzymając cały czas jej rękę.
          - Sell! Sell powiedz coś...
          - Boli... -wyjęknęła jedynie. Wiedział już, że ktoś podał jej narkotyk. Wiedział nawet jaki narkotyk ma takie skutki. Był wściekły.
          - Spokojnie. Spróbuj zasnąć, jestem tu.
Nie minęło dziesięć minut, a dziewczyna już stała. Popatrzył na jej spokojną twarz i zszedł na dół do salonu. Wiedział jak wygląda, ale nie przejmował się tym, że któreś z nich wyczyta jakiekolwiek emocje z jego twarzy.
          - Kto to jest? -zapytała od razu Melanie, ale On ją zignorował. Nie miał najmniejszego zamiaru tłumaczyć kim jest brunetka.
          - Co się stało Justin? -Jeremy stanął naprzeciw niego przyglądając się uważnie zmartwionej twarzy przyjaciela.
          - Ktoś dodał jej narkotyk do drinka w klubie.
          - A Ty, wielkoduszny Justin Bieber musiałeś pomagać tej dziw...
          - Dość Melanie! -krzyknął patrząc na nią złowrogo. Pierwszy raz słyszała tak zły ton jego głosu, więc postanowiła nie pogarszać sytuacji i po prostu wstała i wyszła.
          - Wiesz co to za narkotyk? -zapytał brunet, gdy dziewczyna zamknęła już za sobą drzwi. Szatyn opadł na sofę i dopiero wtedy się odezwał.
          - Extazy. Nie mogłem jej tam zostawić. Nawet ja nie jestem bez serca.
          - Wiem. Masz go więcej niż wszystkim w koło się wydaje.

Po tym jak Jeremy wyszedł szatyn wrócił na górę i usiadł na fotelu, aby móc obserwować twarz brunetki, która zwrócona była w stronę okna. Oddech miała spokojny co go ucieszyło. Nie wiedział kto chciał ją skrzywdzić, ale obiecał sobie, że się tego dowie. Za wszelką cenę. Trzymał ją za rękę i czuł jak powieki robią się ciężkie i zaczynają opadać na oczy.

