środa, 22 stycznia 2014

Rozdział 5

 nie należę do grupy kobiet, które się go boją.


Siedział w salonie przed laptopem podsumowując utarg z poprzedniego miesiąca. Na jego twarzy gościł uśmiech co znaczyło, że był zadowolony. Po raz kolejny na jego koncie bankowym znalazło się więcej pieniędzy niż sam przypuszczał, że się znajdzie.
Miał świadomość tego, że to co robi nie było legalne i prawidłowe, ale nie potrafił już z tego zrezygnować. Nie miał dla kogo.
Usłyszał dzwonek do drzwi, więc wstał, aby je otworzyć. Ujrzał Jeremiego i nie ukrywał, że był tą wizytą lekko zdziwiony. Nie umawiali się na dziś. Przeszli wspólnie do salonu, gdzie nalał sobie i kumplowi do szklanek jednej z lepszych whisky, a następnie usiadł w fotelu ciekaw tej wizyty.
          - Coś nie tak z towarem Jer?
          - Nie, wszystko w porządku, jak zawsze.
          - Więc o co chodzi?
          - To Ona, prawda? -zapytał brunet patrząc mu prosto w oczy. Szatyn nie wiedział natomiast o czym przyjaciel mówił. Nie rozumiał o co pyta, o kogo dokładniej.
          - Ona? O kim mówisz?
          - Mówię o dziewczynie, którą się ostatnio opiekowałeś, gdy została nafaszerowana prochami.
          - I co w związku z tym? Zrobiło mi się jej żal, bo była w moim towarzystwie. Nie mogłem jej tam tak zostawić.
          - No właśnie Justin. Nie wiem nawet jak Ona się nazywa, bo gdy kilka lat temu mi o niej opowiadałeś, ani razu nie użyłeś jej imienia.  Jest śliczną brunetką, taką samą jaką opisałeś, a Ty takich unikałeś jak ognia przez te wszystkie lata.
          - Jer to nic nie znaczy.
          - Znaczy Jus. Wiem, że to Ona. -wiedział już, że nie ma sensu kłamać. Jeremy wszystkiego się domyślił, a On nie potrafił się racjonalnie wytłumaczyć. Postanowił więc powiedzieć prawdę.
          - No dobrze. Masz rację. To Ona. Nazywa się Selena. Gomez. -dodał nazwisko po chwili, a przyjaciel spojrzał na niego szerzej otwierając oczy.
          - Gomez?! Ta Gomez, której ojciec jest..?
          - Tak, właśnie ta.
          - O Boże... -chłopak już wiedział, że to sprowadzi na nich kłopoty. Nie wiedział jeszcze jakie, ale wiedział, że takowe nadejdą. Może nie natychmiast, ale z czasem na pewno, jeśli dziewczyna zostanie tu na dłużej. - Justin wiesz, że to się może źle dla nas skończyć?
          - Spokojnie. -zaśmiał się szatyn melodyjnie. - Nic mnie z nią nie łączy od pięciu lat i tak zostanie. Udowodnię Ci to w klubie dziś wieczorem. -uśmiechnął się wyłącznie do własnych myśli. Obiecał sobie, że dziś wieczór ostro się zabawi.



Uszykował się jak zawsze i wraz z Jeremym ruszył w stronę klubu. Oczywiście weszli bez kolejki, z racji tego, że znał właściciela klubu. Również należał do gangu, ale do tego, z którym Justin utrzymywał "dobre" stosunki. , o ile można było w ogóle powiedzieć, że gangi utrzymują dobre stosunki.
David sam wolał mieć szatyna po swojej stronie, bo choć się go nie bał jak inni, to wiedział, że z niego groźny przeciwnik, a On nie zamierzał ryzykować. Justin trzymał się dokładnie tego samego, bo David był godnym przeciwnikiem.
Podszedł do baru i zamówił dwa drinki, ale Eric-barman przekazał mu, że David chce się z nim widzieć. Udał się więc na górę i bez pukania wszedł do jego gabinetu.
          - Usiądź Bieber. -ton jego głosu wskazywał, że jest lekko zdenerwowany, więc to jak rozmowa przebiegnie leżało tylko i wyłącznie w interesie szatyna.
          - O co chodzi Dejv? -zapytał naturalnym głosem siadając naprzeciw niego w wygodnym fotelu. Mężczyzna podsunął mu jakieś zdjęcie, więc wziął je do ręki i obrócił przodem, aby sprawdzić kto znajduje się na fotografii. Była na nim uroczo uśmiechnięta brunetka z drinkiem w dłoni. Zacisnął szczękę widząc dziewczynę, a po chwili natychmiast ją rozluźnił nie chcąc dać po sobie czegokolwiek poznać.
          - Znasz ją?
          - Nie, dlaczego pytasz?
          - Widziałem Was razem, więc...
          - Przysiadłem się do baru, wymieniliśmy kilka zdań, później zatańczyliśmy i to wszystko. Nie znam nawet jej imienia.
          - Na pewno? -spojrzał na szatyna podejrzliwym wzrokiem nie do końca wierząc w jego słowa.
          - Tak, dlaczego o nią pytasz Dejv? Dziewczyna jak każda inna.
          - Po prostu... zauważyłem ją tutaj jakiś czas temu. Jest nowa. Podszedłem nawet się przywitać, czego zwykle nie robię, ale Ona nie wykazała się zbytnim zainteresowaniem. Chcę ją poznać.
          - Rozumiem. Przykro mi, że nie mogę Ci pomóc.
          - Trudno.
Szatyn wyszedł z gabinetu rozumiejąc aż za bardzo dlaczego Dejv chce poznać brunetkę. Uderzyła w jego czuły punkt - odrzuciła go, ale nie wiedziała jeszcze, że On tego właśnie nie tolerował najbardziej na świecie. Stała się przez to jego celem numer jeden nie zdając sobie nawet z tego sprawy.
          - Jesteś tu zaledwie kilka dni, a już sprowadzasz kłopoty. -powiedział sam do siebie.
Odszukał przy barze Jeremiego i wypił kilka kolejek za razem chcąc się w ten sposób choć odrobinę uspokoić.
          - Co jest?
          - Nic. -odparł jedynie i ruszył na parkiet zostawiając Jeremiego w tyle. Pewna blondynka ochoczo mu się przyglądała. zaczęli tańczyć, a On powoli się uspokajał i zajmował myśli czymś innym. Przyjemniejszymi sprawami.



Usiadła przy barze i zamówiła drinka tym razem bacznie obserwując barmana, który go dla niej przyrządzał. Obróciła się z drinkiem w dłoni w stronę parkietu i po chwili usłyszała tłumiony śmiech mężczyzny obok. Spojrzała najpierw na niego, a następnie w miejsce w które patrzył i sama zaczęła się śmiać.
Jeremy spojrzał na dziewczynę obok, która się odezwała:
          - Jest się z czego pośmiać. -spojrzała na niego swoimi ciemnymi oczami, a On przyjrzał jej się uważnie. Nie znał jej, ale była wyjątkowo piękna. - Jestem Selena. -wyciągnęła dłoń ku niemu, a On zszokowany uścisnął ją dopiero po chwili. Nie wierzył, że poznał właśnie Selenę Gomez. Te Selenę.
          - Jeremy. Przepraszam za swoją reakcję. -chciał się wytłumaczyć, ale mu przerwała swoim melodyjnym głosem.
          - Nic się przecież nie stało. -uroczo się uśmiechała. Była prawdziwym niebezpieczeństwem w ciele pięknej kobiety, której pożądał zapewne każdy mężczyzna na świecie. Byłby kompletnym głupcem, gdyby nie pragnął posmakować tych malinowych ust...
          - Miło mi Cię poznać Seleno. -odparł z uśmiechem co uznała za dobry znak. Wiedziała bardzo dobrze kim jest chłopak.
          - Dla znajomych Sell.
          - Dla znajomych Jer.
Zaśmieli się oboje, a On wpadł na pewien pomysł. Zeskoczył z krzesełka barowego i stanął tuż przed nią z wyciągniętą dłonią w jej stronę. Spojrzał na nią pytająco.
          - Ja tak -głową wskazała parę na parkiecie. - nie tańczę, uprzedzam od razu.
          - To dobrze, bo ja też nie.
Gdy poczuł na swojej dłoni jej drobną dłoń poprowadził ją na parkiet tak, aby znaleźli się w niewielkiej odległości od szatyna, aby ten mógł ich zauważyć. Zauważył ich po chwili i zmroził bruneta wzrokiem co wywołało jego śmiech. Jego plan wypalił. Chciał sprawdzić Justina i udało mu się to znakomicie. Wiedział jaka jest prawda.
Po tym jak piosenka dobiegła końca ruszyli  w stronę baru, a szatyn z blondynką zmierzali ku wyjściu. Brunetka odprowadziła ich wzrokiem do drzwi i powróciła do swego kompana.
Śmiała się do rozpuku z opowieści Jerrego, którego już zdążyła polubić. Odwzajemniał jej uczucie, ale miał się na baczności i pilnował, aby nie powiedzieć za dużo. Dziewczyna ani razu nie zapytała o Justina co go lekko zaskoczyło. Sądził, iż będzie chciała wyciągnąć z niego jakieś informacje na temat przyjaciela, ale Ona po prostu z nim rozmawiała.
          - Przeszkadzam? -usłyszeli obok siebie męski głos, na dźwięk, którego Jerr od razu zesztywniał i jeszcze bardziej miał się na baczności. Brunetka obróciła się, aby sprawdzić kim jest osoba, która przeszkadza im w miłej rozmowie.
          - Ah, to Pan. -mruknęła jedynie i  gdy już jej twarz zwrócona była w stronę kolegi wywróciła oczami co zdziwiło bruneta.
          - Jestem David. Przedstawiłem Ci się, więc bez Pan. Czuję się staro. -zaśmiał się, ale wyczuła, że nie jest to zwykły śmiech. Było w nim coś dziwnego.
          - Tak, pamiętam.
          - Mogę w takim razie poznać Twoje imię skoro Ty już znasz moje?
          - Nie prosiłam Cię o to, abyś mi się przedstawiał. -odparła patrząc odważnie w jego oczy. Jej odwaga go nie mało zdziwiła, a Ona w jego oczach dostrzegła złość i zniecierpliwienie? Tak, chyba to. Nie ruszało jej to jednak. Nie z takimi ludźmi miała już do czynienia. - Powiedz mi David... jesteś właścicielem, tak?
          - Tak. Widzę, że to zapamiętałaś.
          - Często się zdarza, aby w Twoim klubie wrzucano młodym kobietom narkotyki do drinków? Takie jak extazy na przykład?
Zarówno David jak i Jeremy patrzyli na nią  szeroko otwartymi oczyma. Nawet barman na chwilę wstrzymał oddech. Żaden z nich się nie spodziewał, że zada takie pytanie.
          - Nigdy się to nie zdarzyło.
          - To dziwne. Może w takim razie powinniśmy udać się na górę i sprawdzić monitoring, bo ostatnio taką właśnie tabletkę dorzucono do mojego drinka, co Ty na to? -odparła i rozejrzała się po sali. Zauważyła kamerę, która skierowana była na bar. Uśmiechnęła się na ten widok. - Na pewno masz nagrania z imprez, prawda? -spojrzała na niego, a On siedział jak na szpilkach. Kobieta była pewna siebie i przez to pociągała go coraz bardziej. Mówiła to co chciała powiedzieć. Wiedziała, że narkotyk dorzucił barman. Nikt inny nie miał takiej możliwości. Siedziała przy barze jedynie z Justinem. Nikogo innego nie było, a On na pewno nie chciał jej odurzyć. Zrobił to barman na polecenie swojego szefa. Była tego pewna.
          - Oczywiście, że mam nagrania. Kiedy to się wydarzyło?
          - Kilka dni temu.
          - W takim razie bardzo mi przykro, ale nagranie automatycznie usuwają się po trzech dniach. Gdybyś przyszła wcześniej na pewno ustalilibyśmy kto się tego dopuścił.
          - O tak, na pewno. -zironizowała. Wiedziała, że mężczyzna kłamie. Znała się na ludziach.
          - Obiecuję, że postaram się znaleźć tego, który to zrobił. Mam nadzieję, że nie ucierpiałaś na tym.
Spojrzała na niego wrogo i zeskoczyła z krzesełka po czym się oddaliła, a Jerr podążył za nią. Wyszli z klubu.
          - Dlaczego to zrobiłaś? -zapytał nadal nie dowierzając w to co wydarzyło się w środku.
          - Zadałam mu tylko proste pytanie.
          - Nikt inny by się na to nie odważył. Tym bardziej kobieta. Przeważnie się go boją. -wytłumaczył widząc jej pytające spojrzenie.
          - Nie dziwię się. Ma w sobie coś co odpycha, ale ja nie należę do grupy kobiet, które się go boją.
          - Zdążyłem się o tym przekonać.
Przemierzali uliczki Barcelony przez cały czas rozmawiając na przeróżne tematy, które im się nie kończyły.



Wszedł do domu z poznaną w klubie blondynką, która całą drogę do jego domu, kleiła się do niego. Natychmiast skierowali się w stronę jego sypialni.
Rzucił ją na łóżko kładąc się na niej i od razu przechodząc do rzeczy. Zdjął z niej sukienkę. Ręką pieścił jej nagie udo, a w następnej chwili jego ręka powędrowała między jej nogi. Usłyszał jej cichy jęk. Zaczął całować jej piersi. był natarczywy i gwałtowny, ale jej się to najwyraźniej podobało, bo nie zaprotestowała, ani razu. Pozbawiła go spodni, a następnie bokserek, a On gdy już uporał się z prezerwatywą jednym zdecydowanym ruchem wszedł w nią łapiąc w usta jej krzyk. Pocałował ją krótko, a gdy skończył opadł obok niej na poduszki. Nawet jej nie przytulił, bo po co? Była tylko po to, aby mógł zaspokoić swoją potrzebę. Nie była mu już więcej potrzebna. Dziewczyna po chwili wstała i zaczęła się z powrotem ubierać po czym bez pożegnania wyszła z jego domu.
Obrócił się na bok w stronę okna. Nie mógł zasnąć, a jego umysł  zaczęły zaprzątać różnego rodzaju myśli. Czuł chłód, ale był to chłód wewnętrzny. Nie rozumiał czym był spowodowany i nie chciał dłużej nad tym myśleć. Zamknął oczy, ale wtedy ujrzał przed sobą brunetkę i Jeremiego w klubie. Zdenerwowany wstał z łóżka i zszedł na dół do kuchni, gdzie napił się wody.



          - Cieszę się, że Cię poznałem Sell.
          - Ja też się cieszę. Jesteś chyba jedyną osobą, z którą mogę tutaj normalnie porozmawiać.
          - Do usług! -krzyknął, a Ona się zaśmiała. Było jej miło.
On był miły, a Ona zastanawiała się jak może zajmować się tym czym się zajmuje. Czy nie boi się o swoje życie?
          - Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
          - Na pewno. Zadzwonię do Ciebie jutro Sell. -wyszczerzył zęby w uśmiechu, a Ona spojrzała na niego zdziwiona.
          - Nie masz mojego numeru. -zaśmiała się.
          - Dla chcącego nic trudnego. Dobranoc Sell. -musnął jej policzek i odszedł.

~*~

Według mnie to jeden z gorszych rozdziałów, ale nic innego nie byłam w stanie wymyślić przez prawie tydzień. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie, bo następny rozdział na pewno będzie lepszy!

Zapraszam Was również na: http://sad-and-happy-story-jelena.blog.onet.pl/ , gdzie wczoraj również pojawił się nowy rozdział ; ) 

Pozdrawiam ; *
Olla.

2 komentarze:

  1. mnie się podoba :D
    pisz dalej , czekam : ]

    OdpowiedzUsuń
  2. O mój boże!
    Przysięgam że ten blog jest wspaniały, nie mogę już do następnego.
    Zapraszam do mnie http://we-own-the-dream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń