poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział 13

          - Nie sądziłam, że tak pokierujesz swoim życiem...

(...)

          - Nie potrafiłem inaczej nim pokierować bez Ciebie

 

Następnego dnia z samego ranka udała się do szpitala, w którym przebywał David. Okazało się, że ma stłuczony obojczyk i poobijane żebra, ale musi zostać kilka dni na obserwacji. Cieszyło ją to, gdyż miała najbliższe dni na sprawdzenie teczek, które były w jej gabinecie, a także czas na znalezienie innych dowodów.
Zawdzięczała to wszystko Justinowi, choć nie miała tej świadomości.
          - Jak to się stało? -zapytała siedząc przy łóżku Davida.
          - Zwykły wypadek. Nic wielkiego.
          - Nie mogę zostawić Cię nawet na dwa dni, bo Ty od razu robisz sobie krzywdę. -zaśmiał się widząc jej poruszoną minę.   
          - Powiedz lepiej jak Twoje sprawy rodzinne. Załatwiłaś wszystko?
          - Dobrze, nawet bardzo dobrze. Mam nadzieję, że więcej komplikacji nie będzie. -uśmiechnęła się.
Siedziała z nim niecałą godzinę, gdy do sali wszedł ordynator, a Ona musiała udać się do pracy.
          - Przypilnuj, aby wszystko działało tak jak zawsze, dobrze? Mogę na Ciebie liczyć?
          - Oczywiście. Wpadnę do Ciebie jutro po południu. -cmoknęła go w policzek i opuściła salę, a następnie szpital. Skierowała się w miejsce swojej pracy, gdzie od rana pracował już Eric. Zastanawiała się kiedy On śpi.
          - Witaj Eric.
          - Cześć Sell. Widziałaś się z szefem?
          - Tak. Wróci dopiero za kilka dni, bo musi zostać na obserwacji, ale prosił, żebym dopilnowała, aby wszystko działało tak jak pod jego obecność.
          - Czyli impreza?
          - Tak. -odparła z uśmiechem i udała się do siebie na górę. Kiedy weszła do swojego gabinetu zaskoczona przystanęła obok drzwi. Popatrzyła na pokój i puste półki, na których wcześniej stały księgi rachunkowe. Opadła bezradnie na fotel zastanawiając się gdzie mogą teraz być, ale nic nie przychodziło jej do głowy, bo nie znała tego miejsca za dobrze. Po dłuższej chwili zajęła się pracą i tak minęły najbliższe trzy godziny. Poprawiła i uzupełniła jedną z ksiąg, które dostała wcześniej od Erica. Zeszła na dół z notesem i długopisem w dłoni.
          -Masz już listę zakupów potrzebnych na dziś?  -zapytała nawet nie patrząc na blondyna.
          -Sell? -usłyszała zdziwiony głos, który  dobrze znała. - Co tu robisz?
          - Pracuję jak widać. -odparła spoglądając najpierw na szatyna, a później na Erica. - Masz tą listę?
          - Tak, proszę.
          - Świetnie. Przygotuj mi jeszcze pełną listę tego co mam zamówić w hurtowni, dobrze?
          - Gotowa. -podał jej listę z uśmiechem, który odwzajemniła.
          - Jeszcze dziś wszystko zamówię. -schowała kartki do torebki i wyszła z klubu, rzucając krótkie "do zobaczenia Eric."
Szatyn podążył za nią i łapiąc ją tuż przy samochodzie mocno pociągnął za ramię odwracając    gwałtownie ku sobie.
          - Co Ty do cholery wyprawiasz Gomez?! -wrzasnął wściekły. Zawsze używał jej nazwiska, gdy był zły. Przyzwyczaiła się do tego i teraz dawało jej satysfakcję to, że mogła wyprowadzić go z równowagi.
          - Ja? Pracuję. Ty? Nie mam zielonego pojęcia. -wyrwała ramię z jego żelaznego uścisku.  - Zajmij się sobą Bieber, a mnie zostaw w spokoju, jasne?!
Przyglądał jej się. Jego spojrzenie stawało się łagodniejsze.
           - Dlaczego u niego?
           - Dlaczego nie Justin? Postanowiłam zostać tu na dłużej, a On zaproponował mi pracę. Nic wielkiego. Nie rozumiem o co robisz mi awanturę. Praca jak każda inna.
           - Nie! Zrozum  w końcu, że On nie jest jak każdy inny. David to...
           - To kto? Jeśli nie jest taki jak Ty to mi to odpowiada. -odparła wściekła, a On ciężko, ale jakoś to przełknął. Miał tą cholerną świadomość, że ją zranił. Może nawet bardziej niż przypuszczał skoro nadal żywiła urazę. -Dlaczego tak bardzo go nie trawisz? Myślałam, że się lubicie...
          - Tu nie chodzi o niego do cholery. Chodzi o Ciebie i Twoje bezpieczeństwo.
          - Potrafię o siebie zadbać.
          - Przestań do cholery to powtarzać! Tutaj nawet Twój ojciec nie pomoże. -wyrwało mu się. Zaklął na samego siebie w duchu i modlił się o to, aby nie zaczęła wypytywać, ale wiedział, że jest zbyt inteligentna, aby puścić to mimo uszu. Natychmiast pożałował swoich słów.
          - Mój ojciec? A co On ma do rzeczy? -zapytała zdziwiona. Patrzyła na niego uważnie, a On nie wiedział co powiedzieć.
          - Nic, nieważne. Mam nadzieję, że przejrzysz na oczy.
Zostawił ją samą z setką pytań, które nagle zaczęły rodzić się w jej głowie. W swoim zawodzie musiała zwracać uwagę na każde wypowiedziane słowo, bo mogło ono mieć znaczenie.
To przełożyło się także na jej życie prywatne. Czuła, że w słowach Justina ukryte jest drugie dno, ale dno, którego nie może dojrzeć bez jego pomocy.  Póki co postanowiła odłożyć tę sprawę i zająć się czymś co musiała zrobić teraz. Udała się do sklepu , aby zrobić barowe zakupy na dzisiejszy wieczór. Kiedy wróciła Eric był zajęty studiowaniem nowych drinków, więc zaoferowała się z pomocą i postanowiła pomóc mu przenieść  towar do piwnicy, która była najchłodniejszym miejscem w całym budynku. Będąc tam w drugiej części piwnicy dostrzegła segregatory, które wcześniej znajdowały się w jej gabinecie. "A więc to tu wszystko ukryłeś." -pomyślała. Musiała zdobyć jakoś klucze, aby mogła tu zejść. Posiadał je jedynie Eric, więc może być z tym problem. Wróciła po jakimś czasie do siebie na górę i zaczęła kombinować jak niepostrzeżenie zabrać klucze i wziąć choć jeden segregator do przejrzenia.
Doszła do wniosku, że zrobi to podczas wieczornej dyskoteki. Eric będzie wtedy zajęty, a Ona porozmawia z Davidem, aby dał mu choć jeden dzień wolnego, wtedy będzie mogła na spokojnie wszystko sprawdzić. Musi to załatwić już jutro, bo nie wiadomo  kiedy Dejv wyjdzie ze szpitala.
Wypełniła swoją pracę do końca i około godziny 19 zeszła na dół.
          - Pójdę do domu się przebrać i wrócę. Może przydam Ci się do czegoś.
          - Jeśli umiesz robić drinki i tego typu rzeczy to jasne. -uśmiechnął się szczerze choć był trochę zabiegany.
          - Dogadamy się. Do później.

Weszła do domu, gdzie natychmiast skierowała się do sypialni, a stamtąd  do łazienki. Po niespełna godzinie była gotowa do wyjścia . Zamknęła drzwi na klucz i skierowała się w stronę klubu.
          - Więc jak mogę Ci pomóc?
          - Jesteś pewna, że chcesz się bawić w barmankę dziś wieczorem?
          - Jasne, czemu nie? To zawsze nowe doświadczenie w życiu. -uśmiechnęła się promiennie.
          - W takim razie możesz zająć się nalewaniem piwa i wódki, a także whisky. Nie zdążę nauczyć Cię robić drinków, a z tym na pewno sobie poradzisz.
          - Zdecydowanie tak. -zaśmiała się.
Wraz z Erickiem przygotowała bar na imprezę i zadowolona z siebie czekała tylko na godzinę 21.
          - Sell? -usłyszała głos Erica za sobą. Obróciła się, a On wręczył jej butelkę po piwie do połowy czymś wypełnioną. Czymś co na pewno nie było piwem. Spojrzała na niego pytająco, a On natychmiast pospieszył z wyjaśnieniami. - Ludzie... to znaczy mężczyźni, Twoi klienci będą proponować Ci wódkę. Nie odmawiaj, aby się źle nie poczuli, ale nie połykaj jej też, bo zaczniesz mi się chwiać -oboje się zaśmieli. - Udawaj, że popijasz wódkę piwem i po prostu wypluwaj ją do butelki, aby się nie upić.
Spojrzała na butelkę, a następnie na kolegę z pracy po czym z uśmiechem się zgodziła.

Było dokładnie tak jak mówił Eric. Mężczyźni stawiali jej wódkę, a Ona widziała uśmiech na twarzy każdego, z którym "wypiła". Szczerze stwierdzała, że praca barmanki jej się podobała. W pewnym momencie dostrzegła klucze, więc używając wymówki, że potrzebuje wódki wzięła je i zeszła na dół. Do ręki wzięła pierwszy lepszy segregator i zaczęła go przeglądać. 
          - Bingo Gomez.
Ucieszyła się biorąc go pod pachę. Bocznym wejściem udała się na górę, gdzie ukryła segregator w swoim biurze. Uniknęła kamer na czym jej zależało, po czym wróciła do piwnicy i zabrała trzy butelki trunku.
Oddała klucze Ericowi, po czym nachyliła się, aby ustawić butelki. Usłyszała wtedy głos szatyna.
          - 3 poproszę.
Podniosła się z uśmiechem i wprawioną ręką podała mu to czego chciał. Cała trójka patrzyła na nią zaskoczona, ale jedynie Justin okazał swe niezadowolenie, prychnął pod nosem i obrócił się w stronę parkietu.
          - Co Ty robisz? -zapytał Jeremy.
          - Pracuję. Nie praw mi kazań tak jak Bieber, bo nie chcę ich słuchać.
          - Powinnaś. Pójdę tańczyć, a Ty pracuj pracusiu. -zaśmiała się melodyjnie widząc go z Melanie. Wyglądali naprawdę uroczo, a Ona zaczęła zastanawiać się czy coś ich łączy.
          - Twoje zdrowie Bieber. -krzyknęła przebijając się przez głośną muzykę stawiając przed nim kieliszek. Spojrzał na nią zagniewany, ale kiedy widział jej uśmiech i piękne oczy złość powoli mijała. Nie mógł zrozumieć jak mogła być tak piękna. Mogła ubrać na siebie zwykłe dresy i wielką bluzę, a i tak zachowywała swój urok.
Zachowywał się jak dziecko, które nie dostało swojego lizaka. - Zmień wyraz twarzy, bo ten do Ciebie nie pasuje i nie wyrwiesz żadnej panienki, a co będziesz robił w nocy?
          - O to się nie martw. -uniósł kieliszek i spojrzał na nią. Nalała także sobie, ale kiedy chciała "popić" zabrał jej butelkę i odstawił na bok. Skrzywiła się lekko, gdy przełknęła ciecz, która rozgrzała jej gardło. Oddał jej butelkę, a Ona schowała ją pod bar.
Przez cały czas siedział niedaleko niej i uważnie ją obserwował. Wiedział z kim "piła" i z kim rozmawiała. Czuł się lekko zazdrosny, gdy pozwoliła jednemu z klientów dotknąć swej dłoni. Zrobiła to chyba jedynie przez przypadek, bo natychmiast zabrała rękę.
          - Zamierzasz tak siedzieć całą noc? -zapytała z przekąsem. - Banda lasek czeka aż wybierzesz jedną i uczynisz jej ten zaszczyt na jedną noc.
Zmarszczył brwi spoglądając na nią uważnie.
          - Skąd o tym wiesz?  
          - Wiem o Tobie wiele. -puściła mu oczko i chciała odejść, ale złapał ją za dłoń.
          - To niedobrze, bo ja o Tobie praktycznie nic.
          - Prawidłowo. -uśmiechnęła się uroczo i spojrzała na swoją dłoń, która była w jego uścisku. Nie był to silny uścisk, raczej delikatny, ale taki, aby nie mogła się z niego uwolnić. Niechętnie uwolnił jej dłoń, a Ona zajęła się pracą.

Impreza skończyła się około godziny 3, ale została jeszcze, aby pomóc Erickowi posprzątać.  Była pod domem dopiero około godziny 4.
           - Czekałem na Ciebie. -usłyszała, a klucze wypadły jej z dłoni, gdy podskoczyła przerażona. Schylił się, aby je podnieść i wręczył jej, ponownie dotykając jej dłoni. Weszli do środka.
          - Co tu robisz?
          - Chcę porozmawiać.
          - Nie wydaje mi się, aby pora była odpowiednia. Jutro rano muszę wstać...
          - Co o mnie wiesz? -zapytał przechodząc do salonu. Zdziwiona udała się tam za nim. Zdążył nalać do szklanek whiskey. Podał jej jedną z nich i spoczął wygodnie na fotelu. - Więc? -ponowił pytanie.
          - Chcesz wiedzieć co wiem? -pokiwał głową twierdząco.  - Wiem, że każdej nocy sprowadzasz do swojego łóżka nową panienkę  i zastanawia mnie co tu robisz? Powinieneś raczej być...
          - Wiem gdzie mam być. Powiedz lepiej skąd to wiesz? Jerr Ci powiedział? -zaśmiała się siadając na stoliku naprzeciw niego. Założyła nogę na nogę. Miała na sobie krótkie shorty, wydekoltowaną bluzkę i szpilki, które tylko wydłużały jej seksowne nogi. Przejechał po nich wzrokiem z uśmiechem na twarzy.
          - Nie jestem głupia Justin. Takich rzeczy nie można ukryć za to można się domyślić. Nikt nie musiał mi o tym mówić. Nie bądź śmieszny.
          - Co jeszcze wiesz?
          - Bierzesz narkotyki i codziennie pijesz. -odparła beznamiętnie patrząc mu prosto w oczy.  Jego wzrok był nieodgadniony. Patrzył na nią w ciszy, gdy przystawiła szklankę do ust i upiła niewielki łyk złotego trunku. Kropelka wody spadła na jej dekolt zjeżdżając coraz niżej. Szatyn podążał za nią marząc o tym, aby być na jej miejscu. Jedynie ślad jej szminki pozostał na szklance, którą odstawiła, a następnie wstała.
          - Nic nie powiesz? Wiesz... zastanawiam się nawet czy nie handlujesz narkotykami...
          - Nie! -wykrzyknął natychmiast wstając z fotela i stając na równi z nią. - Skąd Ci to przyszło do głowy? Nie bądź niemądra Sell! -dostrzegł na jej twarzy uśmiech i poczuł na sobie jej przeszywające spojrzenie.
          - Jesteś zdenerwowany Justin. -obróciła się od niego. - Skąd w takim razie masz pieniądze na tak dostatnie życie jakie wiedziesz skoro nie handlujesz, ani też nie pracujesz, hm?
          - Nie handluję. -warknął stojąc za nią. Obrócił ją do siebie przodem. W szpilkach była z nim równa, więc stali ze sobą oko w oko. Obserwowała jego twarz. Jego mięśnie były napięte, ale z sekundy na sekundę rozluźniał je coraz bardziej.
          - Śmiem twierdzić, że kłamiesz Justin.
          - Nie, do cholery! Mówię prawdę. Co mam zrobić, żebyś mi uwierzyła?
          - Zależy Ci na tym?-zapytała, a On skinął głową. - Powiedz mi to w oczy. Wiesz, że będę wiedziała czy kłamiesz. -odparła, a On przez chwilę patrzył na nią po czym się obrócił i potarł twarz dłońmi. Miała cholerną rację, a On nie potrafił jej zmylić. - Nie możesz tego zrobić, prawda? Wiesz, że byś skłamał, a ja wyczytałabym to z Twoich oczu. -jej głos był smutny choć starała się, aby pozostał naturalny. Wyczuł ten żal i smutek dlatego spojrzał na nią niepewnie.
          - Zaliczasz panienki jedna po drugiej, pijesz i handlujesz narkotykami, a do tego sam je bierzesz. No i jeszcze wyścigi. Nielegalne wyścigi. Sporo się tego uzbierało na Twoich koncie Justin. Nie sądziłam, że tak pokierujesz swoim życiem...
Patrzył na jej smutną twarz  i miał ochotę przytulić ją do siebie, jednak wiedział, że na ten gest nie może sobie pozwolić.
          - Nie potrafiłem inaczej nim pokierować bez Ciebie Sell. To Ty byłaś kimś dla kogo chciałem być dobry. Kiedy Ciebie zabrakło nie potrafiłem już taki być. Zmieniłem się i to bardzo, wiem, ale Ty też się zmieniłaś. Wiem jednak, że ta kobieta, która była kiedyś przy mnie tak szczęśliwa żyje nadal. Głęboko w Tobie jest jeszcze ta urocza dziewczyna, pełna humoru, zawsze uśmiechnięta... -zbliżył się do niej mówiąc to, a Ona tak urzeczona jego spojrzeniem i słowami, które wydawały jej się prawdziwe, nawet tego nie zauważyła. Dotknął jej policzka, a Ona zareagowała na jego dotyk tak jak kiedyś. Przeszły ją przyjemne dreszcze. Przymknęła powieki i delikatnie się uśmiechnęła. Drugą dłoń oparł u dołu jej pleców i przyciągnął ją do siebie tak bardzo jak tylko było to możliwe. Otworzyła oczy, a On spojrzał w nie głęboko, oboje się uśmiechnęli. Wahał się, ale w końcu nie wytrzymał i musnął delikatnie jej wargi. Smakowały jak zawsze. Pamiętał ten smak doskonale. Nigdy u nikogo takiego nie czuł. Westchnęła i mruknęła cicho. Gdy ponownie dotknął jej warg, odwzajemniła ten pocałunek. Poczuł się pewniej i językiem przejechał po jej dolnej wardze prosząc o dostęp do jej wnętrza. Rozchyliła lekko wargi, a On spokojnie  i delikatnie zaczął ją całować. Kiedy poczuł, że odwzajemnia pocałunek przyciągnął ją do siebie jeszcze bardziej, choć ich ciała były ze sobą jakby sklejone. Całował namiętnie, a Ona mu się poddawała. Chciała walczyć, ale nie potrafiła. Nie kiedy był właśnie taki. Takiego Justina kochała. Czułego, troskliwego, czuła się przy nim bezpiecznie. Nie dotykał jej całego ciała, szanował ją. Gdyby była to jakaś inna kobieta już dawno leżeliby w łóżku, ale to była Sell. Jego Sell. Szanował jej ciało, szanował ją całą. Kiedy zabrakło im tchu oderwali się od siebie i oparli swoje czoła o siebie nawzajem. Miała zamknięte oczy, a kiedy je otworzyła dostrzegł w nich iskierki szczęścia, które widywał niegdyś. Miała mętny wzrok. Uwielbiał ją w takim stanie. Ujął jej twarz w swoje dłonie.
          - Dlaczego Justin? -zapytała szeptem.
          - Zawsze byłaś wyjątkowa Sell. Nigdy nie zmieniłem co do tego zdania. Byłaś, jesteś i będziesz dla mnie najważniejszą osobą.
          - Nie kochałeś mnie, więc jak możesz tak mówić? To niedorzeczne.
          - Zawsze wiedziałaś kiedy kłamię, nawet teraz. Po pięciu latach, wystarczy, że spojrzysz mi w oczy i wiesz kiedy mówię prawdę. Dlaczego nie widziałaś tego wtedy, hm? -spojrzała na niego nie rozumiejąc do końca sensu jego słów.
          - Zraniłeś mnie.
          - Wiem i możesz mi wierzyć lub nie, ale nigdy tego nie chciałem. Zranienie Ciebie i patrzenie na to jak cierpisz było ostatnią rzeczą jakiej pragnąłem.
          - Nadal tak jest. Ranisz mnie tym co mówisz i robisz...
          - Wiesz za dużo. -odparł jedynie po dłuższej chwili ciszy jaka między nimi zapanowała, próbując zachować naturalny ton.
          - I co w związku z tym? Usuniesz mnie? -jej postawa natychmiast się zmieniła. Rozum wziął górę nad sercem. Zakpiła sobie. Jej głos stawał się na powrót twardy i nie znoszący sprzeciwu. 
          - Skąd Ci to przyszło do głowy? Nigdy nikomu nie zrobiłem krzywdy. Nie mógłbym tym bardziej skrzywdzić Ciebie, rozumiesz? -złapał ją za ramiona. Unikała jego wzroku, więc ujął jej podbródek w dwa palce i zmusił do tego, aby na niego spojrzała. - Mam wiele na sumieniu Sell, ale nigdy nie zrobiłem nikomu krzywdy.
Po wypowiedzeniu tych słów opuścił jej dom zostawiając ją po raz kolejny z setką pytań bez odpowiedzi.

Przyznał się do handlu choć mógł się tego wypierać. Chciał po prostu, aby mu wierzyła co ją zastanawiało, bo nie wiedziała dlaczego tak bardzo mu na tym zależy. Miał smutne, pozbawione blasku oczy. Nie zachowywał się jak typowy gangster. Gdzieś w głębi niego pozostały  w nim jeszcze ciepłe uczucia , których nie chciał i pewnie bał się okazać. Wydawało jej się, że czegoś się obawiał, ale nie miała pojęcia czego. Przypomniała sobie jak w dniu zerwania mówił, że jej nie kochał, ale jego zachowanie świadczyło o czymś zupełnie innym. Nie raz odkąd przyjechała udowodnił, że się o nią boi i martwi. Znał Davida i chciał, aby trzymała się od niego z daleka. Być może wiedział więcej niż sądziła i mógł wiedzieć sporo na temat Mandy. Musiała go jedynie podejść i wyciągnąć z niego informacje.

Położyła się spać na zaledwie dwie godziny i z samego rana, po wypiciu mocnej kawy, udała się do szpitala. Dejv oczywiście już nie spał i powitał ją promiennym uśmiechem. Cmoknęła go w policzek i usiadła na krześle obok jego łóżka.
          - Wyglądasz na zmęczoną. Spałaś w ogóle w nocy?
          - Dwie godziny. Pomagałam Erickowi za barem. Jest przemęczony i myślę, że potrzebuje chociaż jednego dnia wolnego, bo dłużej tak nie pociągnie.
Spojrzał na nią uważnie, gdy kontynuowała swoją wypowiedź. - Klub na pewno nie ucierpi, gdy w niedzielę, to znaczy dzisiaj, będzie zamknięte. Przejrzałam już wszystko co potrzebne i wiem, że w niedzielę jest najmniejszy ruch.
          - Masz racje. Daj w takim razie Erickowi wolne. -uśmiechnął się, a Ona aż się zdziwiła. Nie sądziła, że tak łatwo jej pójdzie.
Po wyjściu ze szpitala natychmiast zadzwoniła do kolegi z pracy i poinformowała go o tym, że ma wolne. Był jej naprawdę wdzięczny. Wiedział, że Selena wprowadzi zmiany, ale bał się o nią, zresztą nie On jeden.

Sprawdziła segregator, z którego wyjęła trzy kartki. Były to podsumowania zarobków z tego roku, za miesiąc: styczeń, marzec i maj. Nie chciała brać wszystkich, ale gdy odnalazła klucze do piwnicy sprawdziła też kilka innych teczek, z których także zabrała po trzy kartki. Miała już dowód na to, że David otrzymuje pieniądze z handlu  narkotyków. Wystarczyło to dołączyć do akt sprawy.
Była ciekawa czy w piwnicy, do której miała nie mieć dostępu znajdzie coś jeszcze. Natrafiła na jakieś drzwi, które były zakluczone. Zastanawiało ją co może się za nimi kryć, ale żaden z kluczy nie pasował. Żałowała, że nie ma przy sobie wsuwki do włosów. Zrezygnowana wróciła na górę uprzednio zamykając drzwi piwnicy i odkładając je na miejsce. Usiadła na fotelu w swoim gabinecie i jeszcze raz dokładnie przejrzała faktury. Były z roku 2011/12/13. Trzy lata handlu narkotykami.
          - Nieźle Base. -mruknęła pod nosem zadowolona sama z siebie, chowając papiery do torebki. 


~*~

Wiem, że rozdział bardzo długo się nie pojawiał i za to Was przepraszam. Nie jestem niestety w stanie obiecać, że będą pojawiać się częściej, bo mam teraz bardzo mało wolnego czasu.

Mam nadzieję, że mimo wszystko pozostaniecie ze mną...

Jeszcze raz przepraszam i życzę wszystkim przyjemnego wieczora.
Olla.
                         

5 komentarzy:

  1. Kocham to opowiadanie , sprawdzam czy dodałas co drugi dzien Swietne

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje za rozdział.Tak czekałam.Super jak zawsze!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze super!pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam to opowiadanie. Już je czytałam jakieś 15 razy. Czekam na następny. Dawno rozdziały nie było i się martwię że już nie będziesz pisać.

    OdpowiedzUsuń