Obudził się około godziny 8. Wziął szybki prysznic i zszedł na dół w celu przygotowania śniadania. Około godziny 9 do domu weszła Melanie.
          - Jak miło, że pukasz. -zironizował szatyn.
          - No wiesz.. stary nawyk Bieber. Wcześniej nie musiałam.
          - Czasy się zmieniają. -zamierzył ją wzrokiem od góry do dołu i zaczął się śmiać choć sam nie wiedział dlaczego.
          - Jesteś żałosny! -krzyknęła.
Obudził ją jakiś hałas dobiegający z dołu. Wiedziała, że nie jest u siebie po wystroju wnętrza. Domyśliła się gdzie jest. Usłyszała uniesiony kobiecy głos i skierowała się w dół, ale nie weszła od razu do kuchni. Przystanęła na schodku i postanowiła posłuchać o co toczy się kłótnia. Wiedziała, że to niegrzeczne, ale chciała po prostu zaspokoić własną ciekawość.
          - Nie. -usłyszała głos Justina i przysłuchała się uważniej. - Wiesz co jest żałosne? To, że myślałaś, że specjalnie dla Ciebie się zmienię po tym jak kilka razy Cię przeleciałem. Wiedziałaś jakie życie wiodę, a  mimo to pchałaś mi się do łóżka. -nie sądziła, że kiedykolwiek będzie świadkiem takiej sceny. Była w szoku po tym co usłyszała. Nie usłyszała odpowiedzi dziewczyny od razu. Odezwała się dopiero po chwili.
          - Jesteś zwykłym chujem. Nikim więcej. Nikim.
W tym momencie postanowiła wkroczyć do kuchni. Weszła z uśmiechem na twarzy, a blondynka, gdy ją zobaczyła zamarła. Justin natomiast zastanawiał się co też zrobi. Wiedział już, że się zmieniła. Nabrała charakteru i temperamentu, a rozmowę na pewno słyszała.
          - Złotko... tak właściwie to Ty zachowujesz się żałośnie. -powiedziała przechodząc obok dziewczyny. Chciała napić się wody czego szatyn się domyślił, więc podał jej butelkę i szklankę.
          - Co Ty możesz wiedzieć?
Odstawiła butelkę nie zdążając jej nawet odkręcić. Spojrzała na blondynkę z wzrokiem pełnym złości.
          - Wydaje mi się, że wiem więcej niż Ty, a już na pewno wiem o tym, że nie wchodzi się do łóżka pierwszemu lepszemu, tym bardziej znając jego przeszłość i teraźniejszość w sumie. -spojrzała na szatyna, który uciekł spojrzeniem. - a później nie wymaga się niego nie wiadomo czego. -brunetka uśmiechnęła się serdecznie. Nie była wredna cy też złośliwa, po prostu powiedziała prawdę, której Melanie do siebie nie dopuszczała.
          - Ale...
          - Żadnego "ale". Niech to będzie pewnego rodzaju nauczka, a teraz pozwól nam zjeść śniadanie, które Justin tak starannie przygotował -spojrzała na talerz z kanapkami z uśmiechem - Chyba, że chcesz zjeść z nami?
          - Nie. Smacznego. -nim zdążyli odpowiedzieć już jej nie było. Justin stał oparty o szafkę z rękoma założonymi na piersi i przyglądał się brunetce.
          - Jestem brudna czy co, że się tak patrzysz?
          - Nie wyglądasz naprawdę dobrze jak na taką noc. -odparł podsuwając jej pod rękę tabletkę i szklankę wody. - Weź to. Jestem pewny, że głowa Ci pęka.
Popiła tabletkę i ponownie na niego spojrzała.
          - Więc?
          - Nic. Dziękuję.
          - Potraktuj to jako rekompensatę za noc.
          - Wziąłem już swoją zapłatę. Nie pamiętasz?-dotknął jej policzka, a ją przeszedł dreszcz. Spojrzała na niego nieprzytomnie.
          - My...?
          - Żartuję. Gdybym miał się z Tobą kochać to wolałbym, abyś była w pełni sił. -puścił jej oczko, a Ona odetchnęła z ulgą.
          - Nie doczekanie Twoje.
          - Dlaczego? Było nam ze sobą dobrze, nie pamiętasz?
          - Pamiętam, ale nie zamierzam powtarzać błędów młodości.
          - Więc uważasz, że byłem błędem?
          - Zostawiłeś mnie po tym jak mnie w sobie rozkochałeś i zaliczyłeś. Nie mogę sądzić inaczej.
          - Nie byłem z Tobą dla seksu Sell! -uniósł głos, gdy zrozumiał do czego dziewczyna piła. - Nigdy nie chodziło o seks, zapamiętaj to. -powiedział biorąc w dłonie jej twarz i patrząc w jej ciemne tęczówki.
          - Więc o co chodziło Justin, huh? -zapytała, a On odwrócił wzrok żałując, że dziewczyna nie zna prawdy, a On nie mógł jej zdradzić nawet teraz. Był zły na siebie i osobę za to odpowiedzialną. Osobę, która była jej tak bliska, że Ona sama by jej nie podejrzewała.

~*~

No i jak Wam się podoba?
Nie wiem jak to się dzieje, ale moja głowa jest pełna pomysłów, ale to chyba dobrze, prawda?

Liczę na Wasze szczere opinie i zapraszam Was także na: http://sad-and-happy-story-jelena.blog.onet.pl/
tam również pojawił się nowy rozdział ;)

Pozdrawiam serdecznie ; *
Olla.

3 komentarze:

  1. czekam na następny :D
    podoba mi sie :]

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejne zajebiste opowiadanie! Super ! Czekam na następny rozdział i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń