wtorek, 14 stycznia 2014

Rozdział 3

Cieszę się, że znów Cię widzę.



Waszyngton.

Weszła do wieżowca z teczką w dłoni. Wszyscy uważnie przyglądali się jej zdenerwowanemu wyrazowi twarzy, a Ona dumnie kroczyła wprost do gabinetu ojca. Weszła do pomieszczenia bez pukania, a ojciec, który rozmawiał przez telefon, gdy tylko ją zobaczył zakończył szybko rozmowę mówiąc, że zadzwoni później. Rzuciła teczkę na stół, a rodzic przyjrzał się jej uważniej. Zastanawiał się jaką decyzję podjęła. Jest zła czy może zgodzi się wziąć tę sprawę.
          - Biorę to. -odparła po dłuższej chwili, a On odetchnął z ulgą. Sama nie bardzo wierzyła w to co mówi, ale taką właśnie podjęła decyzję nad którą i tak długo myślała.
          - Wiedziałem, że mogę na Ciebie liczyć. -uśmiechnął się, jednak Ona tego nie odwzajemniła.
          - Mam tylko jedno "ale", w sumie to... nawet dwa.
          - Co tylko chcesz Skarbie.
          - Po tej akcji biorę co najmniej miesiąc wolnego i wtedy nie będą się liczyły, żadne ważne i natychmiastowe  akcje.
          - Mogę się na to zgodzić bez problemu. A ta druga sprawa?
          - To ja się  z nim rozliczę, gdy już go dopadnę. To będzie moja decyzja co z nim zrobię. Tylko i wyłącznie moja. -położyła nacisk na ostatnie zdanie. - Czy to jasne?
          - Mogę się zgodzić na urlop, ale...
          - Żadnego "ale" tato. Albo godzisz się na moje warunki, albo radzicie sobie sami. Oboje dobrze wiemy, że w tej sprawie sobie nie poradzicie beze mnie, więc nie przedłużaj i się po prostu zgódź.
          - No dobrze. -westchnął mężczyzna wiedząc, że nie wygra z córką, która ma jego własny charakter. Był z niej naprawdę dumny. - A teraz jedź do domu, spakuj się, bo dziś zaczynasz. O 18 wylatujesz do Barcelony. Wynajęliśmy tam dla Ciebie dom, a około godziny 24 pójdziesz do klubu, w którym On jest codziennym gościem..
          - Nie mogę tego zrobić jutro?
          - Nie. Musimy zacząć jak najszybciej. Nie chcemy, aby nas po raz kolejny wykiwał.
          - Dobrze.
          - I nie martw się o nic. Jesteśmy razem, jak zawsze.
          - Jak zawsze tato. -uśmiechnęła się.


Barcelona.

Była przemęczona, gdy już weszła do "swojego" nowego domu. Przez cały czas zastanawiała się czy dobrze zrobiła przylatując tutaj i decydując się na tę robotę. Widziała kilka plusów tej pracy, ale też widoczne gołym okiem były dla niej minusy tej pracy. Choć to drugie chyba nawet przeważało to podjęła się zadania i zamierza je skończyć tak jak wszystkie inne, które jej powierzono.
Była gotowa do wyjścia.
Wsiadła do taksówki, którą zamówiła i skierowała się pod adres, który podał jej ojciec. Dostała oczywiście własne auto, ale nie chciała dzisiejszego dnia z niego korzystać, bo zamierzała wypić choć jednego drinka na rozluźnienie. Zapłaciła taksówkarzowi i stanęła przed wejściem do sporych rozmiarów klubu. Wejście było oblegane i choć stało przy nich trzech ochroniarzy, który sprawdzali  czy wszystko jest w porządku i czy nikt niczego nie przemyca to weszła do pomieszczenia dopiero po jakichś piętnastu minutach.
Podeszła do baru i zamówiła drinka, a gdy go dostała usiadła na jednym z krzeseł barowych i zaczęła obserwować ludzi na parkiecie.
          - Nowa? -usłyszała czyjś głos z boku przez co zmuszona była spojrzeć na osobę, która zadała pytanie. Okazał się nią mężczyzna około trzydziestoletni, przystojny i dobrze zbudowany. Posiadł jednak dziwny błysk w oku, a Ona już wiedziała, że to nie jest osoba, którą chciałaby bliżej poznać.
          - Tak. -odparła krótko, ale starała się być uprzejma. Wróciła z powrotem do czynności, którą przerwała wraz z jego przyjściem, ale nie na długo, gdyż mężczyzna odezwał się ponownie:
          - Jestem David. Właściciel. -zaznaczył ostatnie słowo jakby chciał jej się na siłę przypodobać. - Mam nadzieję, że będzie Co się tu podobać. -uśmiechnął się i puścił jej oczko, a Ona spojrzała na niego unosząc jedną brew lekko do góry.
          - Na pewno.
Wzięła swojego drinka do ręki i udała się na "spacer" po sali. Mężczyzna patrzył na młodą kobietę. Była piękna. Miała lekkie i zwinne ruchy, a także seksowne. Obserwował ją póki nie zniknęła w tłumie.
          - Miej na nią oko Eric.

Wędrowała wzrokiem po parkiecie, aż zatrzymała się na jednej z par. Nie widziała ich twarzy, ale taniec mówił sam za siebie. "Rozpustnicy". Para cały czas ocierała się o siebie, całowała i dotykała. Zaczęło jej się robić niedobrze na ten widok i już miała odwrócić wzrok, gdy chłopak na nią spojrzał, a jej drink upadł na podłogę. Szklanka rozbiła się na tysiące kawałeczków, ale to najmniej ją obchodziło.
Tańczył z jakąś blondynką. Tak, nie znał nawet jej imienia, ale to go nie obchodziło. W końcu  to dziewczyna na jedną noc, więc po co mu jej imię? Ocierali się o siebie. Czuł, ze laska jest napalona, a On nie pozostawał obojętny na jej pieszczoty. Wiedział, że ją zaliczy. Co chwila ocierała się pośladkami o jego przyrodzenie. Podobało mu się to, jego przyjacielowi również.
Od pewnego czasu czuł, że ktoś go obserwuje. Był wyczulony na tym punkcie jak na wielu innych, ale to się liczyło w jego "zawodzie". zaczął się rozglądać po sali nie zapominając o blondynce, aż w końcu trafił na piękne brązowe oczy. Dziewczyna była piękna.

Spotkali się spojrzeniem. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, aż w końcu brunetka nie wytrzymała i zaczęła się przeciskać przez tłum do tylnego wyjścia, która zauważyła siedząc jeszcze przy barze. Miała nadzieję, że drzwi będą otwarte i tak też było.
Przestał tańczyć i jeszcze przez chwilę patrzył w miejsce, w którym przed chwilą stała dziewczyna. Nie wierzył w to co widział i myślał, ze ma zwidy, a aby się o tym przekonać udał się tą samą drogą co brunetka. Nie obchodziło go to, że zostawił blondynkę na parkiecie.
Wyszedł na zewnątrz, gdzie zauważył dobrną postać znikającą za rogiem. Przyspieszył kroku, wręcz zaczął biec myśląc, że naprawdę ma jakieś zwidy, ale gdy stanął już na prostej dziewczyna znajdowała się zaledwie kilka metrów od niego. Przyspieszył chcąc ją dogonić i gdy był już zaledwie dwa kroki od niej odezwał się po raz pierwszy:
          - Selena Gomez. -powiedział jedynie jej imię i nazwisko, jednak jej to wystarczyło, aby przyprawić ją o paraliż ciała. Jego głos wywołał na jej ciele dreszcze. Stanęła w miejscu, a On bezszelestnie podszedł do niej i łapiąc ją za ramię obrócił ja przodem do siebie. - Myślałaś, że Cię nie poznam? -patrzyli sobie prosto w oczy,a Ona przez chwilę czuła się jakby straciła język w ustach. W końcu, gdy była już pewna, że jej głos zabrzmi spokojnie odezwała się do niego pierwszy raz od pięciu lat.
          - Nie sądziłam, że Cię tu spotkam.
          - Mieszkam tu, a to mój ulubiony klub. Cieszę się, że znów Cię widzę. -uśmiechnął się i chciał dotknąć jej policzka lecz Ona natychmiast się odsunęła.
          - Chciałabym powiedzieć to samo. -odparła i sama wyczuła w swoim głosie gorycz i żal. Miała nadzieję, że On tego nie zauważył, że te lata sprawiły, iż nie zna jej tak dobrze jak kiedyś.
          - Wciąż masz do mnie żal. -odparł jakby ze smutkiem, a Ona przekonała się wtedy jak bardzo się myliła.
          - Muszę iść.
Obróciła się i odeszła kilka kroków. Obserwował jej zaokrągloną figurę. Była jeszcze piękniejsza niż kiedykolwiek, a On pragnął jej jak jeszcze nigdy. Obudziło się w nim pożądanie, które sam dawno uśpił.
          - Powinnaś być mi wdzięczna, że odszedłem i że nie musisz teraz żyć tak jak ja Sell.
Zatrzymała się.
          - Może ja wcale nie chciałam, żebyś odchodził? -zapytała bardziej siebie niż jego patrząc w jego smutne czekoladowe tęczówki.
Odeszła.

Stał w miejscu i patrzył jak odchodzi. Nie był w stanie jej zatrzymać. Pozwolił jej odejść tak jak Ona pozwoliła na to jemu pięć lat temu.
Ocknął się dopiero po jakimś czasie. Chciał za nią pobiec, ale ona jakby rozpłynęła się w powietrzu. Nie miał już ochoty na zabawę dlatego też wrócił do domu. Wszedł do kuchni, aby nalać sobie soku do picia. Był wściekły na siebie i na nią. Na nią za to, że pojawiła się w klubie i za to, że ją tam spotkał. Na siebie za to, że wyszedł za nią i z nią rozmawiał.
Zdenerwowany zrzucił z blatu wszystko co się na nim znajdowało. Szkło rozbiło się na tysiące kawałeczków. Spojrzał na to co zrobił, a następnie na swoja dłoń, która krwawiła i zaczął się sam z siebie śmiać. Udał się na piętro do swojego pokoju skąd skierował się do łazienki, a tam wyjął apteczkę z szafki i opatrzył ranę. Oczyścił i zabandażował, a następnie wziął prysznic i wszedł do łóżka.

Trzasnęła drzwiami i osunęła się po nich. Nie sądziła, że to będzie tak trudne. Był bardziej przystojny niż pamiętała, a tatuaże, które lubił już wtedy, gdy się z nią spotykał i które ozdabiały całe jego lewe ramię tylko dodawały mu uroku i charakteru. Był przystojniejszy niż pięć lat temu, ale był też jej celem. Musiała zakończyć sprawę, którą dziś wieczór zaczęła.
Nie była pewna i nadal nie jest czy na pewno chce to zrobić, ale musiała dać radę.
Usłyszała dźwięk swojego telefonu i przyłożyła aparat do ucha nie spoglądając nawet na to kto dzwoni o tej porze.
          - Słucham?
          - I jak Ci poszło?
          - Wie już, że tu jestem, więc to doprowadzi na pewno do kolejnych spotkać.
          - Mam nadzieję. Stało się coś czego nie przewidzieliśmy?
          - Nie. Wszystko pod kontrolą.
          - Dobrze. Nie przeszkadzam Ci już. odpocznij, to był ciężki dzień. Dobranoc.
          - Dobranoc. Ucałuj Mel i mamę.
          - Na pewno.

Rozłączyła się i skierowała schodami na górę, gdzie znajdował się jej pokój. Była zmęczona i to bardzo, a tak poza tym to nic nie było pod kontrolą.

~*~
Rozdział 3 za nami, mam nadzieję, że Wam się spodoba.

Pozdrawiam ; *
Olla.

4 komentarze: