Mogę śmiało powiedzieć, że Cię obnażyłem.
Przed spotkaniem z szatynem postanowiła się odświeżyć i przebrać. Wiedziała, że to nie będzie zwykłe spotkanie, czuła to. Tak więc zażyła relaksacyjną kąpiel, a następnie się ubrała. Wyszła z domu o godzinie 19.50, a dwadzieścia minut później była pod domem szatyna. Wzięła głęboki oddech i wysiadła z auta.
Usłyszał dzwonek do drzwi i z uśmiechem je otworzył. Bał się, że nie przyjdzie, a Ona po prostu postanowiła się spóźnić, czego nie miała w zwyczaju.
- Witaj Sell, wejdź.
Weszła, a gdy zamknął za nią drzwi poczuła woń jego perfum i przeszedł ją przyjemny dreszcz, jak kiedyś. Udała się za nim.
- Przepraszam, że przyjmuję Cię w kuchni, ale właśnie robię kolację, zjesz ze mną? -zapytał spoglądając na nią.
- Zaprosiłeś mnie, żebyśmy mogli porozmawiać, nie na kolację.
- Chyba możemy sobie jakoś umilić ten czas, prawda?
Patrzyła na niego niepewnie, a w końcu skinęła delikatnie głową na znak, że się zgadza i postanowiła nakryć do stołu. Kiedy już do niego zasiedli, nałożył jej na talerz.
- Lazania? -uniosła brew ze śmiechem.
- Tak. Smakowała Ci kiedyś.
- Była pyszna, ale to może dlatego, że tylko ją potrafiłeś przyrządzić.
- Jeszcze naleśniki! -zaprotestował i zaśmieli się oboje po czym spojrzeli na siebie, jednak Ona szybko opuściła wzrok.
- Czemu tak mi się przyglądasz? -zapytała zerkając na niego po chwili.
- Zastanawiam się po prostu kiedy to wszystko się stało...
- Co się stało?
- Kiedy tak dorosłaś i wypiękniałaś Sell? -zarumieniła się mimo, iż tego nie chciało, a to udowodniło jej, że przy nim jednak nie potrafi panować nad odczuciami. Uważała rumieńce za swoich wrogów, bo pojawiały się w najmniej odpowiednim momencie, a On natomiast twierdził, że uroczo wygląda zarumieniona.
- Rumienisz się. Chyba tylko to się nie zmieniło.
- Minęło pięć lat Justin. Zmieńmy temat.
- Nie lubisz mówić o tym co było, prawda?
- Uważam po prostu, że nie ma sensu mówić o przeszłości, która minęła dawno temu. Ważniejsze co jest tu i teraz.
- Tak, masz rację. -mruknął.
Przez chwile panowała między nimi cisza, ale o dziwo, ani jemu, ani też Selenie ona nie przeszkadzała, choć wielu mogłoby uznać ją za niezręczną.
- Powiesz mi w końcu o co chodzi z Davidem? -zapytała, gdy kolację mieli już za sobą. Przeszli do salonu, gdzie usiedli naprzeciw siebie. Zaproponował jej ponownie lampkę wina, której odmówiła sobie do kolacji.
- Zamówię Ci taksówkę, ale wypij chociaż kieliszek. 0wzieła od niego lampkę z trunkiem.
- Chcesz mnie upić? -zaśmiał się melodyjnie i spojrzał na nią po czym jedynie wzruszył ramionami . Dopiero po chwili sie odezwał.
- Wiec... jeśli chodzi o Dejva... okłamałem go, że wcześniej się nie znaliśmy już na początku Twojego pobytu tutaj. Miałem nadzieję, że wyjedziesz, a On już Cię więcej nie spotka. -uważnie wsłuchiwała się w jego słowa chcąc wyczuć emocje w tym co mówił. - Teraz już wiem, że nie zamierzasz wyjechać dlatego tak się martwię. Iii.. nie mów mi, że niepotrzebnie. -dodał natychmiast, gdy widział, że już otwiera usta, aby zaprotestować. - Próbował otruć Cię narkotykami i zapewne wykorzystać, a Ty nadal się z nim spotykasz?
- Nie wiemy czy to On dorzucił tabletkę.
- Oh proszę Cię! Jeśli nie On sam to któryś z jego ludzi na jego polecenie. Jer mówił mi co zaszło w klubie. Oboje dobrze wiemy, że to On.
- No dobrze, może masz rację, ale każdy zasługuje na drugą szansę.
Spojrzał na nią oczyma pełnymi nadziei , a Ona już wiedziała, że pożałuje tych słów.
- On nie zasługuje. Zrozum to w końcu.
- Justin kompletnie Cię nie rozumiem... Myślałam, że lubicie się z Dejvem.
- Nie jesteśmy przyjaciółmi, nigdy nie byliśmy i nigdy nie będziemy. Zerwij z nim Sell... -ostatnie zdanie wypowiedział prosząco.
- Jedyne co mogę Ci obiecać to, że będę ostrożniejsza i w razie potrzeby dam Ci znać, dobrze? -westchnęła udając zmęczoną już tym tematem. - A teraz opowiedz mi o Mandy. Kim była?
- Mandy? Była... dziewczyną Davida. -odparł krótko mając nadzieję, że to wystarczy, ale Ona nie zamierzała odpuścić tego tematu. Miała nadzieję, że dowie sie czegoś czego jeszcze nie wie.
- Coś więcej?
- Nie. Wyjechała stąd i więcej jej nie widziałem. -odparł sztywno wstając. Dolał sobie wina i Selenie, która stanęła z nim oko w oko.
- Kłamiesz. -rzuciła krótko. Wiedziała o tym, a dodatkowo dostrzegła to w jego wzroku.
- Zawsze wiedziałaś kiedy kłamię. -odparł. "Oprócz tego jednego razu" -dodał sam do siebie w myślach.
- Tak, dlatego nie rób tego. Wiesz, że wpiszę Mandy w przeglądarce i na pewno wyskoczą mi jakieś informacje, które łatwo będę mogła przypisać Davidowi.
- Nie, odpuść sobie. Możesz tylko ściągnąć na siebie kłopoty. -wzdrygnął się na tę myśl.
- Wiesz, że to zrobię, dlatego lepiej, żebym dowiedziała się czegoś od Ciebie.
- No dobrze. -westchnął i dostrzegł delikatny uśmiech na jej twarzy. Była zadowolona z tego, że go przekonała. - Nazywała się Mandy Latoila. Była śliczną, młodą kobietą, podobną trochę do Ciebie. David się w niej "zakochał" i za wszelką cenę próbował zdobyć, aż w końcu mu się udało. Tworzyli ładną parę i nikt nie spodziewał się tego co się później stało. -przymknął powieki. Wiedziała że jest mu ciężko o tym mówić, dlatego też usiadła bliżej niego na stoliku i ujęła jego dłoń. Spojrzał na nią niepewnie, a Ona uśmiechem zachęciła go do dalszych zwierzeń.- David zaczął robić się zazdrosny, to była chora zazdrość, a Mandy nie mogła tego wytrzymać i z nim zerwała. Tydzień później zniknęła, a dwa tygodnie po tym znaleziono jej zmasakrowane ciało. Czy teraz rozumiesz o co mi chodzi? -zapytał z nadzieją w głosie, która płynęła też z jego oczu, gdy na nią patrzył. - Wszystko wskazuje na niego, ale policja nie miała wystarczających dowodów i go uniewinniono.
- A Ty nadal myślisz, że to On? -zapytała spokojnie.
- Ja to wiem Księżniczko, dlatego tak się o Ciebie boję. -mocniej ścisnął jej dłoń, a w jego oczach dojrzała czułość jakiej jeszcze u nikogo nie widziała.
- Rozumiem to Justin.
- Czy teraz zerwiesz z nim kontakty?
- Nie mogę. -odparła cicho, a On natychmiast podniósł się wzburzony.
- Jak to nie możesz?!
- Nie mogę od tak nagle zerwać tych kontaktów. Stopniowo będę się od niego odsuwać, aż w końcu zrezygnuję z pracy.
- Dobrze. Cieszę się. Aa jeśli potrzebujesz pracy dam C i ją.
- Słucham? -spojrzała na niego zdziwiona.
- Przydałby mi się ktoś do tworzenia faktur, ich rozliczania, a skoro wiesz czym się zajmuję i jesteś osobą zaufaną to chyba nic nie stoi na przeszkodzie, prawda?
- Chcesz, żebym rozliczała faktury z handlu narkotykami? Aż tak mi ufasz? Nie boisz się, że doniosę policji o tym co robisz?
- Gdybyś chciała już byś to zrobiła. Dobrze Ci zapłacę, ale nikt nie może o niczym wiedzieć. To raczej wiesz. Inaczej...
- Inaczej co? -pytająco uniosła brwi, ciekawa jego odpowiedzi.
- Inaczej czeka nas wszystkich więzienie. Wiesz to. Nie chciałbym, żebyś tam skończyła z mojej winy.
- Rozumiem.
- Zgadzasz się?
-Pomyślę nad tym. -uśmiechnęła się, ale jemu to nie wystarczyło.
- Nad czym tu się zastanawiać? Przy mnie nic Ci nie grozi Sell. -ujął jej dłoń w swoje i spojrzał głęboko w oczy. Nie rozumiała go.
- Dlaczego tak się o mnie troszczysz? Nie rozumiem Cię Justin. Zrywając ze mną, powiedziałeś, że mnie nie kochałeś, a odkąd tu jestem Ty cały czas pilnujesz czy nie dzieje mi się jakaś krzywda... -puścił jej dłoń i wstał podchodząc do okna. Przetarł twarz dłońmi nie bardzo wiedząc co jej odpowiedzieć. Prawdy powiedzieć nie mógł, a nawet gdyby to zrobił na pewno by mu nie uwierzyła. Westchnął ciężko. Przez chwilę mu się przyglądała, a następnie wstała i podchodząc do niego położyła mu dłoń na ramieniu. Obrócił się do niej powoli ujmując dłoń, którą położyła na nim. - O co w tym wszystkim chodzi? -usłyszał w jej głosie czułość jakiej nie słyszał od dawien dawna i przez chwilę naprawdę zastanawiał się czy nie wyznać wszystkiego, ale w następnym momencie z tego zrezygnował.
- O nic. Łączyło nas coś kiedyś i nie chcę, ab y coś Ci się stało Sell. Tyle. -wyminął ją, ale zatrzymał się w połowie kroku kiedy odezwała się ponownie.
- Dlaczego odnoszę wrażenie, że nie mówisz mi wszystkiego?
- Nie wiem, ale tak nie jest.
- Znowu kłamiesz. -podeszła tak blisko, że chciał się cofnąć, ale nie miał tej możliwości, bo upadłby na stolik. -widzę to w Twoich oczach.
- Nie przyszło Ci do głowy, że przez te wszystkie lata nie są już takie same i nie wszystko z nich wyczytasz?
- Nie. Oczy zawsze pozostaną takie same. Mogą osnuć się tajemnicą, ale będą takie same.
- Jak Twoje?
- Na przykład. -odparła szybko odsuwając się od niego.
Postanowiła dać mu już spokój. Usiadła na sofie, a On przysiadł obok niej. Wiedział, że jest zmęczona, ale nie chciał się z nią jeszcze rozstać.
- Możesz zamówić taksówkę? Jestem zmęczona i chciałabym się już położyć.
- Jasne.
Wyszedł z salonu w celu odszukania komórki, którą zostawił w kuchni. Wykonał jeden szybki telefon po czym wrócił do salonu.
- Zam... -nie dokończył, gdy zobaczył śpiącą brunetkę. - Faktycznie byłaś zmęczona. -uśmiechnął się pod nosem mówiąc do siebie szeptem. Podszedł, wziął ją na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Kiedy kładł ją do łóżka przebudziła się na chwilę.
- Justin co...
- Cii.. Śpij Selly. -przykrył ją pościelą.
Udał się do łazienki w celu przebrania się w :pidżamę", na którą składały się jedynie bokserki. Kiedy wrócił do pokoju uśmiechnął się na widok brunetki śpiącej w jego łóżku. Marzył o tym widoku. Nie zmieniło się także to, że podczas snu wyglądała niezwykle uroczo i słodko.
Podszedł do łóżka i wsunął się pod pościel. Oparł głowę na łokciu i przyglądał jej się dłuższą chwilę. Uśmiech nie schodził z jego twarzy. Mruknęła coś niezrozumiałego, a kosmyk włosów opadł na jej twarz muskając jej policzek. Odgarnął go delikatnie dotykając policzka dziewczyny. Nagle przylgnęła do niego mocno się wtulając w jego klatkę piersiową. Serce przyspieszyło mu rytmu. Objął ją ramionami i tak trwali w uścisku dopóki Morfeusz nie zabrał i jego do krainy snów.
Obudził się jako pierwszy. Była godzina 5 nad ranem, a On czuł się naprawdę wyspany. Uśmiechnął się na widok śpiącej smacznie brunetki po czym wstał i udał się do łazienki.
Szybko odświeżył swoje ciało pod prysznicem i w samych bokserkach, które opinały jego męskie kształty, zszedł na dół, do kuchni, gdzie zaczął przyrządzać śniadanie. Standardowo były to naleśniki.
Obudził ją zapach rozprzestrzeniający się po pokoju. Przetarła oczy i zła na siebie spostrzegła, że nie jest u siebie. Zajrzała pod pościel i odetchnęła z ulgą widząc, że jest ubrana. Wciągnęła powietrze ze świstem i poczuła zapach szatyna, który otulał poduszkę i pościel. Mimowolnie jej usta wygięły się w szczerym uśmiechu. Skarciła siebie za to w myślach i natychmiast wstała z łóżka .Przystanęła na ostatnim stopniu schodów i spojrzała na szatyna, który nakrywał do stołu.
- Dzień dobry Sell. -usłyszała jeszcze zanim na nią spojrzał.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś?
- Nie miałem serca. Usiądź. -odsunął dla niej krzesło, a Ona wykonała jego polecenie. Przyglądała mu się uważnie, gdy spoczął naprzeciw niej.
- Naleśniki? -zaśmiała się sama do siebie, a On do niej dołączył przypominając sobie stare czasy. Zjadła jednego z nałożonych na talerz i za więcej podziękowała. Nie była głodna choć śniadanie było przepyszne.
- Nadal niewiele jesz. -skomentował, a Ona natychmiast zmieniła temat.
- Muszę się zbierać. potrzebuję kąpieli i przebrać się przed pracą.
- Pamiętaj o czym wczoraj rozmawialiśmy. Jak dużo czasu potrzebujesz?
- Co najmniej dwóch tygodni.
- Aż tyle? -spojrzała na niego pytająco, a On odezwał się nieco spokojniejszy. - No dobrze.
Wróciła do siebie i pół godziny później jechała już do pracy. Była w swoim gabinecie punktualnie o godzinie ósmej. Natychmiast zabrała się do pracy. Pierwsze co zrobiła to zadzwoniła do przetwórni, aby zamówić towar dla Erica do baru. Później zajęła się zaległymi fakturami i rachunkami. Około godziny 16 zeszła na dół, aby wziąć listę zakupów od Erica. Kiedy już ją dostała wybrała się do hurtowni, gdzie kupiła najpotrzebniejsze rzeczy. Wspólnie za Erickiem rozpakowywała zakupy.
- Sell.. -zatrzymał ją kiedy weszła na schody. - Dejv prosił, abyś do niego przyszła. -kiwnęła głową na znak, że rozumie i weszła schodami na górę. Zapukała delikatnie w drzwi, a gdy usłyszała "proszę" weszła do środka.
Delikatnie uśmiechnęła się na jego widok i podeszła do biurka. Prosił, aby usiadła, więc tak też zrobiła. Od razu zauważyła dziwny wyraz na jego twarzy co ja zaniepokoiło.
- Sell czy schodziłaś ostatnio do piwnicy?
- Tak. Schodziłam tam z Erickiem w celu rozłożenia towaru, który przywiozłam. Dlaczego pytasz?
- Sama tam nie schodziłaś?
- Raz. Po butelkę wódki. Pomagałam wtedy Erickowi za barem. Byłeś w szpitalu. Coś się stało? Co to za przesłuchanie?
- Zniknęło kilka faktur.
- Jakich faktur?
Och, wiec zdążył zauważyć. Choć myślała, że zrobi to wcześniej... Udawała, że o niczym nie wie.
- Chodzi o faktury z poprzednich lat, które przenieśliśmy z Twojego biura pod Twoją nieobecność.
- Nie widziałam ich tam. -odparła bez zastanowienia, a On bacznie ją obserwował.
- Na pewno? Może...
- Dlaczego uważasz, że to ja stoję za ich zniknięciem?! -uniosła głos wstając z miejsca. Również się podniósł.
- Nie oskarżam Cię Sell... po prostu...
- Po prostu co? Po prostu pomyślałeś, że je wzięłam, tak? Nie pomyślałeś o tym, że mogły się zawieruszyć przy przenoszeniu? David pomyśl logicznie. Do czego miałyby być mi potrzebne?
- Nie weim.
- Następnym razem nie rzucaj bezpodstawnych oskarżeń. Nienawidzę tego. -odparła z obrzydzeniem. Obróciła się idąc w stronę wyjścia, które zastąpiło jej dwóch goryli. Obróciła się ponownie ze złością w stronę "szefa".
- Co jeszcze? -warknęła gniewnie. Podszedł bliżej.
- Co Cię łączy z Bieberem?
Otworzyła szerzej oczy ze zdumienia na to pytanie, a następnie po prostu się zaśmiała.
- To chyba nie jest Twoja sprawa. Mam prawo mieć znajomych. -zmrużył oczy i odszedł, a Ona trzasnęła drzwiami za sobą. Biorąc torebkę ze swojego biura biegiem zeszła na dół, gdzie natknęła się na Justina i Erica. Wywróciła jedynie oczami i natychmiast opuściła pomieszczenie również trzaskając drzwiami.
David chciał z nim porozmawiać. Postanowił dać mu tę przyjemność, bo po samym głosie wnioskował, ze nie jest on zadowolony, gdy z nim rozmawiał. Po godzinie 18 był w klubie, ale Eric go zatrzymał tłumacząc, że Selena jest teraz u szefa. Po chwili usłyszał jej uniesiony głos. Chciał wejść na górę, ale barman go zatrzymał.
- Teraz nic jej nie zrobi. -szatyn spojrzał na niego niepewnie, ale postanowił jednak zaczekać. Słyszał uniesiony głos, a następnie trzaśnięcie drzwi. W następnej chwili dostrzegł zdenerwowaną brunetkę. Wybiegła z klubu, a On za nią.
Była z siebie tak naprawdę zadowolona. Naprawdę mogłaby dorabiać jako aktorka. Krótko zaśmiała się pod nosem.
- Sell! -krzyknął za nią, a Ona spojrzała na niego pytająco. - Co się tam stało?
- Nic. Mała scysja z szefem. Nie ma o czym mówić.
- Teraz Ty kłamiesz. -odparł bez zastanowienia. Westchnęła zmęczona.
- No dobrze. Wsiadaj. -odparła wskazując na swój samochód. Zabrał jej kluczyki i zaprowadził na miejsce pasażera.
- Pokażę Ci coś. -uśmiechając się uruchomił silnik jej samochodu.
Jechali niecałą godzinę. Nie znała żadnej z uliczek, którymi kierował się szatyn, ale nie była też w stanie obserwować cały czas drogi, bo czuła się zmęczona. Było przed 20 i słońce zaczynało zachodzić, kiedy szatyn zaparkował samochód pod jednym z drzew i wysiadł, a Ona zaraz po nim. Obejrzała się dookoła i na jej ustach pojawił się mimowolny uśmiech. Szatyn złapał ją za rękę i zaczął prowadzić przed siebie. Stanęli przy urwisku, z którego widok mieli na całą Barcelonę i zachodzące słońce.
- Piękne. -szepnęła, a On spojrzał na nią z uśmiechem. Cieszył się, że podobało jej się jego ulubione miejsce. Wyglądała naprawdę na zadowoloną przez co wyglądała przepięknie. - Za chwilkę wracam. -podeszła z powrotem do samochodu, wyjęła z niego potrzebne rzeczy i wróciła do szatyna.
Wspólnie rozłożyli koc i na nim usiedli obserwując w ciszy rozpościerający się widok.
- Skad znasz to miejsce? -zapytała po chwili.
- Na samym początku kiedy tylko tu przyjechałem postanowiłem zwiedzić miasto. Jechałem przed siebie, aż znalazłem się tutaj. Od tamtej pory przyjeżdżam tu kiedy mam jakiś problem, kiedy chcę pomyśleć . mam zły dzień, ogólnie jestem zły, smutny lub zmęczony. To miejsce mnie uspokaja.
- Rozumiem. Jest magiczne. -uśmiechnęła się szczerze wracajac do obserwowania.
- Nocą też wygląda magicznie. Czasem wyobrażam sobie jakbym był ponad tym wszystkim co mnie otacza.
- Myślę, że to miejsce od tej pory będzie też moim ulubionym.
- Nie ma mowy! Musisz zapytać mnie o zgodę. -odparł poważnie, a Ona spojrzała na niego rozbawiona.
- O zgodę? Naprawdę? A jeśli nie zapytam?
- Spotka Cię kara. -wyszczerzył sie w uśmiechu.
- Kara? -prychnęła. - Nie jesteś w stanie mi nic zro...
Nie dokończyła, bo szatyn "rzucił" się na nią i zaczął łaskotać. Już po chwili śmiała się jak szalona. Próbowała się wyswobodzić, ale przez śmiech nie miała na to siły.
- Justin... proszę... -jęknęła zmęczona i otarła łzy, które spłynęły po jej policzku. Przyjrzał jej się ze szczerym uśmiechem. - Dlaczego tak patrzysz? -zapytała nadal leżąc, gdyż Justin siedział na niej okrakiem i nie miała możliwości, aby się podnieść.
- Uwielbiam Cię taką.
- Taką?
- Taką wesołą i szczerą zarazem. Jesteś najpiękniejsza własnie teraz. Mogę śmiało powiedzieć, że Cię obnażyłem.
- I to Ci się tak podoba? -zapytała szeptem wyczerpana z sił, a On nachylił się nad nią.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. -szepnął tuż przy jej ustach. Słyszał przyspieszony rytm jej serca i widział jej niepewne, błądzące spojrzenie.
Musnął delikatnie jej wargi, a kiedy to odwzajemniła pogłębił pocałunek.